Skup plastiku, sklep sportowy Hantle żeliwne 2x20kg obciążenia żeliwne, sprowadzenie zwłok z zagranicy, praca w policji testy do policji testy policja, Forum policyjne Zobacz jak zostać policjantem i jakie wymagania należy spełnić, agencja modelek, Sklep "GO TO THE SHOP" Super! zniżki, Historia Aukcji USA Copart IAA, Pożyczki pod zastaw nieruchomości, import aut z usa, busy do Niemiec - przewozy do Niemiec - busy do Niemiec pomorskie - busy zachodniopomorskie, Promocje i okazje Playstation

Parasite Eve

opisy przejścia poszczególnych misji w grze

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

Parasite Eve

Post autor: michael69 »

[center]Obrazek[/center]


[center]PAMIĘTNIK AYI[/center]
[center]DZIEŃ PIERWSZY
ODDZIAŁYWANIE
[/center]
Wszystko zaczęło się w Wigilię wieczorem. Święta kojarzą się nam ze spokojem, odpoczynkiem, niektórym z obżarstwem. Dla mnie wspomnienie Bożego Narodzenia zawsze już będzie koszmarem. A miało być tak wspaniale. Umówiłam się z Markiem o ósmej, załatwiono dla nas limuzynę i przyjechaliśmy do Carnegie Hall tuż przed rozpoczęciem przedstawienia. Nie miałam nawet czasu poprawić makijażu. Usiedliśmy na swoich miejscach i kilka sekund później kurtyna poszła w górę. Początkowo nic nie zapowiadało nieszczęścia. Obsada była doborowa i wszystko szło według planu. Aż do solowej arii nowej primabaleriny. Kiedy do moich uszu dotarł jej wspaniały głos, poczułam zawrót głowy. Coś było nie tak. W tej samej chwili aktorzy towarzyszący jej w scenie zapłonęli jak żywe pochodnie. Słyszałam o przypadkach samozapalenia, ale trzy na raz?... Kilka sekund później ogień pokazał się w kilkunastu różnych punktach sali. Ludzie siedzieli początkowo nie rozumiejąc, co się dzieje. Jednakże trwało to krótko. Przerażony tłum zerwał się z miejsc. Coraz więcej żywych pochodni pojawiało się na widowni, jedni płonęli trawieni wewnętrznym ogniem, inni zajmowali się od sąsiadów. Zapanował chaos, tratowano upadających. Z balkonów skakali przerażeni widzowie, widziałam jak jeden z nich zapalił się w locie. Mężczyzna obok mnie wpatrywał się z przerażeniem w swoją rękę. Kilka sekund później pojawiły się na niej języki ognia. Śpiewaczka tymczasem kontynuowała swoją arię, jakby nie zauważała tragedii rozgrywającej się dookoła. Nasze spojrzenia spotkały się i zrozumiałam. To ona była sprawczynią tej rzezi. Tylko jak do tego doprowadziła? Zerwałam się z fotela. Mark przerażony bełkotał coś bez sensu. Popchnęłam go, by zszedł mi z drogi i wyrwałam mu pałkę, którą miał przy sobie. Przeskakując palące się ciała biegłam na proscenium. Kiedy tam dotarłam, na sali tliły się resztki ofiar. Gmach opustoszał. Stałyśmy naprzeciw siebie, gdy nagle zaczęła się zmieniać i uniosła w powietrze. Powiedziała mi, że ma na imię Eve i cieszy się, że już się przebudziłam. Zrozumiałam, że to dopiero początek, za kilka dni fala mitochondrii, pasożytniczych, zmutowanych komórek zaleje całe miasto zabijając miliony ludzi, a potem... Potem kolej na cały świat. Rzuciłam się na nią uskakując ilekroć próbowała trafić mnie promieniem energii emanującej z niej. Potem zadałam jej cios pałką. Pierwsze wcielenie Eve ma odporność 40 HP. Jeśli walka pałką sprawia ci trudności, użyj pistoletu. Po kilku trafieniach poczułam, że coś z nią nie tak, ale kiedy szykowałam się do zadania ostatecznego ciosu, nagle coś opanowało mój umysł i zobaczyłam przed oczami wspomnienie z dzieciństwa... Kiedy zniknęło, nie było już koło mnie Eve. Poczułam jednak, iż mam w sobie energię podobną do tej, jaką ona emanowała. Ruszyłam za Eve. Za kulisami zobaczyłam wielką dziurę w podłodze. Obok niej stała skrzynia, znalazłam w niej butelkę płynu odżywczego o wartości 45HP. Od czasu do czasu przedmioty w skrzyniach zmieniają się, możesz zatem znaleźć coś innego niż opisujemy. Kiedy zbliżyłam się do otworu w podłodze, usłyszałam syreny radiowozów. Wróciłam do wyjścia. Sanitariusz opatrzył moje rany i odzyskałam pełną energię życiową. Od jednego z policjantów dostałam osiem magazynków do mojego pistoletu. Teraz poczułam się pewniej. Wróciłam za kulisy i zeskoczyłam do otworu. Wybierz górną opcję. Na niższej kondygnacji znajdowały się garderoby. Zanim dostałam się na korytarz, zobaczyłam dziwną rzecz, moja dawno zmarła siostra Maya pojawiła się przede mną i zniknęła... Ruszyłam w głąb korytarza sprawdzając, czy któreś z drzwi przypadkiem nie są otwarte. Nagle zobaczyłam szczury. Jeden z nich wił się w agonii. Jego ciało rozpadało się w oczach, a potem zaczął rosnąć. Skóra pękła obnażając gołe, przepoczwarzające się ciało. Wkrótce stał przede mną ogromny potwór z najgorszego koszmaru. Zastrzeliłam go zanim udało mu się dobrać do mojego gardła. Najprostszym sposobem uniknięcia ognistych kul, które miota z ogona jest pozostawanie w ruchu i kontra zaraz po zniknięciu płonących pocisków. HP szczura=15. Po zakończeniu walki prawie każdy przeciwnik da ci jakiś przedmiot. Zaraz po tej walce znalazłam dwie pary otwartych drzwi. Po prawej w garderobie siedział klaun. Zupełnie normalny i żywy, ale przerażony jak cholera. Kazałam mu uciekać. Biedak nie dobiegł nawet do końca korytarza. Spłonął żywcem. Przeszukałam garderobę, w drugiej szafce po lewej znalazłam magazynek z nabojami.Zawsze jest ich sześć w magazynku. Przeszłam do pokoju po lewej stronie. Przy szafie z ubraniami znalazłam skrzynię, a w niej HP45. Przy biurku znalazłam też spalone zwłoki, upadły na podłogę, kiedy się do nich zbliżyłam. Z kieszeni trupa wypadł klucz (SP). Zabrałam go i podeszłam do biurka. Użyłam telefonu. Telefony z migającym światełkiem pełnią rolę save'u. Taka odmiana maszyny do pisania z RE. Przeszukałam szafy, ale jedyne co znalazłam, to przestraszona papuga. Zostawiłam ją w pokoju i wróciłam na korytarz cofając się do pierwszych drzwi. Po drodze stoczyłam kolejną walkę z mutantami. Nie sprawiły mi większego kłopotu. Otworzyłam drzwi po lewej. W skrzyni znalazłam wzmocnienie broni. Użyłam go od razu, by nie zagracać sobie ograniczonej powierzchni inventory. W rogu pomieszczenia zauważyłam dziurę w ścianie, przeczołgałam się do małej klitki. Tutaj również była skrzynia. Znalazłam w niej kamizelkę ochronną, natychmiast ją założyłam. Wróciłam do pierwszego pomieszczenia i sprawdziłam szafę. Trafił mi się jeszcze jeden szczurzy mutant. Mogłam go sobie darować, zwłaszcza że w szafie był tylko jeden magazynek naboi. Następne drzwi prowadziły za scenę, tam znalazłam w kolejnej skrzyni HP45, przeszłam do górnego końca pomieszczenia. Po drodze zabiłam następną grupę mutantów. Drugie drzwi prowadziły z powrotem na korytarz. Przeszłam w głąb korytarza. W dwóch następnych garderobach znalazłam w szafach dwa magazynki. W pokoju po lewej znalazłam na biurku pamiętniki Eve. Dowiedziałam się z nich, że zaplanowała dokładnie całą akcję i usunęła drugą z konkurentek do tej roli, primabalerinę Melisę Suzanne. Pod pamiętnikiem znalazłam następny klucz. Pasował do drzwi na końcu korytarza. Zanim przez nie przeszłam, skorzystałam jeszcze raz z telefonu. W sali prób baletowych stał jedynie fortepian, a przy nim siedziała Eve. Grała jakąś melodię, nie znałam jej. W chwili gdy mnie zauważyła, znów zaczęła się zmieniać. Wiedziałam, że muszę zaraz stoczyć kolejną walkę. Tym razem z silniejszą przeciwniczką. Eve HP=80. Obrałam tę samą taktykę, co na scenie, tym razem jednak używałam pistoletu. Kiedy emanowała energią, stawałam przed nią, pomiędzy jej rękami unikając trafień promieniami. Wiedziałam, że pojedyncze trafienia nie są dla mnie groźne, zwłaszcza iż posiadłam dziwną zdolność regeneracji, dzięki pasożytniczemu drobnoustrojowi, którym obdarzyła mnie na scenie Eve. Parasite Energy HP+30. Pokonałam ją w otwartej walce, ale znów mi uciekła, kiedy doznałam kolejnej wizji. W podłodze za fortepianem ziała wielka dziura. Zeskoczyłam w ciemność zdecydowana na ostateczną konfrontację z tą przedziwną istotą. Wylądowałam w ścieku. Szlag trafił kreację za parę setek. To spotęgowało mój gniew. Ruszyłam w głąb kanałów. Musiałam kilkakrotnie walczyć z mutantami. Pojawił się nowy gatunek - ogromne żaby. Przed schodami po lewej stronie znalazłam w skrzyni nowy pistolet o znacznie lepszych parametrach. Zabrałam go i poszłam dalej w głąb kanału ignorując chwilowo Mayę, która zdawała się pokazywać mi drogę. Na końcu pomieszczenia po lewej i po prawej były dwie skrzynie, a w nich power-up i HP45. Wróciłam do miejsca, gdzie widziałam zjawę i ignorując schody - tam czekała mnie tylko dodatkowa walka -weszłam do bocznego tunelu. Tutaj znów pojawiły się mutanty. Zabiłam je i podeszłam do drzwi widocznych w głębi. Po lewej stronie znajdowały się dwa przyciski. Górny otwiera drzwi, dolny save'uje grę. Nacisnęłam oba. W następnym sektorze kanałów czekała na mnie Eve. Zanim zdążyłam do niej podejść, powiedziała, że już nadszedł czas przebudzenia i wyzwolenia dla energii mitochondrii. Nie podjęła jednak walki, przeniknęła przez stalowe kraty, jak słynny Terminator z filmu i uciekła. Ja zaś poczułam, że nie jestem sama. Powierzchnia wody wzburzyła się, jakby coś płynęło. Wkrótce przekonałam się, z czym mam do czynienia. Ogromny gad wynurzył się z kipieli, niby-krokodyl, niby-jaszczur. Boss nr 1, HP ogona=80, HP głowy=120. Nie miałam żadnej drogi ucieczki, musiałam podjąć walkę. Najpierw pozbawiłam go ogona, którym zadawał najsilniejsze ciosy, strzelając przy każdej nadarzającej się okazji, potem zajęłam się głową. Kiedy próbował usmażyć mnie swoim potrójnym promieniem, uciekałam w przeciwną stronę, to było łatwe. Po zabiciu potwora wydostałam się z deszczu pod rynnę... Reporterzy jak hieny rzucili się na mnie. Z opałów uratował mnie mój partner Daniel Bo Dollis. Rozkwasił nos natrętnemu reporterowi przed kamerami, a kiedy sponiewierany nieszczęśnik zaczął wzywać policję, pokazał mu legitymację. Za to go lubię.

[center]DZIEŃ DRUGI
POŁĄCZENIE
[/center]

Następnego dnia pojawiłam się w pracy później niż zwykle. W naszym biurze byli już wszyscy. Dyskusja o wczorajszych wydarzeniach była gorąca. Nie dowierzali mojej ocenie sytuacji. W końcu byłam żółtodziobem w ich mniemaniu, a cała historia zakrawała na klasyczny horror. Nawet szef Baker zazwyczaj trzymający się z daleka od nas wtrącił swoje trzy grosze. Dość miałam własnych przeżyć, by jeszcze słuchać tych wszystkich teorii. Sprawdziłam, czy działa telefon na biurku w dole pomieszczenia i wyszłam na korytarz. Zabrałam z szatni znajdującej się obok przedmioty, które kiedyś tam zostawiłam: HP90 z drugiej szafki od lewej i nową kamizelkę z drugiej szafki po prawej. Zeszłam do zbrojowni znajdującej się w piwnicy, by uzupełnić stan amunicji i broni. Za kontuarem stał mój stary kumpel Wayne Garcia. Przywitałam się z nim i zabrałam ze skrzyni przy drzwiach zestaw naprawczy. W drugiej skrzyni, po prawej leżał HP90. W skrzyni stojącej na ladzie koło Wayne'a był magazynek. Ucięłam sobie z nim krótką pogawędkę, kiedy pojawił się jego zmiennik Torres Owens. Przyniósł mi stare dobre M16, broń o wielkim zasięgu rażenia. Zadowolona chciałam już wyjść, ale Wayne zapytał mnie, czy wiem jak usprawnić działanie broni. Nie wiedziałam, więc mi wszystko wyjaśnił. Przypomniał mi też o kartach wymiany. Powinnam mu je przynosić, jeśli chcę mieć udoskonaloną broń. Podziękowałam chłopcom i wróciłam na górę. Po korytarzu biegał mały Ben, syn Daniela. Nieznośny urwis, kiedyś napyta sobie biedy. Męczył ojca, by ten zawiózł go na koncert do Central Parku. Ze zrozumiałych względów Daniel odmówił. Po rozmowie z nim i jego ojcem wróciłam do szefa. Okazało się, że za chwilę odbędzie się konferencja prasowa na temat wydarzeń w Carnegie Hall. Byłam bohaterką numer jeden tego przedstawienia. Nie cierpię namolnych reporterów, ale na prośbę szefa odpowiedziałam na ich pytania. Kiedy jednak rozmowa zaczęła schodzić na tematy paranaukowe i obcych, Baker przerwał konferencję. Wróciliśmy do jego biura, gdzie jeszcze raz musiałam potwierdzić to, co widziałam. Potem dostaliśmy nowe zadanie. Podobno jeden z naukowców pracujących w muzeum, niejaki doktor Hans miał ciekawe informacje o mitochondrii. Zostałam przydzielona do tej sprawy razem z Danielem. Wyruszyliśmy niezwłocznie. Wyjście jest w korytarzu po prawej stronie - podwójne drzwi. Za recepcją trafisz na mapę miasta, tam wystarczy podświetlić nazwę miejsca, gdzie masz zamiar się udać. Po drodze przedyskutowaliśmy jeszcze raz wczorajsze wydarzenia. Muzeum było nieczynne. Nie tylko z powodu Świąt. Przygotowywano właśnie nową wystawę poświęconą dinozaurom. Podobno ma to być zabójcza ekspozycja. Strażnik przy drzwiach nic nie wiedział o naszej wizycie i wyraźnie okazywał nam niechęć. Zgodził się jednak wpuścić nas do biur. Daniel poszedł przodem, ja musiałam chwilę poczekać, wykorzystałam czas na rekonesans w holu. Na ścianie znalazłam czynny automat telefoniczny. Warto to zapamiętać. Przejrzałam też ladę recepcji i znalazłam notatkę. Dogoniłam Daniela przed drzwiami gabinetu doktora. Dyskusja była długa, ale niezbyt owocna, otrzymaliśmy niezwykle szczegółowy opis mitochondrii. Dowiedzieliśmy się, iż są to komórki obecne w organizmie każdej istoty żywej odpowiedzialne za przemianę energii. Tylko jeden centymetr tkanki może wytworzyć niemal 200 wolt. Efektem ubocznym takiej niekontrolowanej przemiany materii jest wysoka temperatura, co zdaniem doktora mogłoby tłumaczyć samozapłony. Wyczułam, że naukowiec nie mówi nam całej prawdy. Potem wspomniał o Afryce i podobnych zjawiskach, tyle że na mniejszą skalę. Usłyszałam przy tym znane mi imię Eve. Niestety, Hans nie chciał już z nami rozmawiać. Prawdę mówiąc wyrzucił nas z gabinetu. Wracając na posterunek komentowaliśmy jego dziwne zachowanie. Po powrocie Daniel pobiegł do biura, a ja wróciłam na salę konferencyjną, gdzie szef układał właśnie plan akcji. Kiedy omawialiśmy ostatnie wydarzenia, wpadł Daniel. Central Park został odcięty od świata. Popędziliśmy na złamanie karku. Ben był tam na koncercie. Park wyglądał niesamowicie o tej porze. Okazało się, że nikt nie może do niego wejść, wystarczyło zbliżyć się do ogrodzenia, a ciało zaczynało płonąć. Na mnie to jednak nie działało. Śmiało weszłam w mroczną aleję, zdecydowana rozprawić się z potworem. Przy rozbitym radiowozie znalazłam skrzynię i telefon. Nieco dalej na zakręcie ścieżki odkryłam jeszcze jedną skrzynię, a w niej magazynek. Chwilę później zaatakowały mnie jadowite węże. Nie były jednak zbyt mocne, zatem nie stanowiły trudnej przeszkody. Walcząc od czasu do czasu doszłam do bramy ogrodu zoologicznego. Miałam przed sobą trzy kraty. Przy lewej i prawej były ukryte skrzynie, a w nich HP45 i magazynek. Środkową weszłam na dziedziniec. Po lewej znalazłam kolejną skrzynię, a w niej nowy pistolet. Ruszyłam w głąb ogrodu, trzymając się lewej strony. I tutaj musiałam walczyć z mutantami, na szczęście nie były zbyt groźne i zwykła taktyka, unik i strzał w zupełności wystarczyła. Po chwili dotarłam do drzwi, obok nich wisiał aparat telefoniczny. Sprawdziłam też pokój. Leżały w nim spalone zwłoki strażnika. Z szuflady biurka wyjęłam klucze do parku. Obok w wiszącej szafce znalazłam nową kamizelkę ochronną. Po przesunięciu wózka udało mi się jeszcze wydobyć z szafy pistolet. Tak obłowiona ruszyłam dalej na prawo od drzwi. Za następnymi drzwiami była cieplarnia, pokonałam węże i weszłam przez rozbitą szybę między rośliny. Znalazłam po prawej stronie trzy skrzynie, a w nich HP90, wzmocnienie ochrony i odtrutkę na jad. Opuściłam cieplarnię i podeszłam do wyjścia po prawej. W skrzyni ukrytej obok kolumny znalazłam jeszcze piętnaście naboi. Teraz weszłam do następnej części parku. Miałam tam dwie drogi do wyboru. Idąc na lewo mogłam opuścić ogród furtką w murze i przeszukać park, lub poszwędać się po alejkach szukając porzuconych przedmiotów lub skrzyń. Przy okazji stoczyć też kilka walk. Poszwędałam się i wyszłam z parku bogatsza o kilka nowych doznań. Zalesione połacie Parku Centralnego wyglądały niesamowicie i ponuro. Ruszyłam drogą prowadzącą do amfiteatru, nie mogłam ominąć zwłok leżących w bocznej alejce. Wkrótce weszłam na widownię i zobaczyłam setki ludzi gapiących się na Eve. W chwilę później przemienili się w cuchnącą maź mitochondrii, połączyli w jedną bryłę i ruszyli nieść zagładę śpiącemu miastu. Eve obserwowała ich, a ja szukałam rozpaczliwie drogi na scenę. Wybiegłam na zewnątrz. I znów zobaczyłam zjawę Mayi... Poprowadziła mnie do wejścia na zaplecze. Tak dostałam się do Eve. Tym razem odrażająca istota nie ryzykowała walki, uciekła zanim zdążyłam wystrzelić. Ruszyłam za nią. Szybko dobiegłam do ścieżki, gdzie leżały zwłoki, teraz droga była wolna. Pobiegłam ścieżką na lewo. W niewielkim pawilonie znalazłam dwie skrzynie, w jednej piętnaście naboi, w drugiej Instant Revive, napój, który automatycznie ożywia, gdybym zginęła w walce. Za pawilonem, w zaułku znajdował się telefon. Musiałam pokonać przy nim ogromnego potwora. W głębi pod ścianą znalazłam jeszcze jeden magazynek. Wróciłam na ścieżkę i pobiegłam na lewo. Znów zobaczyłam zjawę Mayi, prowadziła mnie do Eve. Ruszyłam za nią co chwilę skręcając w boczne ścieżki, by zdobyć więcej użytecznych przedmiotów. Park stanowił wielki labirynt, ale gdy się gubiłam Maya zawsze pokazywała mi drogę. Wreszcie wydostałam się na mostek. Za nim trafiłam na placyk przy fontannie. Mogłam z niego wspiąć się na schody, tam czekała mnie tylko kolejna walka, lub przejść dołem na drugą stronę. Wybrałam to drugie rozwiązanie. Oczyściłam skrzynie z power-upów i użyłam telefonu znajdującego się opodal na ścieżce. Idąc na prawo dotarłam do następnego placyku. Tu rozegrała się moja najtrudniejsza z dotychczasowych walk. Spotkałam monstrualnych rozmiarów robale wynurzające się z ziemi. Boss drugi, 4x200HP. Wysokie niczym drzewa wystrzelały spod ziemi i atakowały mnie. Nie miałam żadnej specjalnej taktyki, biegałam aby nie trafiły mnie wyrzucane przez nie odłamki i pociski, a kiedy przyszła moja kolej strzelałam z najsilniejszej broni do tego, który właśnie się wynurzał. Po zabiciu jednego, pozostałe robiły się większe. Ostatni był wielki jak wieża, ale padł. Odniosłam kilka ran, ale mając na sobie kamizelkę automatycznie dawkującą napoje HP nie obawiałam się śmierci. Po walce pobiegłam dalej. Nagle zobaczyłam Eve. Wisiała w powietrzu nad dorożką. Zapraszała mnie do środka. Nie ufałam jej, ale bardzo chciałam poznać prawdę. Wsiadłam do powozu, a wtedy Eve podpaliła konia. Biedne zwierzę, oszalało z bólu i puściło się pędem przez park. Ja zaś rozpoczęłam kolejny pojedynek z Eve. Mutantka (HP300) atakowała w dwójnasób. Uderzała mnie swoimi szponiastymi łapami i wznosiła się wysoko nad powóz, skąd atakowała promieniem. O ile tego pierwszego ataku trudno było uniknąć, o tyle z drugim radziłam sobie dość dobrze. Gdy Eve wznosiła się i szykowała do ataku, stałam w rogu kolaski, a potem tuż przed uderzeniem przebiegałam na przeciwległy kraniec dorożki. To nie było takie trudne. Eve zauważyła widocznie, że to nie przelewki, bo odpuściła sobie walkę, przedtem jednak uśpiła mnie i zostawiła na pędzącej dorożce, która w chwilę później, pozbawiona konia zatrzymała się. Wtedy też pojawił się kolejny bohater tamtych zdarzeń, Kunihiko Maeda. Ten przybysz z dalekiej Japonii posiadał niejasną wiedzę o mitochondrii i podążając jej tropem dotarł do zrujnowanego Soho, gdzie razem z Danielem ściągnęli mnie, gdy byłam nieprzytomna. Ominęła mnie istna hekatomba. Mitochond-ria wyzwolona w Central Parku zaatakowała miasto, gdy ja walczyłam z Bossami. Całe dzielnice legły w gruzach, o czym miałam się przekonać następnego dnia.

[center]DZIEŃ TRZECI
SELEKCJA
[/center]

Obudziłam się w brudnym pokoiku. Przeszukałam go i znalazłam w skrzynce na podłodze trzydzieści naboi. Wyszłam czym prędzej z dusznego wnętrza i znalazłam się na opuszczonej ulicy. Obok stał nieznany mi bliżej Japończyk. Przedstawił się jako Kunihiko Maeda, pracownik wydziału medycznego z jakiegoś uniwersytetu japońskiego. W czasie gdy rozmawialiśmy, pojawił się Daniel w radiowozie. Pogadaliśmy i zdecydowałam, że muszę znaleźć parę rzeczy zanim znowu wdam się w wir walki z Eve. Ruszyłam na lewo od wyjścia. W śmieciach znalazłam kartę napraw broni. Przyda się Wayne'owi. Chwilę później dotarliśmy pod drzwi sklepu z bronią. Były zamknięte, ale Daniel pomógł mi je otworzyć. Na swój sposób rzecz jasna. Przeszukaliśmy sklep, było tam kupę badziewia, ale wybrałam sobie osiem przedmiotów. Dwa nowe pistolety, kamizelkę, dwa wzmocnienia broni, narzędzie, piętnaście naboi i policyjną pałkę model 2. Wróciliśmy pod pokój Maedy i przeszliśmy na prawo. Tam znajdowała się zrujnowana apteka. Nie mieliśmy oporów przed wejściem do środka. Tutaj znaleźliśmy wiele użytecznych rzeczy. Wystarczyło tylko cierpliwie grzebać po półkach. Tak dostał się w moje ręce Instant Revive oraz odtrutka, upgrade do zbroi, HP180. narzędzie i kilka innych mniej ciekawych przedmiotów. W kącie po lewej znalazłam też drzwi na zaplecze, a na kontuarze stał czynny telefon. Potem opuściliśmy sklep i wróciliśmy pod dom Maedy. Tam wsiedliśmy do samochodu Daniela. Wybierz górną opcję. Ruszyliśmy do muzeum, gdzie prowadzono pewne dość ciekawe badania nad mitochondrią. Tym razem nie było żadnych strażników. Dostaliśmy się do tego samego gabinetu, co poprzednio. Kunihiko urządził nam mały pokaz zdolności mitochondrii. Zastanawiałam się, dlaczego mnie nic się nie stało. Wpadłam na pomysł, skaleczyłam się i Maeda dodał pasożytniczych komórek do mojej krwi. Widziałam pod mikroskopem, jak krwinki zwalczają intruza. Zatem byłam odporna. Eve obdarowała mnie lekiem na tę zarazę. Dlaczego jednak to zrobiła? Przecież chciałam ją zabić. Gdy rozmawialiśmy na ten temat, pojawił się doktor. Pokazaliśmy mu efekt naszego eksperymentu. Rozpoczęła się dyskusja, w tym czasie Daniel, który nie znał się za dobrze na tych sprawach, przejrzał notatki doktorka. Odkrył kilka dziwnych rzeczy. Naukowiec wiedział więcej niż mówił. Musieliśmy opuścić muzeum. Nie pomogły nawet Danielowe perswazje. Pojechaliśmy na posterunek. Okazało się, że Eve była tu przed nami. Zrujnowana recepcja uświadomiła nam, że to już nie przelewki. Daniel pobiegł szukać swojego syna, któremu kazał zostać na posterunku, gdy wyruszał ze mną. Kunihiko dał mi klucz do niektórych drzwi wewnątrz budynku. Weszłam na korytarz i przeszukałam leżące na podłodze ciała, zabrałam amunicję. Przyklęknij przy ciele po raz drugi, a otrzymasz jakiś przedmiot. Udałam się do mojego biura, odebrałam od Marka trzydzieści naboi i skorzystałam z telefonu. Teraz rozpoczęłam obchód budynku. W biurze szefa dostałam od policjanta kolejny przedmiot. Teraz zeszłam do zbrojowni, po drodze musiałam pokonać kilka nowych mutantów. Wayne przerobił mi broń korzystając z kart, które znalazłam. W pomieszczeniu obok, przy klatkach dowiedziałam się od policjanta, że Ben pobiegł za psem. Dostałam też od niego naboje. Wróciłam na korytarz i sprawdziłam salę konferencyjną, po walce z mutantami zabrałam ze skrzyni nową kamizelkę. Teraz skierowałam się na wyższe piętro. Przy schodach leżał ranny detektyw, zabrałam mu amunicję, podobnie leżącemu za schodami strażnikowi. Na półpiętrze sprawdziłam pokój przesłuchań. Nagle zza lustra wypadły potwory. Pokonałam je i zabrałam ze stołu klucz do posterunku oraz HP180. Wróciłam na korytarz i pobiegłam do następnego pokoju po lewej stronie. Na podłodze stała skrzynka z kamizelką, a na biurku w szkatułce leżał HP180. Skorzystałam też z telefonu. Ruszyłam dalej korytarzem nie wiedząc nawet, jakie niebezpieczeństwo zagraża szefowi i Benowi. Owczarek zamienił się w krwiożerczą trzygłową bestię. W pierwszym pokoju po prawej spotkałam lekarkę, która dała mi środek wzmacniający. Odzyskałam pełnię sił. Na podłodze przy zakręcie leżał nieprzytomny policjant. Zabrałam mu klucz do zamkniętej szafki w szatni obok mojego biura. Poszłam dalej na lewo, do pokoju w którym ogromny szczur maltretował człowieka. Zabiłam go i dostałam wspaniały karabin. W kącie po prawej jest małe przejście do ukrytego pomieszczenia ze skrzynią. Wróciłam na korytarz i kontynuowałam sprawdzanie budynku. Stoczyłam jeszcze kilka walk, zanim dotarłam do drzwi sali, gdzie pies osaczył szefa i dzieciaka. Boss nr 3, 950HP, głowa nr 1=200HP, głowa nr 2= 450 HP, głowa nr 3=300HP. Ta walka była prawdziwym wyzwaniem dla mnie. Musiałam zacząć od głowy numer 3. Potwór atakował w trójnasób. Rzucał się na mnie i gryzł (strata od 40 do 50HP), strzelał też żółtym promieniem (ok. 100HP) i wysyłał niszczące wstrząsy (ok. 100HP). Najgroźniejszą bronią była jednak możliwość uzdrawiania (dodawał swoim głowom 140HP). Jednakże po kilku próbach udało mi się go pokonać. Dobrze mieć pod ręką Instant Revive na wypadek, gdyby zabrakło HP. Jeśli masz już Parasite Energy Shot, używaj go. W chwilę po moim zwycięstwie pojawił się Daniel. Tak zakończył się kolejny dzień naszej dramatycznej walki.

[center]DZIEŃ CZWARTY
KONCEPCJE
[/center]

Następnego ranka pracę rozpoczęliśmy od narady u szefa. Kunihiko tymczasem siedział w naszym laboratorium próbując zmajstrować jakąś szczepionkę. Przed wyjściem z posterunku poszłam do niego na chwilę, potem pojawił się Daniel. Zdecydowaliśmy, że Maeda pojedzie ze mną do szpitala, skąd jak przypuszczaliśmy mogła wydostać się ta zaraza. Dostałam też trzydzieści naboi. Po dojechaniu na miejsce dostałam od Kunihiko klucz. Ścisnęłam go w ręce i weszłam do przestronnego holu. W recepcji nie było nikogo. To dziwne. Sprawdziłam schowek obok wejścia. Znalazłam w nim naboje. W skrzyni za fotelami była też amunicja. Skorzystałam z telefonu na kontuarze i weszłam w jedyne otwarte drzwi. Znalazłam się w korytarzyku przy windach. Drzwi były zamknięte, więc spróbowałam pojechać windą. Udało się, chociaż połowicznie. Winda zjechała do piwnicy. Wydostałam się z niej w samą porę, by zobaczyć jak przerwane przewody robią zwarcie. Zgasło światło. Przerażona ścisnęłam mocniej broń, ale generatory awaryjne zadziałały po kilku sekundach. Ruszyłam korytarzem, na końcu się rozdwajał. Skręciłam na lewo, minęłam drzwi i podeszłam do schodów. Całe szczęście. Już miałam na nie wejść, gdy klatka schodowa zawaliła się z ogłuszającym hukiem. Nie było drogi powrotnej. Nie będę wam nawet opisywała, ile stoczyłam tu walk, prawie w każdym pomieszczeniu były jadowite potwory. Wróciłam na korytarz i dostałam się do pomieszczenia po prawej od wejścia. Na półce coś błyszczało w ciemności. To klucz. Zabrałam go i przeszukałam pomieszczenia, w dwóch skrzyniach leżały naboje i nowa broń. Wróciłam na korytarz tymi drzwiami, którymi weszłam do sali. Skierowałam się dalej na prawo. Przy rogu były kolejne drzwi. Otwarłam je i znalazłam się w dużej kostnicy. Jedyne co tam znalazłam, to wzmocnienie zbroi. W głębi między kotarami było przejście do małego biura. Tam na stoliku w szkatułce leżał klucz, a w skrzyni HP180. Zabrałam wszystko i skorzystałam z telefonu. Teraz wróciłam do zamkniętych drzwi po lewej od wejścia. Wewnątrz znalazłam narzędzia do polepszenia broni i jej wzmocnienie. Na apteczce, za komorą z ostrzeżeniem o radioaktywności leżał klucz. Następny znalazłam przy zwęglonych zwłokach. Wróciłam do korytarza i przeszłam do przeszklonych drzwi na jego końcu, gdzie ponownie zobaczyłam zjawę dziewczynki. Nacisnęłam przycisk na ścianie i przedostałam się do następnej sekcji korytarza. Ze skrzyni zabrałam nową broń, potem skierowałam się na lewo. Przy następnych zawalonych schodach leżało wzmocnienie. Wróciłam na korytarz i weszłam do sali po prawej. Za szklanym przedsionkiem spotkałam zupełnie nowego potwora, wytwarzał kamienne kule i pluł nimi we mnie, a one jak żywe kręciły się po pomieszczeniu. W dolnym prawym rogu pokoju znalazłam klucz. Oprócz niego znalazłam w skrzyniach narzędzie i HP90. Teraz czekało mnie ciekawe zadanie, zawsze byłam nogą z techniki, a tu musiałam naprawić tablicę rozdzielczą. Najpierw połączyłam zerwane kable (druga opcja od góry), potem włączyłam zasilanie (pierwsza opcja). Następnie przesunęłam się obok i wcisnęłam przełączniki trzy razy. Wszystkie się zapaliły. Wsiadłam do windy i wróciłam na parter. Natychmiast skorzystałam z telefonu. Zyskałam dostęp do drzwi w głębi pomieszczenia. Za nimi była wielka sala szpitalna. W jej dolnym rogu zobaczyłam pielęgniarkę i starszego pacjenta. W sali tej znalazłam też dobrze ukrytą za szafką kartę wymienną. W następnym pokoju doznałam kolejnego widzenia. To było miejsce, które wciąż miałam przed oczami. W skrzyni znajdowała się nowa kamizelka. Od zaszokowanej pielęgniarki siedzącej w kącie dostałam kolejny klucz. Wróciłam z nią do wind. Tam otworzyła mi przejście za drzwi, gdzie widziałam zjawę Mayi. W korytarzu po lewej znalazłam wzmocnienie. Potem dostałam się do jedynego pokoju. Stoczyłam walkę z kolejnym potworem i wyciągnęłam z gratów trzydzieści naboi. Na końcu pomieszczenia były trzy pokrętła, ruszyłam pierwsze z nich i odblokowałam połączenia z górnymi piętrami. Spokojnie wróciłam do windy i wjechałam na 13. piętro. Na korytarzu przy jednych drzwiach leżały zwęglone resztki jakiegoś nieszczęśnika, blokując je skutecznie. Podeszłam do okna, widziałam przez nie jak błyszczy pomarańczowo wnętrze budynku Chryslera. Trzeba się brać do roboty. Kolejna sala i kolejna walka. Znalazłam w niej broń. Drzwi do następnych pomieszczeń były zamknięte. Znalazłam jednak sposób, by je otworzyć. Na ścianie po lewej namalowano strzałkę. Gdy przesunęłam stolik stojący obok, znalazłam przycisk. Drzwi stały otworem. Weszłam do pomieszczeń magazynowych z mnóstwem pustych klatek. W korytarzu po prawej zobaczyłam drzwi. Za nimi był telefon, zanim jednak zdążyłam sięgnąć po słuchawkę, zaatakowała mnie gromada potworów. Udało mi się je pokonać i przeszukałam zdemolowane pomieszczenie. Wśród walających się na podłodze akt była wzmianka o Mayi i klucz do windy. Zebrałam jeszcze amunicję i odtrutkę. Jak się później dowiedziałam, w tym samym czasie nad Manhattan nadleciał klucz myśliwców mający za zadanie zniszczyć mitochondrię. Potem skorzystałam z telefonu i udałam się do windy jeżdżącej na dach. Zimne nocne powietrze orzeźwiło mnie nieco. Na dachu panowała idealna cisza. Nagle poczułam wibrowanie podłogi, zza węgła pojawił się ogromny pajęczak. Boss czwarty, Pajęczak HP750. To była bułka z masłem, choć chciał mnie załatwić chytrą sztuczką - jadowitą pajęczyną przykuć do dachu, a następnie usmażyć ognistymi kulkami i rozszarpać szczypcami. Ale mu się nie udało. Biegałam daleko od niego i strzelałam z M16, który miał największy zasięg. To wystarczyło, by zabrać mu około 500HP. Potem musiałam walczyć z nim na krótki dystans, ale to była formalność. Energy Shot załatwił sprawę. Pajęczak wyrwał dziurę w powale i zniknął w czeluściach szpitala. Wtedy pojawiła się Eve. Pokazała mi kolejną cząstkę swojej mocy. Jednym skinieniem ręki zamieniła pilotów myśliwców w galaretowatą masę mitochondrii. Dwa samoloty zderzyły się w powietrzu i runęły na ulicę, trzeci leciał dalej w kierunku szpitala. Eve uniosła się w górę, a ja podbiegłam do krawędzi dachu. Zobaczyłam windę, jakiej zwykli używać czyściciele okien. Zeskoczyłam na nią w ostatniej chwili tuż przed katastrofą trzeciego myśliwca, który zamienił szczyt budynku w ogniste piekło. Nie dane mi jednak było spokojne zjechanie na dół. Razem ze mną na wąskiej kładce znalazł się pajęczak. Musiałam go zabić, zanim winda rozbiłaby się o ziemię. Dokonałam tego zaledwie
metr nad chodnikiem. Na dole czekali na mnie Daniel i Kunihiko. Zabrali mnie na posterunek do szefa, gdzie znowu mnie maglowali.

[center]DZIEŃ PIĄTY
WYZWOLENIE
[/center]

Tego dnia dostałam dwa nowe zadania. Szef powiedział, żebym zbadała okolice Chinatown, stwierdzono bowiem, że tam widziano mitochondrię po raz ostatni. A gdybym miała jeszcze ochotę i czas mogę zajrzeć do opuszczonego magazynu, gdzie zaobserwowano wzmożoną działalność zmutowanych istot. Udałam się do Chinatown. Powitała mnie grobowa cisza tego jakże malowniczego zakątka. Już kilkanaście kroków od wejścia zauważyłam dwie zamaskowane skrzynie po obu stronach uliczki. Wyciągnęłam z nich wzmocnienie zbroi i HP180. Ruszyłam dalej na rekonesans. Diabelnie niebezpieczne okazały się te ulice. Pełno na nich węży i bardzo dziwnych zmutowanych trójogonias-tych potworów. Na szczęście nie były silne. Niedaleko telefonu znalazłam jeszcze dwie skrzynie, a w nich nową broń i wzmocnienie do niej. Przy telefonie mogłam też przejść na prawo do pomieszczenia, gdzie zdobyłam M16 i narzędzie. Użyłam telefonu i przeszłam do następnego sektora. Tam zastałam Kunihiko, który pochylał się nad kanałem. Podejrzewał, że resztki mitochondrii chciały przeczekać tam na dole. Postanowiłam ruszyć ich tropem. Dostałam od Maedy klucz, a ze skrzyni przy pomniku wyciągnęłam naboje. Byłam gotowa do zejścia w ciemne korytarze. Może to brawura mnie tam zagnała, ale chciałam jak najszybciej poznać tajemnicę łączącą mnie z Eve. Kanały stanowiły sieć krzyżujących się wzajemnie korytarzy. Na dole kryło się wiele niespodzianek. Wiedziałam, że do wyjścia należy się kierować w dół (do ekranu). Postanowiłam jednak najpierw sprawdzić całe podziemia, by nie przegapić żadnego z ukrytych tam przedmiotów. Tak więc poszłam na lewo od drabiny sprawdzając korytarze po lewej ręce, aż wyszłam na zewnątrz. Potem weszłam do następnego korytarza ignorując drabinę i skierowałam się na prawo walcząc z nietoperzami oślepiającymi mnie promieniami oraz wężami i od czasu do czasu z ropuchą. Nie sposób wymienić wszystkich przedmiotów znalezionych w kanałach, część z nich była dobrze ukryta za zwałami gruzu, a niektóre leżały wprost na ziemi. W końcu podeszłam do drabiny przy basenie i wspięłam się na pomost. W skrzyni na końcu znalazłam pałkę policyjną model 3. Teraz przeszłam po pomoście i zobaczyłam rury oblepione materią mitochondrii. Pomarańczowa plazma zagotowała się, gdy podeszłam. Przez chwilę myślałam, że zaleje mnie, ale ona tylko przesiąknęła przez kratę i zniknęła w wodzie. Zeszłam na dolną platformę, gdzie musiałam stoczyć walkę z dwoma znanymi mi z podziemi opery krokodylami. Potem zabrałam ze skrzyni nową kamizelkę. Teraz podeszłam do drzwi na końcu pomostu. Za nimi był mały przedsionek, a potem sterownia. Ze skrzyni zabrałam następne naboje. Potem podeszłam do konsoli, obok zauważyłam telefon. Użyłam go. a potem zabawiłam się przyciskami na konsoli. Nacisnęłam dwa razy górny. Nic się nie stało. Potem nacisnęłam górny i dolny. Wtedy wypędziłam mitochondrię z rur. Plazma uciekła rozbijając sklepienie tunelu. Nacisnęłam jeszcze raz dolny przycisk i przeszłam do korytarza obok zobaczyć efekt swojego działania. Woda w kanale przestała płynąć i mogłam przejść do drzwi w murze po prawej. Tak dostałam się do tunelu metra na opuszczoną stację. W skrzyniach na peronie znalazłam HP180 i wzmocnienie broni. Ruszyłam dalej obok wagonów. Znalazłam tam trzydzieści naboi i kolejnego potwora Stonogę. Boss piąty, pierwsze wcielenie HP800, następne cztery części po HP150). To ciężki przeciwnik mający w zanadrzu kilka groźnych ataków. Najprostsza strategia pokonania go polega na nieustannym bieganiu i zachodzeniu go z boku. Używaj najmocniejszej broni strzelającej najwyżej dwa razy na turę, by móc uciekać przed jego atakami. Kiedy go pokonasz, podzieli się na cztery niezależne od siebie części. Teraz zadanie jest trudniejsze. Użyj tarczy, jeśli ją masz i staraj się zniszczyć kawałki jeden po drugim odżywiając się co drugą kolejkę (HI). Zabicie jednego spowoduje, że będziesz miał kawałek wolnej przestrzeni do obrony i kontrataku. Po wygranej walce pobiegłam dalej tunelem. Trafiłam na most, gdzie leżało ciało policjanta. Zabrałam mu klucz. Tutaj kończy się zawartość dysku pierwszego. Wróciłam na stację metra i pomyszkowałam po niej trochę, udało mi się dostać do wnętrza jednego z wagonów, gdzie ze skrzyń wydobyłam następną kamizelkę i dwa narzędzia. Ruszyłam dalej lewym przejściem i doszłam do telefonu, z którego z przyjemnością skorzystałam. Kawałek dalej była skrzynia z wzmocnieniem zbroi i wyjście z tuneli. Nie było jeszcze tak późno, postanowiłam więc sprawdzić magazyn. Strażnik uciekł, jak tylko dowiedział się, czego pilnował. Weszłam na zagracony teren i przeszukałam podwórko, co zaowocowało kolejnym narzędziem i nową bronią. Potem przekroczyłam próg magazynu. Było w nim wiele rupieci i silni wrogowie. Nie musiałam tam wchodzić, ale chciałam. W pierwszym magazynie w skrzyni znalazłam kamizelkę i klucz na podłodze po prawej. Na końcu pomieszczenia były drzwi. Za nimi kawałek korytarza i następne drzwi po lewej. Trafiłam do dużej sali z pomostem na piętrze Pod nim w skrzyni była amunicja. Wspięłam się po drabinie na pomost, koło telefonu znalazłam kamizelkę. Potem otworzyłam drzwi po lewej. Przeszłam na wąski pomost, gdzie stoczyłam trudną walkę z dwoma pajęczakami. Nie mogłam uciekać, więc odżywiałam się i strzelałam z broni o dalekim zasięgu do jednego, a gdy zginął do drugiego z bezpiecznej odległości. Po drugiej stronie mostka w rupieciarni wygrzebałam dwa wzmocnienia zbroi i narzędzie. Teraz musiałam tylko zjechać po linie do pomieszczenia na dole. Tam zobaczyłam wielkiego kraba. Boss szósty, HP1600. Taktyka walki z nim była prosta, musiałam zajść go z boku i strzelać w mocarne kleszcze. Kiedy jedne odpadły, zrobiłam to samo po drugiej stronie. Musiałam uważać na dwa magiczne i bardzo silne ataki. Jeden, soniczny nie był aż tak zabójczy i dawało się go uniknąć będąc z boku kraba, ale promienie z oczu na szypułkach dały mi trochę popalić. Musiałam użyć Szybkości, by ich uniknąć. Po pokonaniu go zdobyłam wyrzutnie rakiet. Siła wyjściowa 80. W kącie obok przerwanego rurociągu na ziemi leżało jeszcze jedno narzędzie. Podniosłam je korzystając z dłuższej przerwy w napływie gorącej i zabójczej pary. Teraz musiałam wrócić na górę do wyjścia, co wcale nie było takie łatwe. Walki z tutejszymi mutantami były naprawdę ciężkie. Dlatego też ucieszyłam się, gdy dotarłam do telefonu. Natychmiast go użyłam. Teraz nieco spokojniej poruszałam się do wyjścia. Jeszcze tylko jedna, dwie walki i wydostałam się na zewnątrz. Godzina była jednak młoda i szkoda mi było wracać na posterunek. Postanowiłam zatem udać się do muzeum, by dokończyć rozmowy z doktorem Hansem. Jak tylko przekroczyłam próg muzeum, zobaczyłam kątem oka postać w białym kitlu znikającą za drzwiami obok telefonów. Ruszyłam za nią po wykonaniu telefonu do Daniela. Muzeum można przejść na wiele sposobów, nie jest to lokacja liniowa. Przebiegłam następną salę i dostałam się do kolejnego pomieszczenia, które skręcało pod kątem 90. stopni. Na zakręcie za głową dinozaura znalazłam skrzynię, a w niej HP180. Pobiegłam do następnych drzwi, znów mignął mi biały fartuch. Niestety, drzwi do następnego pomieszczenia okazały się zamknięte na klucz. Wracając wyjęłam ze skrzyń nową broń i HP180. O walkach w muzeum nie będę nawet wspominać, oczywiście oprócz tych najważniejszych, gdyż odbywają się one losowo i niekoniecznie ktoś inny może napotkać te same potwory w tym samym miejscu i czasie. Jak już wspomniałam, wróciłam do holu i skierowałam swoje kroki do przejścia obok windy. Z pierwszego automatu wygrałam narzędzie, wskazując na najniższą opcję. Potem poszłam dalej. Za pustym korytarzem natknęłam się na gigantycznego skorpiona. Miałam niezłego pietra, gdy zablokował mi drogę, ale na szczęście okazał się dość łatwy do pokonania, chociaż musiałam uważać na jego jadowity oddech. Po wskazaniu na automacie opcji środkowej otrzymałam magazynek. Ruszyłam dalej w głąb muzeum. W następnym pomieszczeniu przy schodach w skrzyni znalazłam nową broń. Odpuściłam sobie na razie piętro i poszłam dalej korytarzem. Trafiłam do sali z ogromnymi kamiennymi głowami. Nie było w niej nic ciekawego, więc zawróciłam. W tej samej chwili silny wstrząs zachwiał murami wiekowego gmachu. Posypał się gruz, a wraz z nim spadły trzy istoty przypominające pancerniki. Unikałam ich toczących się ciał i dokończyłam dzieła zniszczenia. Wróciłam do schodów, na górze był jeszcze jeden automat. Wybrałam drugą opcję z góry i zabrałam nagrodę. Ruszyłam dalej. Dotarłam do sali, skąd spadły na mnie trzy pancerniki. Zobaczyłam drzwi, które prowadziły na drabinę przeciwpożarową. Na dole w skrzyni znalazłam wzmocnienie zbroi, potem wróciłam na górę. Zaraz za drzwiami znalazłam kolejny automat. Wybrałam górną opcję, nagrodę miałam w kieszeni. Ruszyłam dalej. W kolejnym pomieszczeniu powtórzyłam operację i przeszłam dalej. Teraz skręcając na prawo dotarłam do skrzyni, w której ukryta była HP400. Dalej był korytarz, za nim w holu znalazłam otwarte drzwi. Weszłam do przeszklonej sali ekspozycyjnej, kiedy ktoś zamknął je za mną. Nie miałam innego wyjścia, musiałam ewakuować się przez okno. Górna opcja. Uprzednio oczyściłam skrzynię z kamizelki. Przesunęłam się po gzymsie na lewo i zeskoczyłam na niższe piętro. Górna opcja. W ten sposób dostałam się do pomieszczenia, z którego wyszłam drzwiami po prawej. Dotarłam do korytarza, w którym stał namiot sklepowy (Museum Shop). W jego wnętrzu ukryto skrzynię, a w niej wzmocnienie zbroi. Ruszyłam dalej korytarzem. Wkrótce dotarłam do wielkiego holu. Po lewej miałam drzwi między przepierzeniami. Za nimi znajdowało się biuro ochrony obiektu. Na stole znalazłam telefon, a za nim skrzynię z następnym pistoletem. Na jednym z monitorów zobaczyłam obraz przemienionej Eve. Obok był przycisk aktywujący windy i otwierający dostęp do schodów. Opuściłam gościnne wnętrze tego pomieszczenia w sam raz, by zobaczyć jak stojący w dolnej sali szkielet Tyranozaura ożywa pod wpływem mitochondrii. Skończyły się żarty. Postanowiłam odwiedzić doktorka, by wyjaśnił mi kilka szczegółów. Zjechałam windą do holu na dole i schodami dotarłam do gabinetu Hansa. W środku był Kunihiko. Dostałam od niego pistolet. Kiedy omawialiśmy ostatnie wydarzenia, pojawił się doktor. Nie był zachwycony naszą wizytą. W czasie sprzeczki zamierzył się na mnie, ale znowu w samą porę pojawił się Daniel. Jednym ciosem powalił naukowca na ziemię. Hans powiedział nam co nieco o istocie zjawisk, z jakimi mieliśmy do czynienia. Wyznał też, iż to on był po części sprawcą tych wydarzeń. Dawno temu po wypadku, jaki miała moja matka, a z którego tylko ja uszłam z życiem, w szpitalu opiekował się mną i Mayą właśnie Hans. To on wpadł na pomysł, by stworzyć z mojej pogrążonej w śmierci klinicznej siostry nowe życie przy pomocy mitochondrii. Tak powstała... Eve. Dlatego nie zabiła mnie, jak innych. Dlatego w moich żyłach mitochondria nie odniosła ostatecznego zwycięstwa. Niestety, Hans nie dokończył swojej przemowy, strawiły go płomienie. Daniel i Kunihiko widząc to wyskoczyli przez okno. Ja nie obawiam się pasożytniczych komórek. Zdecydowana na wszystko przeszukałam tlące się jeszcze zwłoki i znalazłam klucz. Wróciłam do holu i udałam się na drugą stronę budynku, gdzie jak pamiętałam były zamknięte drzwi. Za nimi natknęłam się na ożywiony szkielet Triceratopsa. Boss siódmy, głowa 1000HP, tułów 1050HP. Strategia walki z nim wydała mi się prosta. Strzelałam przez dwie kolejki, potem czekałam na jego kontrę i uskakiwałam przed szarżą lub błyskawicami, które miotał, uzdrawiając się zamiast strzelania. Jak tylko pozbyłam się drania, wróciłam do najbliższego telefonu pamiętając, by nie przejść poza połowę pokoju. Potem wróciłam. Kiedy próbowałam dotrzeć do drzwi po przeciwnej stronie, szkielet jeszcze raz ożył i wypchnął mnie przez okno. Upadłam na twardą posadzkę i straciłam na chwilę przytomność. Kiedy się ocknęłam, zobaczyłam obok dwie skrzynie, w jednej był HP180, w drugiej trzydzieści naboi. W tym samym momencie z okna zeskoczył Tyranozaur. Rozpoczęła się druga walka. Boss ósmy, 2900HP. Ponieważ dużo walczyłam i nie obijałam się po kątach miałam już piętnasty element Parasite Energy. To najmocniejszy z moich ataków. Zmieniałam się pod jego wpływem w podobną do anioła postać i raziłam wroga po siedmiokroć zabierając mu 240HP za każdym ciosem. Niestety, nawet ten wspaniały popis nie gwarantował śmierci ogromnego potwora. Musiałam dokończyć dzieła własnymi rękami. Starałam się okrążać go i strzelać zaraz po jego ataku ogniem. Najgorsze momenty przeżyłam, gdy odskakiwał na przeciwny kraniec pola walki i wystawiał mnie na strzał, wtedy przydawał się czar Szybkości. Pokonałam go jednak i wydostałam się jedynymi drzwiami do holu na parterze. Skorzystałam z telefonu i wjechałam windą na czwarte piętro. Tam zabrałam ze skrzyni HP400 i zeszłam schodami na niższy poziom. Udałam się do pomieszczenia, w którym walczyłam z Triceratopsem. Przeszłam przez nie, ale zanim dobrze rozejrzałam się po następnym pokoju, silny wstrząs rozwalił jego ściany. Za rozbitą witryną znalazłam dwie skrzynie z narzędziem i nową bronią. Potem wspięłam się po schodach na górę. Tam za kolejnymi drzwiami zobaczyłam gniazdo Eve. Tutaj też dowiedziałam się strasznej prawdy: Eve i moja zaginiona siostra Maya to jedna i ta sama osoba. To tłumaczyło, czemu mnie wybrała i dlaczego i ja byłam odporna na działanie mitochondrii. Obie przeszłyśmy kiedyś te same eksperymenty. Te, których wspomnienia wciąż mnie nawiedza&
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

ODPOWIEDZ