Skup plastiku, sklep sportowy Hantle żeliwne 2x20kg obciążenia żeliwne, sprowadzenie zwłok z zagranicy, praca w policji testy do policji testy policja, Forum policyjne Zobacz jak zostać policjantem i jakie wymagania należy spełnić, agencja modelek, Sklep "GO TO THE SHOP" Super! zniżki, Historia Aukcji USA Copart IAA, Pożyczki pod zastaw nieruchomości, import aut z usa, busy do Niemiec - przewozy do Niemiec - busy do Niemiec pomorskie - busy zachodniopomorskie, Promocje i okazje Playstation

Deathtrap Dungeon

opisy przejścia poszczególnych misji w grze

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

Deathtrap Dungeon

Post autor: michael69 »

[center]Obrazek[/center]

Zapraszam was do zejścia w mroczne lochy pełne morderczych niespodzianek, na wyprawę jakiej jeszcze nie przeżyliście. W odległym mieście Fang stoi ponure zamczysko, a pod nim rozciąga się bezkresny labirynt mrocznych korytarzy prowadzących do bajecznego skarbca. Kto dotrze do niego, stanie się najbogatszym człowiekiem świata. Zadanie to jest jednak niezwykle trudne. Drogi do skarbu strzegą zastępy rycerzy i hordy potworów. Jeśli się zdecydowałeś podjąć takie wyzwanie, zapraszam do lektury poniższego przewodnika po poziomach LOCHÓW MORDERCZYCH PUŁAPEK, opowiedzianego w karczmie przez barbarzyńcę Chaindoga, jedynego, który zdołał wrócić cało z bezdennych czeluści.

[center]BOHATEROWIE[/center]

[center]Obrazek[/center]

CHAINDOG - Potężny barbarzyńca o nieskomplikowanym rozumie i silnych ramionach. Mało czuły na ból, jest odporniejszy od Czerwonego Lotosu, a jego ciosy roznoszą przeciwników na strzępy. Niestety, jest trochę powolny, nie tylko w myśleniu, dlatego trzeba uważać na jego defensywę.
CZERWONY LOTOS - Oto prawdziwa wojowniczka: szybka, błyskotliwa, obraca mieczem jak się patrzy. Ma jednak słabe punkty. Zbroja nie chroni jej tak dobrze, jak Chaindoga, a i ataki nie mają takiej siły. Trzeba się więcej namęczyć, by osiągnąć zwycięstwo.

[center]BRON BIAŁA[/center]
MIECZ (Sword) - Dobry na początku gry, gdy masz przeciw sobie jedynie słabszych przeciwników. Na wyszych levelach prawie bezużyteczny. Nie można nim zranić duchów i tych, których chroni magia. Lepiej więc zostawić go sobie na ostateczną okazję, a póki co zabijać czymś poręczniejszym.
MŁOT BOJOWY (Warhammer) - Skruszy każdy opór przeciwnika z krwi i kości, nie ima się istot chronionych magią. Jest potężniejszy,
ale i wolniejszy od stalowego ostrza. Trudniej też nim się bronić.
CZERWONY MIECZ (Red Sword) - Broń magiczna, doskonały do zabijania duchów i innych kreatur z koszmarów. Przydaje się też do walki z bossami. Łatwym łupem stanie się dla niego Agrash czy Czerwony Smok.
OSTRZE CZARNEJ MAGII (Black Spirit Sword) - Najpotężniejszy miecz, dostępny na najwyższych poziomach do walki ze smokiem. Niestety, rani też tego, kto go używa.
SREBRNY MIECZ (Silver Sword) - Ostrze ze srebra odbiera życie zarówno żywym jak i umarłym. Powalisz nim każdego przeciwnika, nawet tego, którego chroni magiczne zaklęcie. Postrach kościotrupów.
JADOWITY MIECZ (Venom Sword) - Doskonały na żmijobaby, które go stworzyły. Kładzie trupem pająki i wszystko, co ma ciało i kości. Nawet bezmózgie zombie padają pod nim pokotem.
MAGICZNY MŁOT BOJOWY (Magie Warhammer) - Silniejsza odmiana młota. Doskonały do zabijania szkieletów i pająków. Niestety, z powodu ciężaru dość niewygodny i powolny, zwłaszcza w sytuacji gdy przeciwników jest paru.
DŁOŃ (Unarmed) - Nie zazdroszczę ci, jeśli tylko ta ikona pozostała w twoim inventory. Oznacza to twoją rychłą śmierć, jeśli nie znajdziesz natychmiast czegokolwiek do obrony.
[center]
BROŃ PALNA
[/center]

BLUNDERBUSS - Coś na kształt prymitywnego garłacza. Dobry do walki na odległość, lub strzelania w tłum atakujących. Niestety, nie działa na szkielety
BOMBA (Bomb) - Klasyczna bomba z lontem. Potężna broń o dużym polu rażenia. Lepiej rzucać nią daleko, bo potrafi odebrać kawałek życia.
GRANATNIK (Grenadę Launcher) - Lepszy od bomby, może wystrzelić pociski dalej i celniej. Doskonały do likwidowania grup przeciwników ukrywających się za murami.
OGNISTA LANCA (Fire Lance) - Strzela ognistymi strzałami, które odbijając się od ścian rażą nawet ukrytych przeciwników. Niestety, ma słabą moc.
PIEKIELNA MACHINA (Helis Device) - Po naszemu wyrzutnia rakiet. Ładunki do niej zbierasz niemal od początku, ale nie ma ich dużo. Lepiej zostawić je dla największych bossów.
MIOTACZ OGNIA (Flamethrower) - Doskonały do szybkiego rozprawiania się z grupkami atakujących. Niestety, ładunki do niego są chyba nawet rzadziej spotykane, niż te do wyrzutni rakiet.
KREDA (Chalk) - Nie służy do zabijania, a jedynie do oznaczania drogi w labiryntach, których później kilka napotkacie. Czemu znalazła się w inventory obok broni palnej, nie wiem.
[center]CZARY[/center]

ŚWIETLIK (Firefly) - Bardzo użyteczny w ciemnych korytarzach, gdzie łatwo przegapić jakiś przedmiot czy ukryte przejście. Atut Świetlika to fakt, iż jego światło razi oczy przeciwnika.
CZAR GWIAŹDZISTY (Starspell) - Doskonały do masowego rażenia takich przeciwników, jak duchy czy szkielety.
OGNISTA KULA (Fireball) - Zabija każdą żywą istotę, doskonały na kapanki i demony. Słabo działa na nieumarłych.
GRAD OSTRZY (Razorspell) - To naprawdę potężny czar. Zabija nawet ogromne tyranozaury. Nie ima się tylko szkieletów.
ODRZUTOWNIK (Jetspell) - Razi przeciwników gradem kamieni. Dobry w użyciu wtedy, gdy wróg przeważa. Szkoda marnować go na pojedynczych oponentów.
WIELKI GRAD OSTRZY (Great Razorspell) - Dużo potężniejszy od Razorspella. Można nim razić duże grupy przeciwników.
ŁUK ENERGII (Arc of Power) - Ładunek energii rażący nawet trzech przeciwników naraz. Doskonały, gdy znajdziesz się w prawdziwych opałach.
BOJOWA ŚWINIA (War Pig) - Najzwyklejsza w świecie tresowana świnia, kamikadze z przytroczonym do grzbietu dynamitem. Pobiegnie
za przeciwnikiem i pośle go do nieba.

[center]PRZEDMIOTY[/center]

UZDRAWIACZ (Health Potion) - Klasyka, jedna flaszka to piętnaście punktów energii życiowej. Opijesz się, jak niezły pijak, zanim dojdziesz do końca gry.
ANTIDOTUM (Antidote) - Bardzo przydatny medykament, usuwa z organiwszelkie trucizny, jedna flaszka wystarczy nawet na potrójne zatrucie.
SIŁA (Strenght) - Bardzo dobry specyfik, tamtejszy anabolik. Jeden łyk, a stajesz się silny jak tur. Rozniesiesz przeciwników na strzępy. Dosłownie.
SZYBKOŚĆ (Speed) - Jak sama nazwa sugeruje, pozwala na osiągnięcie przyspieszenia koniecznego do pokonania mocniejszych przeciwników lub czasowych przeszkód.
OCHŁODNIK (Charm of Icy Cool) - Zażyty przed wejściem w płomienie całkowicie neutralizuje ich działanie, ale tylko na krótką chwilę.
TARCZA (Warding) - Ten magiczny przedmiot chroni cię przed uderzeniami przeciwnika i osłabia ich moc. Działa aż do wyczerpania podczas walki. Można z nim chodzić.
ANTYMAGIA (Anti-Magic Charm) - Neutralizuje ataki magiczne. Doskonały, by uniknąć dużych uszkodzeń w walce z kapłankami i innymi istotami potrafiącymi czarować.
NIEWIDZIALNOŚĆ (lnvisibility) - Świetne, kiedy nie masz już broni, a przed tobą wciąż wyrastają przeciwnicy. Niestety, kiedy zaatakujesz kogoś, czar pryska
ANKH (Ankh of Vitality) - Starożytny artefakt, pozwalający na podniesienie poziomu energii życiowej o sto punktów. Do użycia na miejscu znalezienia.
ZŁOTO - Monety i korony, znajdują się w wielu miejscach.

[center]PRZECIWNICY[/center]

IMPY - Małe złośliwe karzełki, lubią atakować gromadnie. Niektóre rzucają nożami. W sumie niegroźne, póki nie ma ich zbyt wiele.
ORKOWIE WOJOWNICY - Przygłupie, ogromne osiłki z mieczami. Łatwi do pokonania nawet zwykłym mieczem.
ORKOWIE DOWÓDCY - Szybsi i mocniejsi od zwykłych wojowników, potrafią się nieźle bić.
ORKOWIE KUSZNICY - Groźni w większej liczbie. Na krótki dystans prawie bezbronni.
SZAMAN UGLUK STORMFART - Boss, przywódca stada Orków. Jest niezwykle groźny. Potrafi miotać błyskawice ze swojej laski i jest odporny na czary, tylko zimna stal może pozbawić go życia. Stary potrafi się teleportować.
MINOTAURY - Wielkie i szybkie, ale niewiele myślące. Musisz się z nimi szybko rozprawić, zanim dobiorą się do ciebie.
ŻMIJOBABY - Pół kobiety, pół węże. Jadowite i groźne. Zwłaszcza gdy atakują parami. Niesamowicie silne, doskonale władają morgenszternami.
WOJOWNICZKI - Kapłanki Agrasha niższego stopnia, bardzo pewne siebie, część posiada zdolność rzucania nożami. Jadowity miecz kosi je jak zboże.
ARCYKAPŁANKI - Wyższa szkoła walki. Używaj na nie Fireballi. Dwie sztuki powinny wystarczyć. I pamiętaj, nie wchodź w bezpośredni kontakt, nawet dotknięcie jest trujące.
DEMONY - Czterorękie czarownice uzbrojone w miecze, tarcze i magię. Potraktuj je podobnie jak Arcykapłanki.
AGRASH NEKROMANTA - Boss, Czerwony Demon miotający ogniste kule. Aby go zabić, musisz posiadać Czerwony lub Jadowity Miecz. Musisz go zabić dwa razy. Uważaj, diabeł umie się teleportować.
ŻONGLERZY ŚMIERCI - Uderzają gromadnie bijąc pałkami, które trzymają w obu rękach. Najlepiej kontrować po blokach. To nie są trudni przeciwnicy.
PIEKIELNE KLAUNY - Podobnie jak żonglerzy biegają w koło i uderzają gdzie popadnie. Ta sama taktyka, zablokować i wyeliminować.
BŁAZNY KRÓLA PIEKIEŁ - Jeśli dopadnie cię banda takich hałaśliwych trefnisiów, na pewno nie będzie ci do śmiechu. Wal w nich Razorspellem.
WIELKIE AUTOMATONY - Machiny skonstruowane, by zabijać. Mogą to zrobić na dwa sposoby, ziejąc ogniem lub tnąc cię na kawałki. Albo jedno i drugie jednocześnie. Zalecam użycie Ognistej Lancy, Fireballi i Luku Mocy.
MNIEJSZE AUTOMATONY - Zwane także miotaczami ognia na kółkach. Szybkie i groźne. Najlepiej wyeliminować je bombą. Potrzeba około dziesięciu strzałów z Blunderbussa, by je zniszczyć.
SKORPIOMATONY - Przed nimi najlepiej uciekać i razić z odległości czarami, ogniem i ładunkami wybuchowymi.
KNACKERERY - Olbrzymie machiny na kółkach. Miażdżą i rozcinają. Nie do zniszczenia, możesz je tylko omijać.
BUTNICY - Podobnie jak Knackerery, te impy w stalowych buciorach są nie do zabicia, jedyny sposób by nie zginąć, to ucieczka.
ŁAPA - Ogromna zielona dłoń, która podąża za tobą jak pająk i usiłuje cię zmiażdżyć. Stosunkowo łatwa do pokonania mieczem. Najlepiej jadowitym.
SZCZURZYSKO - Tego przerośniętego gryzonia najlepiej potraktować z daleka Jetspellem, jest czuły na białą magię, a to oznacza, że boi się Srebrnego Miecza.
PAJĄKI - Dla nich, jadowitych gigantów najlepszym sposobem na szybką śmierć jest użycie Jadowitego ostrza.
TYRANOZAURY - Wielkie i bardzo silne, ale wcale nie takie odporne. Czasem nawet dwa Razorspelle potrafią urwać im łeb.
DUCHY - Powstałe z grobu są pozbawione ciała, co czyni je odpornymi na każdą broń oprócz tych noszących znamiona magiczne. Czerwony Miecz radzi sobie z nimi jak trzeba. Podobnie Srebrny.
ZOMBIE - Żywe trupy dzielą się na dwie grupy, jedne walczą mieczami, inne rzucają toporami. Te drugie są znacznie bardziej niebezpieczne. Jadowity i Srebrny Miecz.
SZKIELETY - Żeby skruszyć ich kości, trzeba co najmniej dziesięciu ciosów zwykłym mieczem. Najlepiej potraktować je Młotem lub Srebrnym Mieczem.
RYCERZE SMOCZEGO ODDECHU - Uzbrojeni w maczugi i kusze strzelają i uderzają. Musisz być cały czas w ruchu i unikać dużych grup. Dobrze potraktować ich czymś wybuchowym.
RYCERZE CZERWONEGO SMOKA - Jeden lub dwa ciosy z kontry położą ich na kamiennej posadzce. Możesz zastrzelić ich z Blunderbussa. Czterema strzałami.
RYCERZE CZARNEGO SMOKA - Wyspecjalizowani w walce wręcz, mają tylko jeden słaby punkt, nie warto ich atakować magią. Strzelać lub tłuc Magicznym Młotem.
INSEKTORZY - Dla tych mrówkopodobnych stworów nie ma lepszego terminatora niż miotacz ognia.
LATAJĄCY INSEKTORZY - Latające bestie są jadowite, ale stanowią łatwy łup. Wykończ je mieczem, zanim cię użądlą.
KRÓLOWA INSEKTORÓW - Boss, ogromna, może rozerwać człowieka na kawałki. Na szczęście nie może się poruszać, wystarczy spuścić jej na łeb parę stalaktytów i poprawić z Piekielnej Machiny.
MEDUZY - Spotkasz trzy siostry, ale tylko jedna z nich ma magiczną laskę, tę zostaw na koniec. Użyj Antymagii i walcz z nią z dystansu, ognistymi czarami i bronią palną.
SZCZUROLUD - Jedyny problem jaki napotkasz w zabijaniu szczuroludów, to ich liczebność. Proponuję Razorspelle.
SZCZUROLUD STRZELEC - Aby załatwić takiego muszkietera, musisz być nieustannie w ruchu. Z bliska nic ci nie zrobi.
SZCZUROLUD GRENADIER - To najgorszy szczurzy pomiot, potrafi celnie strzelać granatami na całkiem pokaźną odległość.
SZCZUROGR - Krzyżówka szczura z ogrem. Są ogromne, więc nie licz na bezpośrednią walkę, zabijaj je z dystansu, Blunderbussem.
KRÓL SKABULUS - Boss, szczurzy władca z dwoma gorylami i maczugą w dłoniach to groźny przeciwnik. Potrzebujesz dużo miejsca, by go zabić strzelając z odległości.
SKAŁACZ - Na tego twardziela potrzebujesz tylko jednej broni. Magiczny Młot rozbije go na pył.
KRWAWA BESTIA - Do pokonania tej przedziwnej istoty będziesz potrzebował Jadowitego ostrza, użyj też Siły i Tarczy. W takim zestawie masz szansę. Pamiętaj, by mieć Antidota.
HYDRA - Tylko Czerwony Miecz obetnie chytrze głowy hydrze. Uważaj, jedna z nich zieje ogniem, przydałby się Chłodnik albo Antymagia.
FIOLETOWY SMOK VILEFOR - Dla tego przeciwnika wykuto jedno jedyne ostrze -Miecz Czarnej Magii. Zadbaj o to, byś miał na sobie Tarczę i zapas Siły.
CZERWONY SMOK MELKOR - Tego gada musisz najpierw urobić rakietami i pociskami, nawet świniami. Potem dokończysz roboty Czerwonym Mieczem.

[center]PORADY[/center]

SAVE - Uważaj kiedy save'ujesz grę, masz tylko jeden save, na którym zapisujesz bieżący stan gry. Wracając na początek poziomu tracisz wszystkie zebrane od początku przedmioty i bronie.
BROŃ - Zmieniaj często broń, wybierając tę, która jest najskuteczniejsza na danego przeciwnika. Czerwona poświata na ikonce poinformuje cię, że dana broń jest już na wykończeniu. Broni rakietowej używaj tylko w ostateczności.

[center]Obrazek[/center]

[center]POZIOM PIERWSZY
WIEŻA (SPIRE)
[/center]

Nie wiem, czemu posłuchałem tych obiboków z karczmy. Jakie licho podkusiło mnie, by leźć do lochów? Już sam widok tego nieszczęśnika ze zbrojownią w plecach powinien mnie zniechęcić, ale gdzie tam. Chaindog to nie jakiś przybłęda. Chaindog da sobie radę, tak mówili. I poszedłem. Dopiero tutaj dotarło do mnie, na co się porwałem. A niech ich wszystkie demony. Wprawdzie jestem barbarzyńcą, ale nie szaleńcem. Skoro jednak zamknięto za mną odrzwia, nie mam wyjścia, pójdę dalej. Wielkie wrota otwarły się przede mną, jak tylko do nich podszedłem. Na psa urok, taka wasza magiczna mać, pomyślałem przechodząc próg potrójnych odrzwi. Mroczny korytarz był dziwnie cichy. Nagle z ogłuszającym skrzypieniem jedne wrota po drugich zaczęły się zamykać. I rozpętało się piekło. Ze ścian buchnęły ogniste kule, z trudem przebrnąłem przez tę nawałę ognia. Na szczęście żadna kula mnie nie trafiła. I dobrze. Przystanąłem przy dźwigni wystającej ze ściany po lewej stronie.
- Ha! Na pewno otwiera drzwi - pomyślałem rozglądając się po korytarzu. Zaciekawił mnie postument wystający ze ściany obok. Wspiąłem się na niego, a potem jeszcze wyżej pod powałę. Na sto funtów diabelskiego łajna, trzy magiczne zwoje (Razorspell) - zgarnąłem je za pazuchę, przydadzą się, oj przydadzą. Ruszyłem wąskim przejściem ciekaw, co jeszcze kryje to poddasze. Przy samym końcu znalazłem dźwigienkę. Nie zastanawiając się długo nacisnąłem uchwyt. Po drugiej stronie korytarza rozbłysło niebieskie światło. To teleport -zapamiętałem ten widok. Pewnego razu zdarzyło mi się zarzezać jednego maga, marnego zresztą. Ostatnią rzeczą, jaką zdążył zrobić przed śmiercią, było otwarcie czegoś takiego. Ani chybi, chciał mi zwiać spod topora czarci pomiot! Pytanie tylko, jak mam się dostać na tamtą stronę. Tak daleko nie doskoczę. Wróciłem do postumentu. Tutaj korytarz jest najwęższy. A niech tam, najwyżej obiję sobie ryło. Rozpędziłem się i wylądowałem na krawędzi muru. Chciałem złapać się ściany, a tu masz ci los - jeszcze dwa zwoje (Fireball). Mamy farta. Pobiegłem do teleportu. Raz kozie śmierć. Może da się wrócić do wsi. Za te zwoje miałbym piwo i dziewki na całą zimę. Błysnęło i zobaczyłem wszystkie kolory tęczy. A niech ich rozwłóczą bezdomne psy. Stałem na parapecie obok wielkiego witrażu w tym samym korytarzu. Obok leżał jeszcze jeden zwój (Fireball).
- Diabła tam, wracam na dół - pomyślałem i skoczyłem na krużganek. Wróciłem do dźwigni przy wrotach. Otworzyły się ze zgrzytem. Za nimi zamiast dalszej części twierdzy zobaczyłem małą komnatę bez żadnego wyjścia - No i masz tu lochy, skarby. Podszedłem do ściany chcąc ją opukać, a tu nagle sru! Podłoga się wali i jadę gdzieś w ciemność.

[center]POZIOM DRUGI
WIEŻA 2
[/center]

Sakramenckie diabły. Alem się wystraszył. Zjechałem chyba na samo dno piekieł. Ale mam przed sobą wyjście i jaśniej tu jakoś. Ledwie przestąpiłem próg, a już słyszę ryki i tupanie. Leci na mnie trzech zwalistych orków. Ale co mi tam, bezmózgi jedne, nosem takich wciągam, przed śniadaniem. Szast-prast i po krzyku. Leżą paskudy w kawałkach, a obok nich proszę - Klucz Srebrny. Biorę, na pewno przyda się. Rozejrzałem się po komnacie, wielgachna strasznie. Na środku klatka, a pod nią wajcha. Trza będzie otworzyć. Przy ścianach filary, trzeba wleźć jak można, kto wie co się tam kryje. I miałem rację. Na lewym Bojowa Świnia, na prawym Razorspell. Już się czuję bezpieczniej. Zszedłem z filarów i otworzyłem drzwi po lewej od wejścia. Za nimi dwa niebieskie impy, zaślinione, z nożami i widelcami w kaprawych łapkach. Mnie chcecie zjeść parchlaki, popróbujcie ostrej stali. Zszedłem po pochylni do okrągłego lochu. Dwóch orków nie wiedziało nawet, co się dzieje. Zobaczyłem na ścianie dźwignię. Druga stała na środku podłogi w celi. Za łatwe - pomyślałem i opuściłem tę na ścianie. Kawał muru odsunął się i zobaczyłem kolejną dźwignię - ta będzie właściwa. Jak tylko ją przesunąłem, usłyszałem z sąsiedniej komnaty zgrzyt. Proszę, zjechała winda na krużganek. Wjechałem do góry i przeszedłem nim do końca. Zwój Arc of Power, wielki czar, wiele wart. Wracając przesunąłem dźwignię stojącą na środku. Nic się nie stało, ale chyba dobrze zrobiłem. Zjechałem na dół i przeszedłem do drzwi po prawej. Po drodze napatoczył mi się jeszcze jeden ork, skąd te głupy się biorą? Zabrałem mu Uzdrawiacz (Health Potion). Wszedłem w krótki korytarz, na końcu krata, ale zamknięta. Na ścianie dźwignia, to ją pociągnąłem. Okazało się, że stoję na windzie, pojechałem w górę jak wypluta pestka. Wyłażę, jeszcze mi nogi drżą, atu lecą dwa impy w kapturek kopane. To i je pociąłem. Nie lubię gadów i basta. Po prawej w kącie coś błyszczy. Podchodzę, a to Czaszka. Magiczna i użyteczna, mówią na nią save czy jakoś tak. To i jej użyłem. Na ścianie obok potrzaskanych kolumn ktoś narysował kredą strzałkę. Wskazywała w górę. Wdrapałem się i co widzę, dwa impy. Stoją tyłem. I chlast je przez łeb. Wszedłem do małej komnaty z dziurą pośrodku podłogi, w dole winda, na niej ork. Na ścianie dźwignia. Na suficie dziwne otwory. A pociągnę sobie - pomyślałem. I pociągnąłem. Ze sklepienia opadło cosik i ork wybuchł. Na kawałki. A winda przyjechała. Wsiadłem i chwilę potem wędrowałem ciemnym korytarzem, jakoś tak czułem, że muszę iść przy ścianie po lewej. Czasem jakoś tak czuję. Wyskoczył na mnie ork, to go zabiłem. I zaczęło się, z muru wystrzeliły ogniste kule, ale przeleciały obok. Ha! Dobrze czułem. Poszedłem dalej, we wnęce po lewej znalazłem dźwignię, opuściłem ją i usłyszałem zgrzyt na początku korytarza. Wróciłem, patrzę wnęka a w niej dźwignia. Opuściłem ją, zgrzyt z przodu. Idę, patrzę - ściana się przesuwa, jakiś korytarz czy co. Znowu strzałka na ścianie, ktoś tu już był. Idę, a tam trzy Uzdrawiacze i jeszcze jedna dźwignia. Idę na drugi koniec korytarza, ściana się odsuwa i widzę wyjście do komnaty. Poznałem też znajomy smród, za rogiem czaił się ork. Tyle mu z tego przyszło. Wróciłem na górę i podszedłem do krawędzi. Patrzę, a tam platforma, a na niej dźwignia. Trzeba to zbadać. Zszedłem na dół i zobaczyłem podobną platformę na podłodze. Winda. Pojechałem w górę, dwa skoki i jestem przy dźwigni. Naciskam, a tu platforma podpływa i dostaję dwa zwoje Fireball. Dobrze, oj, jak dobrze. Wracam do sali pośrodku, trzasnąłem kolejnego orka aż mu Uzdrawiacz z gaci wypadł. I ciągnę wajchę. Kamienny filar przesunął się i przerobił się na schody, ale cudo! Odsłonił też kratę i Czachę. To i skorzystałem. Otworzyłem kratę, a tu słyszę za plecami tupanie. Pomiotło szatana, już macha widelcami i nożykami. Ja też coś dla was mam. Po robocie wchodzę do komnatki i patrzę, Ognista Lanca (Firelance) dobra broń, ale coś mi tu podejrzanie wygląda. Obmacuję ścianę, nagle podnosi się, za nią dźwigienka. Chrupnęło coś w głębi sali. Lecę zobaczyć, a tu jeszcze dwa impy. Zajrzałem do korytarza za windą. Krata da się otworzyć, a za nią Skrzynia i dwa Uzdrawiacze, Bomba i trzy Monety. Skarby. Wszystko moje. Wspiąłem się po kamiennych stopniach do drzwi na górze. Wchodzę do następnej komnaty i znowu mnie tknęło. Biorę w łapę zwoje Razorspela i idę, patrzę, flaszka Antidotum, za nią druga, oj w mordę, ciężko będzie. I masz - z sufitu lecą dwa pająki, to ja je buch Razorem przez łeb, po odnóżach. I leżą. A ja na windę i w górę. I znowu platformy. Naskakałem się, jak nie przymierzając zając za zającową. Ale opłaciło się: Dwa Antidota, jeden Uzdrawiacz. Wjechałem windą na górę, za kratą już widzę teleport, a tu znowu orkowie. Nie miałem litości, nie darowałem, choć znowu mnie opryskali posoką. I czym ja to spiorę?

[center]POZIOM TRZECI
WIEŻA 3
[/center]


Przeniosło mnie do jakiegoś warsztatu. Huk jak diabli, wyszedłem a tu jedzie na mnie machina piekielna, ale na szczęście mnie minęła. Lecę za nią, patrzę, a po prawej wejście do windy. To i wszedłem. Wjechałem na górę, patrzę, a przy wyjściu jakieś coś na ścianie. To w nogi! Leciwie się krata ruszyła. Miałem rację, ognie wydostały się ze ściany. Platforma, przejechałem do drugiej windy i zjechałem na dół. Tam, na zakręcie korytarza komuś wypadły trzy bomby. Przydadzą się. Patrzę, a u wylotu coś się kręci. Mały Automaton, ten umie przysmalić tyłka. To ja za bombę i pac mu w głupi łeb. Wybuchnął jak się patrzy. A ja w nogi, zanim jeszcze jaki tu przyleci. Po lewej zobaczyłem jakieś pomieszczenia To i zajrzałem. Windą zjechałem niżej zeskoczyłem na kamienny postument, potem na ziemię. Obszedłem pomieszczenie, patrzę, za oknem miecz, a na ścianie dwie dźwigienki, opuściłem je tu z sufitu suną kamienne bloki i robią mi schody. Wdrapałem się na nie i podjechałem windą na górę, tam jeszcze jedna wajcha i mam nowy miecz, zielony. Zatruty. Wracam do wyjścia, ale znowu coś mnie tknęło. Zeskoczyłem z bloku, który mnie podnosił i patrzę, a pod nim dziura. A w niej zwoje Razorspela. Wylazłem na górę i pędzę dalej. Użyłem czachy, pocieszna rzecz, w mordę, a po prawej w korytarzu znalazłem windę. Na górze kolejny skarb. Dwie bomby i dwie monety. Zjechałem na dół i idę dalej. Jeszcze jedna winda, a za nią korytarz i dwa impy na huśtawce. Psie krwie, rażą ogniem wyjście. Patrzę, dwie wajchy Ciągnę jedną, imp się smaży i leci na pysk, to ja za drugą i mam ich z głowy. Otwieram drzwi i biegiem do teleportu.

[center]POZIOM CZWARTY
WIEŻA 4
[/center]


Na samym początku Czacha. I dobrze.
Przeszedłem przez drzwi, a tu komnata horroru. Wahadła się wahają i tną na plasterki dwie kapłanki-wojowniczki. Takie sztuki. Ciekawość mnie skusiła, zeskoczyłem z pomostu w dół, a tam idą na mnie trzy z takimi dużymi kołyszącymi się... ale co ważniejsze, z mieczami w dłoni. To im pokazałem, wprawdzie nie to, co zwykłem dziewkom pokazywać, ale przynajmniej przeżyłem, a one nie. Wróciłem drzwiami do windy i jeszcze raz przebiegłem pomost. Tym razem dopadłem drzwi i w przelocie użyłem czachy za nimi. Następna komnata pełna była zgniatarek. Tłukły z sufitu aż miło. Patrzę, a tu z kanciapy wypełza półbaba, półżmija, to ja cap za Jadowity Zielony Mieczyk i młynka, a ona mnie morgensternem. Pomyślałem sobie, jak mi przydzwoniła, że nie ma zlituj się i sprytem ją trza wziąć. I biegiem między zgniatarki. I udało się, cztery tak załatwiłem, jedna po drugiej. A potem wypełzły dwie, tu użyłem Ognistej Lancy i już było po krzyku. Błysnęła w oddali czacha i otworzyło się wyjście. Lecę dalej. W następnej komnacie jeszcze się drzwi nie otworzyły na dobre, a już mam koniec miecza przy gardle. Ciąłem na dzwona jedną, potem drugą kapłankę. Szkoda ich, takie ładne, tylko fryzury mają jakieś dziwne. Widzę trzy wyjścia, poszedłem na prawo, w następnej komnacie jeszcze dwie kapłanki-wojowniczki. I te zabiłem. Potem dobrałem się do ich skarbów. W dwóch skrzyniach znalazłem dwa zwoje Razorspela i trzy Fireballe. A na dodatek Młot Bojowy (Warhammer), ciężki ale skuteczny. Po drugiej stronie, na ścianie dźwignia a dalej winda. Nacisnąłem dźwignię, winda mi zwiała, a ja wpadłem do wykopu. Patrzę, a tam leży Flaszka Siły. Przyda się, wylazłem i ściągnąłem windę. Pojechałem na górę do koszar, moich piękności, pięć ich tam jeszcze było. Ale nie została nawet jedna. Na końcu znalazłem dźwignię, która otwarła ostatnie drzwi. Zjechałem na dół i podszedłem do złotego przełącznika. Obok leżały trzy Uzdrawiacze. A potem błysnęło, jak wtedy gdy dostałem lotem w głowę po rozróbie u kowala.

[center]POZIOM PIĄTY
LABIRYNT 1
[/center]

Wylazłem z przedsionka i patrzę, a tu wysoka komnata, jakieś koła zębate, i paskudne ślepia na czółkach wgapiają się we mnie. Do okien za wysoko, nie doskoczę, trza mi iść do drzwi, ale jak? Tam ogień straszliwy i żar. Spojrzałem na drzwi po lewej. Są krótkie przerwy, doskoczyłem i pchnąłem drzwi. Otwierały się powoli, ale ja byłem bezpieczny. Przebiegłem gdy ogień ponownie zgasł i wlazłem w ciemny korytarz. Pierwsze drzwi były zamknięte. Idę dalej, a tu zza węgła buch mnie widelcem, poczwary jedne w kaptur szarpane. Oba impiska na miejscu trupem położyłem i idę dalej. Po prawej za kratą znalazłem pokrętło. To i pokręciłem. Słyszę ogień zgasł. Idę dalej. Na końcu są drzwi. Pomny wcześniejszej przygody wyciągam miecz i pcham odrzwi. A mam was, psie juchy. Rozbryznąłem oba impy po ścianach i zabrałem się do grzebania w skrzyni. Czego tam nie było. Dwa uzdrawiacze, dwa razorspelle i bomba. Zebrałem wszystko i chodu na drugą stronę czas to pieniądz, jak mawiają. Otwieram drzwi i pierwsze co widzę to dźwignia na ścianie. Opuszczam je, ze zgrzytem otwiera się cela. I wyskakuje minotaur, paskudny krowi łeb, a wielki jak szafa. Co robić, zatłukłem gadzinę i nacisnąłem kolejną dźwignie w głębi celi. Ściana na końcu korytarza odsłoniła zakamarek, a w nim Rakieta, cudo. Wracam i otwieram drugą celę. Tym razem sprawnie rozkładam bestię. Obok leży bomba. Po drugiej stronie korytarza widzę jakiś otwór, skaczę w dół, obok komnata. Wchodzę, zdradził go smród. Nie pożył długo paskud. Na filarze znalazłem dźwignię, a w skrzyni Uzdrawiacz. Wracam do pierwszego pomieszczenia i opuszczam dźwignię, to teleport, jestem znów na górze. Teraz biegiem do sali, patrzę i oczom nie wierzę. Podłoga się podniosła, czary czy jaka mechanika? Wlazłem na górę i przez okienko hop na korytarz. W rogu uzdrawiacz. łyknąłem i dalej biegnę korytarzem na lewo. Na następnym zakręcie podłoga jakaś taka jaśniejsza przeskoczyłem ją i wcisnąłem przełącznik we wnęce. Podłoga za mną się zapadła, a w ścianie pokazała się skrytka. Przeskoczyłem na korytarz. Ze skrytki wypadł zaczajony imp i gruch na ryj, do dziury. Spokojnie przeskoczyłem i zabrałem mieszek naboi do Blunderbussa. Biegnę dalej. Ze ścian buchają płomienie. Przysunąłem się do prawej i przeskoczyłem oba. Stanąłem przed drzwiami, a tu słyszę za plecami szmery. Jak się nie odwinę. Dwa impy na plasterki. Drzwi się otwierają, a zza nich następne trzy niebieskie gęby wystają. To i uciąłem. Wszedłem w korytarz, patrzę winda, nie ma rady jadę do góry, wylądowałem na piętrze. W korytarzu znalazłem dwa Uzdrawiacze. Następną windą pojechałem w górę, zebrałem trzy Uzdrawiacze i posłałem do czorta dwie niebieskie pokraki. Zjechałem na dół. Obok mostu po prawej następna winda, tą wjechałem, na końcu korytarza wcisnąłem złoty przełącznik. Myślę czas wracać na dół, a tu kolejne dwa niebieskie gady wyłażą i nożami rzucają, psie juchy. Zjechałem na dół, przeskoczyłem kawałek podłogi, który się zapadł i biegiem przez most do drugiej windy. Wjechałem na górę, na prawo od windy odkryłem ruchomą ścianę, a za nią Magiczny Młot Bojowy. Niestety, podłoga się zapadła i musiałem znowu się wspinać na górę, ale wróciłem w to samo miejsce.Patrzę, za oknem ruchoma półka, na którą da się przeskoczyć. Po niej dostałem się do maleńkiej komnaty i nacisnąłem drugi złoty przycisk. Półka się przesunęła i dobrałem się do Blunderbussa. Potem ukrytym przejściem na lewo i wpadłem na windę. Zjechałem na dół. Biegnę krużgankiem do końca ignorując dźwignię na rogu. Wpadam w korytarz, a z drzwi po prawej wypadają jeden po drugim minotaury, zużyłem na nie prawie całą amunicję. Na szczęście obok znalazłem ładunki do miotacza ognia. Wpadam za drzwi po lewej, widzę tylko, jak za kolejnymi znika imp. Zaraz, zaraz myślę sobie, co on knuje. Obmacałem ściany po prawej, górna część jednej odsunęła się i znalazłem kolejny złoty przycisk. Potem podszedłem do drzwi, za nimi następne, otwieram je i za miecz, powaliłem impa i wcisnąłem następny przycisk. Wróciłem na drewniany mostek. Kawał ściany odsunął się i przeskoczyłem na kamienną półkę. W komnacie znalazłem złoty klucz. Ściana w komnacie się odsunęła i przeszedłem w pobliże drewnianej windy, tutaj drogę zastąpiły mi dwa minotaury, okrutna to była walka, ale wierny blunderbuss rozsmarował szkarady. Wróciłem do korytarza i kluczem otworzyłem kratę. Stanąłem w windzie i pomyślałem, że najbardziej na świecie marzy mi się garniec dobrego piwa.


[center]POZIOM SZÓSTY
LABIRYNT 2
[/center]

Wjechałem tą windą na samą górę. Przede mną była mała okrągła komnata z trzema parami drzwi. Jeszcze przed nimi po prawej i po lewej były dwie wnęki, poszedłem na prawo, z mieczem w dłoni. Opłaciła się czujność. Imp czatował przy skrzyni. Zabrałem Uzdrawiacz i przeszedłem na drugą stronę. Tam dostałem ładunki do blunderbussa. Podszedłem do drzwi po prawej, znowu czujnie. Za nimi były jeszcze dwie pokraki. Opuściłem przełącznik na ścianie, ze zgrzytem otwarły się drzwi po lewej i zobaczyłem dwa impy gapiące się na coś za kratą. Po cichutku podkradłem się do nich i chlast przez łeb, jednego i drugiego. Skąd w nich tyle posoki? Przed sobą miałem dwa wyjścia i dwie dźwignie. Tak mnie tknęło, żeby pociągnąć tę po lewej. Usłyszałem jak drzwi w pierwszej komnacie się otwierają. Lecę, a tam złoty klucz, na bogów ognia i wody, już teraz! Wracam pod rozwidlenie dróg i naciskam wajchę po prawej. Idę jednak na lewo. Za drzwiami ciemna komnata, a w niej skarby. Dwa Uzdrawiacze i Miecz Ze Srebra, zaraz go wziąłem w dłoń. Dobry na upiory i umarlaki. Wyszedłem drugimi drzwiami i dostałem się do zaokrąglonego przedsionka, w nim wartę pełnił minotaur, ale zasnął skubany, na wieki wieków. Skorzystałem z okazji i użyłem czachy. Potem otworzyłem drzwi obok. Za nimi podłoga wydała mi się dziwnie krucha. Stanąłem na niej, zapadła się jedna warstwa, potem druga. Wtedy wyskoczyłem na prawą stronę, w zaułku znalazłem na postumencie Uzdrawiacz i dźwignię. Wróciłem do zapadającej się podłogi i przeskoczyłem do lewej odnogi. Tam znalazłem jeszcze jedną dźwignię i tę nacisnąłem. Teraz przyszedł czas iść dalej. Przeskoczyłem na wprost wejścia, z lewej wypadł na I mnie wygłodzony imp z obłędem w oczach. To i go zabiłem. Po prawej na ścianie zobaczyłem przycisk. Użyłem go i za ścianą poruszyły się platformy. Popatrzyłem na pomost, to musi być pułapka - pomyślałem, popędziłem po płytach z lewej, do okna na końcu, kątem oka widząc jak nad pomostem lecą wybuchowe smugi. Na parapecie znalazłem dźwignię, zasłoniłem wnękę ze strzelającą maską. Mogłem teraz wejść do następnej części labiryntu. Poszedłem na prawo, tam gdzie biegał minotaur, ciąłem go na dzwona i poszedłem dalej. Za czterema wnękami zobaczyłem dźwignię. To jakaś mania z tymi dźwigniami, jakby klamek nie znali i skobli. Jak tylko ją nacisnąłem przyleciało ze sześciu niebieskich kurdupli, ale była jatka bebechy i łby fruwały po całym korytarzu. Z wnęk zabrałem dwa Uzdrawiacze i ładunki do Blunderbussa. Przeszedłem teraz na lewo od maski, korytarz odbijał w głąb labiryntu, ale najpierw sprawdziłem komnaty po lewej. Podszedłem do Skrzyni stojącej na prawo od wejścia. Wyjąłem z niej Fireball. Obok na ścianie było pokrętło, to je przekręciłem, a co. W drugiej Skrzyni znalazłem ładunki do Blunderbussa i bomby. Była jeszcze jakaś rurka w ścianie, aż mnie ciarki przeszły, Miotacz Ognia. Taki już widziałem, opłacało się pokręcić, nie zadziałał. Poszedłem korytarzem w głąb, na końcu na podeście była dźwignia. Część podłogi zapadła się, przeskoczyłem nad dziurą i zajrzałem w głąb, a tam na kamiennych półkach całe bogactwo. Pomyślałem chwilę, choć nie jestem w tym za dobry i wymyśliłem jak tam się dostać. Przeskoczyłem na drugą stronę otworu i z krawędzi skoczyłem w przód z przewrotem. Trochę bolało, ale wylądowałem tam, gdzie chciałem. Zebrałem Coolera i Uzdrawiacze, skoczyłem tak samo na następną półkę, a potem na jeszcze jedną, tu dostałem Czerwony Klucz. Teraz wystarczyło zeskoczyć na podłogę, co i uczyniłem bez uszczerbku. Na dole czekały na mnie dwa impy. Biedne kreatury, mam miecz większy od nich całych. Za drzwiami po prawej znalazłem dźwignię. Otworzyła mi kratę na końcu korytarza. Za nią zebrałem jeszcze Uzdrawiacz, dwa Razorspelle i Fireballa. Teleportowałem się do Czachy. Ruszam z powrotem. Ale coś tu nie pasuje, platforma po lewej się nie porusza, dziwne. Skaczę na tę po prawej i biegiem do okna. Miałem rację, znowu maska się otwarła. Z parapetu przeskoczyłem na pomost i zaraz jak przeleciały pociski i pobiegłem na prawo. Zobaczyłem, że ruchoma ściana odsłoniła windę, a obok pojawiła się Czacha. Dobry omen. Pojechałem windą na górę. Tam kolejny teleport. Znalazłem się na górnej kondygnacji poziomu. Podszedłem do ściany obok kół i popchnąłem ją. Ruszyła powoli, a ja puściłem się biegiem i na lewo, o włos minął mnie deszcz strzał. Przeszedłem na prawo, kolejna ściana się odsunęła. Za nią znalazłem skarbiec. Trzy Skrzynie i Monety. Zacząłem od prawej. Zabrałem Tarczę, ze środkowej Srebrny Klucz, z lewej dwie Korony W Złocie. Z korytarza dobiegł mnie dziwny dźwięk. Ruszyłem, by to sprawdzić i nadziałem się na zombi z tasakiem i Bombami. Usiekłem trupoluda i zabrałem mu Bombę. Teraz poszedłem na pomost. Zanim doszedłem do środka, otwarły się za mną ściany i zobaczyłem dwa automatony. Potraktowałem je z Blunderbussa. Potem pobiegłem z powrotem, zabrałem dwa Uzdrawiacze, przy okazji naciskając dźwignię, po lewej od wejścia zauważyłem ścianę, która chyba coś skrywała. Odsunęła się i złapałem zwój z czarem Great Razorspell. Wróciłem na pomost i podszedłem kawałek dalej, tak jak myślałem otworzyły się ściany po drugiej stronie i pojawiły się jeszcze dwa automatony. Drzwi strzegły dodatkowo Miotacze Ognia. Jak poprzednio, rozwaliłem maszyny i wybrałem drogę na lewo po pomoście. Skręciłem za wejściem na lewo i wszedłem do ukrytej komnaty. Czego tam nie było. Piwa na przykład, ale dostałem ładunki do Blunderbussa i dwa Arc of Power oraz Warding. Poszedłem na prawo od wejścia, za ścianą było pomieszczenie, gdzie siedział automaton, zabrałem ładunki do Miotacza Ognia, które po nim zostały i nacisnąłem dźwignię, pewnie wyłączała Miotacz przy drzwiach. Wróciłem na pomost i poszedłem na lewo Skręciłem na lewo, otworzyłem duże drzwi i nacisnąłem przełącznik otwierający małe. Sprytne, nie? Za nimi znalazłem Bombę i kolejną dźwignię od Miotacza. Spokojnie wracam na pomost, a tu umarlak lezie i chce Bomby rzucać, ale nie rzucił popapraniec jeden. Biegnę po pomoście do drzwi, potem korytarzem do następnych, a tu ściana po lewej się odsuwa, nie myśląc wiele ruszyłem z Mieczem i zatłukłem trzeciego zombiaka. Zabrałem mu Bombę. Wyszedłem i znowu mnie gdzieś wyteleportnęło.

[center]POZIOM SIÓDMY
CYRK 1
[/center]

Znalazłem się w sali o trzech wyjściach. Po lewej przy kracie zobaczyłem dwie dźwignie. Którą nacisnąć, by dostać się do Czachy widocznej za prętami naprzeciw? Oto jest pytanie. Wybrałem tę po prawej, i dobrze. W następnym pomieszczeniu znalazłem też Jadowity Miecz. I dobrze, bo stary już się prawie złamał. Wypróbowałem go na dwóch żmijobabach, tnie jak nowy. Wróciłem do pierwszego pomieszczenia, krata po lewej od wejścia otworzyła się i zabrałem ze skrytki trzy Uzdrawiacze i trzy Fireballe. Znowu przeszedłem do Czachy. Tutaj miałem do wyboru dwa wyjścia, poszedłem przez drewniane drzwi. Dostałem się na rampę w kształcie krzyża. Poniżej były cztery namioty, przyjrzałem się im, lubię cyrk, zwłaszcza klaunów. Dookoła namiotów było jednak pełno ostrych pik, ale przy jednym dało się zeskoczyć, był nawet teleport. Zeskoczyłem, zebrałem dwa Uzdrawiacze i wcisnąłem złoty przełącznik. Potem teleportowałem się na górę. Wróciłem do Czachy, lepiej z niej korzystać, nigdy nie wiadomo, co się stanie. Obok, po lewej od wejścia zobaczyłem kratę, a nad nią obraz klauna, lubię klaunów, to i poszedłem tam. I byli tam klauni, nie wiedziałem, o co poszło, ale nagle rzucili się na mnie wszyscy, nawet żonglerzy. Musiałem ich zabić, tłukli mnie ile wlezie. Poszedłem dalej, za zakrętem zobaczyłem dwa impy w żelaznych buciorach, nacierały na mnie. Musiałem uciekać, skoczyłem w otwór za rogiem, w locie zebrałem jakieś Swietliki (Fireflay) i trochę Uzdrawiacza. Potem teleportnęło mnie koło namiotów. Skoro tak, to poszedłem na lewo. Drzwi były otwarte, klauni musieli się dowiedzieć, co zrobiłem, bo też się na mnie rzucili. A tak fajnie wyglądali zanim ich pociąłem. Podszedłem do następnych drzwi. Za nimi w ciemnej sali dwie żmijobaby pilnowały Jadowitego Miecza. To dobra broń, udziabałem strażniczki i zabrałem go. W skrytce za drzwiami czatowała jeszcze jedna żmija. Zapaskudziła całą ścianę. Jak wróciłem do sali, na sąsiedniej ścianie otwarło się przejście. Z prawej wyskoczyła jeszcze jedna żmija. I jeszcze jedna. Znalazłem na ścianach dwie dźwignie. Nacisnąłem je i podbiegłem do nowo otwartych drzwi. Za nimi były następne i jeszcze jedne, podłoga dziwnie skrzypiała mi pod nogami. Za trzecią parą drzwi znalazłem pudło, a w nim dwa Starspelle i Czerwony Klucz. Wybiegłem przez drzwi po przeciwnej stronie, tu podłoga też była dziwnie krucha. Kiedy wróciłem do sali, gdzie zdobyłem ostatni Miecz, przywitała mnie jeszcze jedna żmija. Poradziłem sobie. Wyszedłem na rampę miedzy namiotami, potem poszedłem na lewo, za drzwiami znowu siedzieli żonglerzy. Wyciąłem ich w pień. Nie dotykałem pudła, coś mnie tknęło. Za następnymi drzwiami w ciemnym korytarzu stały dwa następne pudła, było też jeszcze dwóch żonglerów. To staje się nudne, padają jak muchy, a drą się przy tym. Otworzyłem pudło po lewej, usłyszałem, że to po prawej otwiera się samo, dałem dyla, i dobrze zrobiłem. To była pułapka. Wróciłem po wybuchu i pozbierałem Uzdrawiacze i Tarczę. Poszedłem dalej korytarzem, przy rozwidleniu znalazłem Uzdrawiacz i dwie żmijobaby. Tak im dałem popalić, że pogubiły czar Szybkości (Speed) i Tarczę. Kawałek dalej za drzwiami kończył się poziom.

[center]POZIOM ÓSMY
CYRK 2
[/center]

Zjechałem windą i wszedłem do korytarza, za drzwiami znalazłem Czachę. Mówiłem już, że to fajna rzecz? Poszedłem dalej korytarzem, na rozwidleniu skręciłem na prawo, po chwili usłyszałem znajome dźwięki. Knackerery, jak pech to pech, boję się machin. Otwarłem drzwi i zobaczyłem ogromny metalowy twór jeżdżący wokół dźwigni. Cóż mogłem zrobić, wyczekałem moment i przesunąłem dźwignię, krata po prawej od wejścia otwarła się, wbiegłem za nią i w nagrodę dostałem trzy Złote Monety. Za rogiem w korytarzu szalał drugi Knackerer, poczekałem aż zawróci i pobiegłem za nim, po prawej była wnęka, tam przeczekałem i pobiegłem dalej gdy zawrócił. Na końcu korytarza w skrzyni znalazłem dwa Uzdrawiacze, Antidotum oraz ładunki do Blunderbussa. Wróciłem do wnęki i poczekałem aż Knackerer przejedzie na lewo, wtedy nacisnąłem dźwignię i wybiegłem na zewnątrz przez kratę. Wróciłem do rozgałęzienia korytarza i wybrałem się w drugą odnogę. Za zakrętem naskoczyło na mnie chyba ze sześciu klaunów i żonglerów. Czy oni poszaleli? Takie chudziny, z kośćmi na mój Miecz. Co to się z ludźmi wyrabia? Zabrałem im trzy Uzdrawiacze i poszedłem dalej. Za wrotami kolejna banda wyjących pomyleńców. Chyba jednak nie lubię klaunów, w ogóle cyrk przestał mi się podobać. Na ścianie przy rozwidleniu znalazłem dźwignię zamykającą wnękę, otwarłem ją. Ciekawe, do czego to może się przydać. Wszedłem w boczny korytarz, ale widzę że jest ślepo zakończony. Nagle ściana podnosi się i rusza na mnie wielki Knackerer. To ja chodu, lecę i tak sobie myślę - on jedzie za mną, jak nie wyhamuje na czas, wjedzie do wnęki. Tam go zamknę. I udało się, choć język mam do pasa. Czy tu nigdzie nie ma piwa?! Podbiegłem do końca korytarza, z którego wyjechał Knackerer. Znalazłem pokrętło. Po przekręceniu Miotacze Ognia przy wyjściu zamknęły się, dobre i to. Przeszedłem za kratę i znalazłem Czachę, za nią na wprost ruchoma ściana i skrzynia. W niej dwa Uzdrawiacze, Firefly i ładunki do Blunderbussa. Szukam jeszcze, kawałek dalej po lewej następna kryjówka. Tym razem zgarnąłem dwa Uzdrawiacze i Bombę. Za rogiem spotkałem komitet powitalny, trzy klauny. To staje się naprawdę nudne. Przeszedłem przez drzwi i korytarz, potem następne drzwi i korytarz. Doszedłem do sali, gdzie do drzwi po lewej potrzebny był Złoty Klucz, po prawej było drugie wejście. Zaszlachtowałem parę komików i wszedłem dalej. Otworzyłem drzwi, a tam stoi kapłanka i chlast mnie błyskawicą, ledwie zdążyłem użyć Tarczy (Warding), a i tak przysmaliło mi co nieco. Odpłaciłem zdzirze pięknym za nadobne, Fireballami rozniosłem ją na strzępy. Potem pozbierałem łupy, a było tego trochę. Miała małpa jedna Złoty Klucz, Arc of Power i Uzdrawiacz, na ścianach znalazłem też dwie dźwignie, otwierały dostęp do sekretnych komnat i całej masy dobroci. W jednym były trzy Uzdrawiacze i trzy Fireballe, w drugim Jetspell i Antidotum, w trzecim Razorspelle. Kiedy tak sobie je zbierałem, pojawiła się druga kapłanka i od nowa zabawa; Tarcza, Fireballe, ale na szczęście fiknęła zanim czary mi się skończyły. Zabrałem jej jeszcze jeden Arc of Power i ruszyłem do drzwi od Złotego Klucza, za nimi spotkałem trzy wcale nieśmieszne klauny i to koniec poziomu.

[center]POZIOM DZIEWIĄTY
CYRK 3
[/center]

Zaraz na początku, na skrzyżowaniu tuneli stała sobie Czacha, skorzystałem i poszedłem na lewo, wjechałem windą do małego pomieszczenia. Ktoś przywalił mi toporem, ja mu na to Fireballem, poprawiłem jeszcze Razorspellem i było po zabawie, dwóch zombi z głowy, wjechałem windą wyżej, w dziurze przecie mną coś było, wskoczyłem i wylądowałem przy Czaszce bogatszy o dwa Jetspelle, dwa Fireflaye, Arc of Power i trzy Uzdrawiacze. Poszedłem na prawo, za drzwiami zobaczyłem okrągłą budowlę, a w niej Jadowity Miecz, obszedłem powoli budynek, na końcu zobaczyłem podejrzaną szarą ścianę, popchnąłem ją i wszedłem do korytarza, idąc w górę znalazłem w schowku Czerwony Klucz. Na końcu zeskoczyłem po Miecz, mając go rozpłatałem kilka żmijobab. Czas rozejrzeć się po okolicy. Dźwignia na ścianie otworzyła kratę, w Skrzyni za nią znalazłem trzy Fireflaye, dwa Razorspelle i Starspell. Dobry zestaw. Wracając do wyjścia znalazłem jeszcze ruchomą ścianę, a za nią marzenie, cztery Uzdrawiacze i trzy Razorspelle. Resztę korytarzy pominąłem. Wróciłem do Czachy i poszedłem do windy na wprost wejścia. W Skrzyni na końcu długiego korytarza znalazłem Blunderbussa, trzy ładunki do niego i Uzdrawiacz. Po lewej były drzwi na arenę cyrkową. Ledwie na nią wszedłem, a już miałem na karku tuzin klaunów, wcale nie byli zabawni. Ja zresztą też nie, Blunderbuss załatwił sprawę. Nawet rzucający toporami zombie nie mieli nic do gadania. Otwarło się nowe przejście, w Skrzyni znalazłem Ankh of Vitality. Powiększył on moją &#3
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

Post autor: michael69 »

[center]POZIOM JEDENASTY
OTCHŁAŃ 2
[/center]

Przy mnie stała Czacha. Ruszyłem do drzwi po lewej. Zjechałem windą. Korytarz rozwidlał się, było dość ciemno. Poszedłem na lewo. Trafiłem na pięć nożowniczek, na półce znalazłem dwa Fireballe i Uzdrawiacz. Potem pokrętło. Z nowo otwartej komnaty wyskoczyła jeszcze jedna wojownicza lalunia. Przebiegłem na koniec pomieszczenia do kolejnej dźwigni, po drodze minąłem jaśniejącą płytę na podłodze. Nie ze mną te numery Agrash, staniesz na niej na chwilę i miotacz zgriluje ci odwłok. Nacisnąłem dźwignię i chodu z powrotem na rozstaj dróg przy windzie. Przeszedłem na drugą stronę. Patrzę, a tam tylko jedna panienka. Ha! Łatwy kąsek. Za nią wyskoczyły jeszcze trzy. Wszedłem do pomieszczenia z trumnami, opukałem je, a tu wylatuje Tarcza. W skrzyni po prawej znalazłem też Uzdrawiacz. Sala, w której się znalazłem bogata była w niespodzianki, na środku podłogi leżał nowiusieńki Blunderbuss. Były też nożowniczki. Ściana obok miejsca, gdzie znalazłem broń odsunęła się i zdobyłem Anti-Magic Charm. I to od razu trzy sztuki. Wspiąłem się na balkon, po lewej znalazłem dźwignię, po prawej dzwon.
Zadzwoniłem, cichy jakiś był i od razu serce mu pękło. Zeskoczyłem na dół i zrozumiałem, oto przywołałem demona. Czteroręki padł jak kawka, kiedy przyszpiliłem go Fireballami. Wróciłem do windy i wjechałem na początek poziomu, teraz kolej na drzwi po prawej. Korytarz opadał w dół, na półpiętrze znalazłem dwie ukryte komnaty. W tej po lewej była dźwignia, po prawej teleportowały się wojowniczki. Poczekałem chwilę. Zanim przyzwyczaiły oczy do ciemności, już nie żyły. Zszedłem na dół. Na rozwidleniu poszedłem w prawo. Wykończyłem wojowniczkę, za nią wysoko na ścianie znalazłem wnękę, a w niej Czachę. Obok dwie pary odrzwi, za drewnianymi Skrzynia i dwa Uzdrawiacze oraz Moneta pod ścianą. Drugie drzwi były zamknięte. Wróciłem do rozwidlenia i poszedłem w drugą stronę. We wnęce na ścianie znalazłem trzy Monety. Wszedłem do następnej komnaty. Wypadło na mnie chyba z sześć panienek, ale nie na raz. W otwartych wnękach znalazłem trzy Uzdrawiacze, dwa Fireballe, Razorspell i Jadowity Miecz. Za podnoszoną ścianą znalazłem Ankh of Vitality. Czuję się prawdziwym mocarzem, okrutnikiem. Nacisnąłem przełącznik i wróciłem do rozwidlenia. Drzwi z lewej przy Czaszce były otwarte. Za nimi napatoczyłem się na kolejne trzy wojowniczki. Zdobyłem jeszcze jeden Razorspell i Monetę. Potem dałem po łbie dwóm wojowniczkom i zabrałem im Uzdrawiacz, który ukryły w załomie muru. Na końcu za murem była jeszcze jedna lala, pilnowała srebrnej dźwigni. Jak wychodziłem od niej, zainteresowała mnie jedna ze ścian. Za nią znalazłem Srebrny Miecz, stary był już, wyszczerbiony. Przeszedłem przez otwartą kratę i podniosłem Uzdrawiacz. Korytarz prowadził w górę. Spotkałem w nim trzy wojownicze szkielety. To już przesada, nawet takie ogryzki stają do walki. Zaraz potem znalazłem Czachę i Uzdrawiacz. Zadzwoniłem kolejnym dzwonem, tym razem pojawiła się kapłanka. Chwilę trwało, zanim ją znalazłem. Znałem wszystkie jej sztuczki, nie pokonała mnie. Zabrałem jej Czerwony Klucz. Pasował do kraty w sąsiednim pomieszczeniu. Wszedłem krętym korytarzem na górę. Na końcu przeskoczyłem na półkę. Rozejrzałem się, z boku za sobą zobaczyłem inną półkę i dźwignię na ścianie. Przeskoczyłem tam i uruchomiłem platformę. Przeskoczyłem na nią, po lewej miałem przejście, ale podjechałem na prawo do ściany. Za nią była skrytka, a tam same łakocie: dwie Korony w Złocie, Fireball, Siła, Bomba. Wróciłem na platformie do przejścia. Stanąłem na końcu wąskiej półeczki przy ścianie i skoczyłem z rozbiegu na przeciwległą półkę. Użyłem pokrętła, by wyłączyć Miotacze. Potem nacisnąłem złoty przełącznik, cele otwarły się i zabrałem z nich Złoty Klucz, dwa Fireballe i dwa Razorspelle ze Skrzyni. Przeskoczyłem na drugą stronę, ale nie do wyjścia tylko do sąsiedniej komnaty. Tam dostałem ładunki do Blunderbussa i Uzdrawiacz. Ściana po prawej otworzyła się, potem następna. Pojawił się jesz cze jeden czteroręki cuch nący potwór. Po naciśnięciu dźwigni ze ściany wysunęła się półka i mogłem spokojnie przeskoczyć tam i z powrotem do wyjścia. Złotym Kluczem otwarłem kratę i windą opuściłem niegościnny, ale jakże śmiertelnie pusty poziom.

[center]POZIOM DWUNASTY
OTCHŁAŃ 3
[/center]

Zjechałem do korytarza, we wnękach znalazłem Siłę, Tarczę i Bombę. Jak tylko je wziąłem, strzelający znienacka grom rozwiał moje nadzieje na chwilę błogiego spokoju. O piwie nawet już nie myślę. Załatwiłem demona i uzyskałem dostęp do Czachy. Podniosła się kurtyna i wszedłem do dużej sali z czerwonymi filarami. Natłukłem w niej sześć wojowniczek. Potem po prawej od wejścia zobaczyłem śmieszną windę. Stanąłem na bloku skalnym, nacisnąłem kamień i podjechałem w górę. Tam na sąsiednim kamieniu leżał Blunderbuss i ładunki do niego. Zszedłem na dół, na prawo w rogu zobaczyłem zejście do ciemnego korytarza. Na jego końcu była mała pieczara. Podszedłem do ściany naprzeciw wejścia, za nią znalazłem przełącznik, zablokowałem nim ogromną kosę wiszącą na sklepieniu tak, by mnie przecięła na pół. Podszedłem do czerwonego podwyższenia i zabrałem z niego Srebrny Miecz. Wróciłem do sali i przebiegłem na drugą stronę, kolejny ciemny korytarz i tak samo, ściana naprzeciw, za nią dźwignia i blokada. Na podeście druga dźwignia. Wróciłem do sali i podszedłem do pierwszego z ciemnych korytarzy. Na ścianie zauważyłem dźwignię, gdy jej użyłem, kurtyna poszła w górę. Z nowo otwartego korytarza cuchnęło jak z chlewa. To zombie, pomyślałem. I byli tam dwaj, z toporami. Jak tylko wysłałem ich do piachu, do sali wpadła grupa kościotrupów. I zaczęła się rąbanka. Na koniec pojawił się jeszcze jeden zombie. Zdobyłem od niego Złoty Klucz i Uzdrawiacz. Przy jednym z filarów znalazłem też Antidotum. Po lewej od wejścia zauważyłem, że podłoga dziwnie wygląda, to była winda. Zjechałem na dół i ucieszyłem się. Ankh of Vitality, Blunderbuss i Tarcza to wspaniałe łupy. Wróciłem na górę i wszedłem do korytarza, z którego wylazły zombiaki. W środku plątało się jeszcze czterech bezmózgich rębaczy. Co gorsza, za nimi pojawiły się dwa demony. Po prawej zobaczyłem korytarz w dół. Ominąłem pułapkę i nacisnąłem dźwignię. Teraz poszedłem na lewo, powaliłem jeszcze jednego demona i wjechałem windą na górną kondygnację. Obok znalazłem korytarz, poszedłem w prawą odnogę i na końcu wziąłem Antidotum. W komnacie obok znalazłem Uzdrawiacz. Wróciłem do windy i przeskoczyłem z rozbiegu na drugą stronę. Tam zabrałem Antidotum. Przydało się, jak tylko otwarłem ścianę po lewej pojawiła się kapłanka. Znalazłem obok Srebrny Miecz. Otworzyłem drzwi i wszedłem w korytarze pełne strzelających pułapek, zdobyłem tam tylko Antidotum. Przeskoczyłem na poprzeczkę łączącą obie półki, a z niej na następną półkę. Wspiąłem się na podest i nacisnąłem dźwignię. Przeszedłem po platformie, która się pojawiła na następną półkę. Tu musiałem pokonać dwie kapłanki. Potem zjechałem na dół i pokonałem kolejne dwa demony. Zaczęło się robić naprawdę gorąco, ale to już był na szczęście koniec poziomu.

[center]POZIOM TRZYNASTY
OTCHŁAŃ 4
[/center]

Winda dowiozła mnie na niższą półkę. Przebiegłem do wejścia do katakumb. Po drodze zahaczyłem o Czachę. W korytarzu pobiegłem prosto, we wnęce znalazłem Srebrny Miecz. Na plecach już miałem szkielet machający żelastwem. W Skrzyni po lewej ktoś schował dwa Uzdrawiacze. Przydadzą się jak diabli. Kolejne trzy szkielety rozsypały się pod moimi ciosami. Pod ścianą po prawej stał Blunderbuss. We wnęce przy wejściu wziąłem jeszcze Antidotum. Wróciłem na półkę i zeskoczyłem na niższą po lewej. Przywitał mnie grad siekier. Zapach powinien mnie ostrzec. Zombiak dostał zza węgła trochę zimnej stali. Pobiegłem korytarzem w prawo. Za zakrętem Skrzynia. Stanąłem z boku i wyciągnąłem trzy Razorspelle, nieco dalej opuściłem wajchę. Teraz przebiegłem na lewo od wejścia, tam poszatkowałem jeszcze jednego zgniłka z siekierami. Opuściłem drugą dźwignię, krata poszła w górę. Wszedłem do kolorowego pomieszczenia. W nim rozczłonkowałem dwa szkielety. Złapałem w przelocie Uzdrawiacz i trzasnąłem w wajchę. Całe szczęście, że miałem przy sobie ostry Srebrny Miecz. Inne żelastwo nie imało się ducha. No może jeszcze Czerwony Miecz. Ale ten wolę zostawić na później. Dziwna sprawa, duch miał przy sobie Czerwony Klucz. Ciekawe, do czego mógł mu służyć? Wróciłem do korytarza po lewej, w rogu znalazłem teleport. Znalazłem się na górze. Wybiegłem na półkę i użyłem Klucza. Gruba belka zablokowała rząd kamiennych bloków, które mogły mnie zepchnąć w przepaść. Przebiegłem na drugą stronę i zeskoczyłem niżej. Załatwiłem trupiaka, który czaił się przy ścianie i skoczyłem jeszcze niżej. Koło Złotego Portalu wszedłem do katakumb. Skręciłem w lewo, złapałem leżący na podłodze Młot i skierowałem się w lewo. W Skrzyni znalazłem Siłę. W głębi pomieszczenią, przy malowidle nacisnąłem przełącznik. Do sali wpadł pająk, dziabnąłem go zza filaru i poprawiłem drugiemu, który się za nim plątał. Wybiegłem do centralnego pomieszczenia. Teraz skierowałem się w drugą stronę. Drewniana zapora cofnęła się i wbiegłem do ciemnego korytarza. Po lewej znalazłem Tarczę, po prawej Srebrny Miecz, a na końcu Złoty Klucz. Z tymi łupami wróciłem do centralnego pomieszczenia. Uruchomiłem windę, pole blokujące dostęp do katakumb zniknęło i zamiast powiewu czystego powietrza poczułem smród. Nagle powietrze zrobiło się bardzo metaliczne. Sześć zombiaków wymachiwało toporami, na szczęście w tym ścisku sami się wykańczali pomagając mi w rębaczce. W Złotym Portalu pojawił się teleport. Wróciłem na górę. Otworzyła się dalsza droga na lewo, skoczyłem dwa razy. Jeszcze w locie zobaczyłem rębacza przy ścianie, możecie mi nie wierzyć, trupiak miał wyraz zaskoczenia na twarzy. Nawet się nie bronił. Ściana za nim przesunęła się i dotarłem do następnych katakumb. Zjechałem małą windą i przebiegłem korytarz, koło ucha świsnęły mi dwa topory. Zatrzymałem się przed przepaścią i poczekałem na niezdarnych miotaczy. Gdy doczłapali do zakrętu, wyciąłem im numer. Potem przeskoczyłem na drugą stronę, zabrałem Monetę i nacisnąłem dźwignię, po czym szybko przeskoczyłem na sąsiednią półkę. Dobrze zrobiłem, bo deszcz strzał przeszył powietrze. Nacisnąłem drugą dźwignię i otwarłem kratę, teraz zabrałem Icy Cool i przeskoczyłem do korytarza. Przebiegłem na następną półkę i podbiegłem do kraty, za mną telepiąc kośćmi leciały dwa szkielety. Ale nie doleciały. Za kratą znowu sala z filarami, zebrałem cztery Monety, ale nie dotknąłem dźwigni, wcisnąłem tylko złoty przełącznik. Wróciłem na półkę, pojawiła się ruchoma platforma, przejechałem nią na drugą stronę do Czachy. Za drzwiami znalazłem dwa Uzdrawiacze i Antidotum. Wróciłem na półkę i zeskoczyłem na prawo. Wejścia broniły trzy szkielety. Można powiedzieć, że porachowałem im kości. Wbiegłem do korytarza. Na końcu po prawej znalazłem Uzdrawiacz. Kiedy wróciłem pod otwarte drzwi, zaatakował mnie pająk. Na szczęście w wykuszu obok było Antidotum. Wszedłem do następnego pomieszczenia. Po lewej za drewnianymi drzwiami znalazłem Srebrny Miecz. Obok kraty była dźwignia, dostałem się do następnego pomieszczenia. Podniosłem Srebrny Klucz i powaliłem zza filaru następnego pająka. Wróciłem do sali i przeszedłem na drugi koniec, otwarłem drzwi i wszedłem do grobowca. Na środku znalazłem Czerwony Miecz. Dookoła pojawiły się duchy, było ich z dziesięć, ale jakoś dałem sobie radę. W schowku na trumny znalazłem Uzdrawiacz. W korytarzu na końcu były jeszcze dwa, a oprócz nich ładunki do Blunderbussa, Siła i Srebrny Miecz. Obok drewnianej przegrody leżał jeszcze jeden Uzdrawiacz. Dźwignią odblokowałem drzwi i wróciłem do sali. Ostrzegł mnie jak zawsze smród. Trzech toporowych blokowało mi przez chwilę wyjście. Zginęli jeden po drugim. Pobiegłem na lewo, tam znalazłem jeszcze jedną dźwignię, przywołałem nią platformę. Z jej końca skoczyłem z rozbiegu na następną, chrupnęło mi pod nogami. Zerwałem się do ucieczki, zdążyłem na następną, zanim ta się rozsypała. Spokojnie dotarłem do Czachy. Obok znalazłem Fireballa, Ankh of Vitality, Great Razorspell i ładunek do Rakietnicy. Wróciłem na platformę i zjechałem nią na następny poziom.

[center]POZIOM PIĘTNASTY
OTCHŁAŃ 5
[/center]

Wszedłem do korytarza. Ściana po lewej podniosła się, gdy ją minąłem. Poczekałem aż przelecą strzałki i wbiegłem za nią zanim się zamknęła. Nacisnąłem dźwignię. Otworzyły się drzwi po prawej. Wbiegłem w nie i popędziłem korytarzem w dół, udało mi się wyprzedzić strumień ognia. Po prawej, w Skrzyni znalazłem dwie Monety i Fireballa. Z lewej strony była wajcha otwierająca drzwi po lewej. Wbiegłem w nie i popędziłem korytarzem. Przed końcem, po lewej we wnęce znalazłem skrzynię, a w niej dwa Uzdrawiacze. Podszedłem do ściany na końcu, podniosła się i nacisnąłem dźwignię, to samo zrobiłem w drugim końcu korytarza. Wszedłem w środkowe drzwi. W głębi sali za ruchomą ścianą nacisnąłem dźwignię i otwarłem wyjście na następną półkę. Skoczyłem z niej na lewo, dopadł mnie szkielet, powaliłem go. Skoczyłem jeszcze raz w lewo, a potem kolejny, przebiegłem półkę i wspiąłem się na następną, tam na końcu znalazłem dźwignię. Kiedy wróciłem, krata stała otworem, za nią w skrzyni znalazłem Tarczę. Wróciłem do miejsca, gdzie zabiłem szkieletora. Obok znalazłem dwa Antidota. Wszedłem w korytarz. Po lewej wąski pas ściany przesunął się i znalazłem cudowną Broń, Miotacz Rakiet. Teraz jestem ciężkozbrojny. Od razu stuknąłem sobie dwa szkielety, wszedłem do Wnęki na końcu sali. Tam zadziabałem trzeciego i zabrałem mu Uzdrawiacz. Wszedłem w drzwi po prawej od wejścia. W ostatniej wnęce po lewej czaił się pająk. W środkowej za ścianą znalazłem dźwignię, teraz tylko kilka pojedynków ze szkieletami i mogłem wyjść z sali ostatnią wnęką po prawej. Stanąłem na półce i odstrzeliłem zombiaka na sąsiedniej platformie, coś mu wypadło, przeskoczyłem więc tam i zabrałem Srebrny Klucz. Od razu go użyłem. Wróciłem na półkę i pobiegłem na lewo. Na następnej, niższej znalazłem dwie dźwignie. Najpierw nacisnąłem tę dalszą, potem bliższą i wbiegłem na małą platformę pośrodku. W czasie kiedy jechała, przeskoczyłem na stojącą po lewej płytę, z niej skoczyłem na następną. Tam nacisnąłem na ścianę i znalazłem Czachę, a obok niej Icy Cool. Otwarła się też droga po kamiennych blokach na dół. Zbiegłem po niej i dostałem się do korytarza. Sprawdziłem Skrzynię po prawej. Wyjąłem Monetę, ładunek do Rakietnicy i Blunderbussa. Po prawej znalazłem Uzdrawiacz, a na wprost wajchę. Teleportnęło mnie do innego korytarza. Tutaj też była wajcha i Skrzynia, a w niej Speed i Firefly. Wyszedłem na następną półkę. Pobiegłem na lewo, za kratą wszedłem w korytarz. Załatwiłem trzy szkielety i trafiłem na Skrzynię, w niej schowałem dwie Monety i Uzdrawiacz. Teraz to wszystko jest moje. Poszedłem dalej. Przebiegłem półką z Miotaczami Ognia w ścianach. Zatrzymałem się jednak przed zakrętem i przeskoczyłem na półkę na przeciwnej ścianie. Za drzwiami znalazłem skarb: Great Razorspell i Tarcza. Zeskoczyłem na dół, teleportowało mnie do korytarza. Kiedy wróciłem, zobaczyłem że teleport przesunął się. Zeskoczyłem na dół i poszedłem w miejsce, gdzie poprzednio był. Za ścianą w ukrytej komnacie znalazłem trzy Arc of Power. Teleportowałem się jeszcze raz i przebiegłem na koniec półki. Winda zwiozła mnie na następny poziom.

[center]POZIOM SZESNASTY
OTCHŁAŃ 6
[/center]

Znalazłem się na półce, przede mną świeciła sobie Czacha, skorzystałem z niej i poszedłem dalej, ostrożnie stąpając po wąskiej półce wysoko nad podłogą. Na rozwidleniu skręciłem na prawo. Dotarłem do następnego, tutaj też wybrałem prawą stronę, przebiegłem szybko przed przesuwającym się blokiem i zabrałem dwa Anti-Magic Charm. Wróciłem do ostatniego rozgałęzienia i poszedłem drugą odnogą, tutaj również musiałem uniknąć przesuwającej się ściany. Udało mi się przebiec na drugą stronę. Trafiłem do wąskiego przejścia, na podłodze leżała flaszka Szybkości (Speed). Na końcu przejścia znalazłem dźwignię. Opuściłem ją i wróciłem do Czachy. Teraz poszedłem prosto. W identycznym wąskim korytarzu znalazłem dwa Uzdrawiacze i Siłę. Wróciłem do rozwidlenia i wybrałem drogę po trzeciej półce. Dotarłem nią do drugiej komnaty i identycznego układu kamiennych półek. Musiałem tylko przeskoczyć na drugą stronę zawalonego muru. Znów zacząłem od prawej. Znalazłem Bombę, Arc of Power i Fireballa. Idąc na lewo wzbogaciłem się o Koronę W Złocie i użyłem przycisku. Na wprost miałem kolejną przesuwającą się ścianę. Toż to żywy przykład, że dla gospodarza grają nawet ściany. Na końcu korytarza znalazłem skrzynię, a w niej ekstra przedmioty: Great Razorspell, Tarcza. Jakoś tak pomyślałem, że chyba przydadzą się i to bardzo. Zauważyłem w oknie dwa ładunki do wyrzutni piekielnej. Ostrożnie zbliżyłem się do nich i słusznie. Za plecami otwarła się ściana i przeleciał grad strzałek. Teraz spokojnie upchałem w kieszeniach pociski i poszedłem dalej, zjechałem windą do Czachy, ale nie poszedłem dalej, wróciłem do okna. Na dole czaił się potwór, wielki zielony gad Turex jak żywy. A myślałem, żem go ubił w cyrku. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, stanąłem w oknie i chlast mu bombę, a potem następną i następną. Po czwartej zdechł w bólach i padł z rykiem. Ucieszyłem się łatwym zwycięstwem, a tu patrzę, druga gadzina leci machając krótkimi łapkami. No nie, bomby mi się skończyły, jak nic muszę prać się z nim na dole. Stojąc tak w oknie zastanawiałem się, jak bym pokonał gady, gdybym nie miał bomb. Wtedy przypomniałem sobie, co mówił kuternoga w karczmie. On tu był i zwabił takiego gada w pułapkę. Na dole jest korytarz na końcu dźwignia, pociągnął za nią, a wtedy podłoga się zapadła, buchnęły ognie piekielne i nagle znalazł się obok dymiącego steka wielkości chałupy. Chciał to zrobić jeszcze raz, ale mu się nie za bardzo udało. Stad też został kuternogą. Zjechałem windą na dół i wyszedłem poszukać owego korytarza. Był po drugiej stronie labiryntu, łatwo poznać to miejsce po jaśniejszej podłodze. Gad leciał za mną i się ugotował. Na twardo, jak jajco. Z trzewi gada wydostałem Czerwony Klucz, zeżarł go pewnie z jakimś rycerzem. Wszedłem do sekretnej komnaty, znalazłem w niej Czerwony Miecz i Arc of Power. Wróciłem do Czachy przy windzie i zacząłem badanie poziomu, zerkając co chwila, czy nie lezie jakaś paskuda. Pod oknem w Skrzyni znalazłem Jadowity Miecz i Szybkość. Idąc dalej zgarnąłem dwie Korony i po jednym Razor i Jetspellu. Obok pojawiła się czerwona Czacha i czerwona krata, zostawiłem ją jednak na później, dokończyłem najpierw obchodu i łupienia skarbów, bo to lubię najbardziej. Było tam dobra co nie miara. W sekretnym miejscu, tam gdzie znalazłem Coolera była dźwignia, ale otwierała tylko podstępne pułapki, o czym się boleśnie przekonałem. Teraz pora ruszać za kratę, pomyślałem, i wszedłem w korytarz pnący się w górę. Zanim doszedłem do końca, starłem się z demonem. W jego kryjówce znalazłem dźwignię, nacisnąłem ją i dostałem się na jakąś arenę. Zaszlachtowałem jeszcze dwa demony, aż tu nagle łubudu, ogniste kule lecą. To ten kozi pomiot Agrash we własnej osobie wyruszył na moje powitanie. Zanim się nim zająłem, wspiąłem się na jedną półkę i przeszukałem ją. W sekretnej komnacie zdobyłem Ankh of Vitality i Tarczę. Przygotowałem się na starcie z czerwonym rogaczem, wypiłem Eliksir Siły, użyłem Tarczy, wziąłem Czerwony Miecz i dalej go dziabać, rozbryzł się na kawałki, ale to nie koniec, gad wstrętny się reinkarnował, albo jakoś tak i jeszcze raz go zabiłem, tym razem na śmierć.

[center]POZIOM SIEDEMNASTY
DZWONNICA 1
[/center]

Zaraz na początku następnego poziomu zauważyłem Czachę. Za nią w owalnej sali była winda, zjechałem nią na dół. Po dwóch stronach znajdowały się dźwignie. Przy jednej nabito na pal czaszki. To zły znak, pomyślałem i podszedłem do tej drugiej. Ze ścian wystawały końcówki miotaczy płomieni. Zamknąłem oczy i pociągnąłem dźwignię. Udało się, przeżyłem. Wskoczyłem na windę, by nie kusić losu i jazda na górę. Przebiegłem pomostem do drugiej wieżycy. Nieledwie tam wpadłem, a tu pomost za mną się zawalił i z zakamarków wypadło dwóch zakutych w pancerze zbirów. Oj, nie było lekko, ale zakute pały popamiętały. Po rozczłonkowaniu komitetu powitalnego skorzystałem z drugiej windy. Zjechałem do komnaty na dole. Tutaj też było pełno miotaczy. Usłyszałem tykanie zegara. Ani chybi pułapka, szybko podbiegłem do pierwszej Skrzyni. Znalazłem Ankh. Lecę do drugiej, tam trzy Razor-spelle i trzy Fireballe. W momencie, kiedy winda ruszyła w górę, zażyłem Ochłodnika. W samą porę, buchnęły płomienie, a ja spokojnie pozbierałem resztę przedmiotów ze Skrzyń. A było tego trochę: Magiczny Młot Bojowy, Srebrny Miecz i Bomby. Ha, gdyby nie Ochłodnik nie zdążyłbym, zanim winda odjechała ogołocić dwóch Skrzyń, a tak, panisko pełną gębą. Niedługo nie będę mógł unieść tego wszystkiego. Zastanawiałem się właśnie, jak tu wyleźć, kiedy mnie wyteleportnęło. Na górę. Winda już nie działała, to i ruszyłem dalej. Na następnym pomoście powaliłem kilku ciężkozbrojnych. Młot powgniatał im co nieco. W wieżycy zabawa zaczęła się na dobre. Z dziesięciu ich rozpłaszczyłem, zanim udało się odsapnąć. Znalazłem dwie Skrzynie, z tej po lewej wyjąłem Złoty Klucz i Uzdrawiacz, z drugiej dwa Antidota. Brzydko mi to pachnie. Wyszedłem na pomost po lewej. Klepnąłem od niechcenia jakiegoś marudera i wszedłem za metalowe drzwi. Za ścianą z czaszek znalazłem Sekret, a w nim Jadowite Ostrze. W rogu opuściłem dźwignię i zjechałem na dolny poziom. Czacha zwiastowała problem. Otwarłem kratę i wyszedłem na ciemny dziedziniec. Znalazłem komnatę za kratą otwieraną Złotym Kluczem. W niej leżał sobie spokojnie Srebrny Miecz. Jednak wolałem Jadowity, tak coś czułem, że się przyda. I nie pomyliłem się, kilka pajączków wielkości krowy chciało mnie potraktować jadem. I tu ciekawa sprawa, tak je wmanewrowałem, że jeden drugiego raził i niewiele się z nimi namęczyłem. Wracając do windy znalazłem Czerwony Klucz. Wróciłem na górę, przemodelowałem kilka zbroi, wprost na delikwentach i wyszedłem wyjściem po prawej. Tam za kratą z czerwonym znakiem znalazłem trzy Uzdrawiacze i windę na następny poziom.

[center]POZIOM OSIEMNASTY
DZWONNICA 2
[/center]

Regułą już się stało, że za wejściem na poziom znajduję Czachy. Obok kolejnej z nich zauważyłem masywne odrzwia. Pierwej postanowiłem przeszukać podwórzec, a nuż coś ciekawego znajdę. I znalazłem. Złoty przycisk przy dziurze w ziemi. Nacisnąłem go i winda wyjechała z dziury, a druga zjechała z góry. Wjechałem wyżej i zdobyłem Tarczę. Na dole znalazłem jeszcze ruchomą ścianę, a za nią trzy Monety i Siłę. Jak tylko wszedłem do Sekretu, na dole pod windą pojawił się Turykozaurus Rex. Ale się zdziwił, winda na górze, a on na dole, he, he, he. Ruszyłem z powrotem, ale trafiłem na przeszkodę. Bruk zaczął się osuwać pod moimi stopami, pobiegłem środkiem i przy zakręcie przeskoczyłem na drugą stronę rozpadliny. W samą porę, na dole aż roiło się od naostrzonych pali, byłbym nadzianym facetem, bez dwóch zdań. Wszedłem w drzwi przy czaszce, wyszedłem na sąsiedni dziedziniec. Na środku stała gilotyna. Po lewej w zagrodzie było dwóch wartowników, jak tylko mnie zauważyli, rozpętało się piekło. Pilnowali świń, Bojowych Świń. Te jak usłyszały szczęk oręża, rozpierzchły się dookoła i jęły eksplodować, rozrywając wszystko dookoła. Ledwie się uchyliłem przed lecącym czerepem. W chlewikach znalazłem cztery żywe świniaki. Zbliżyłem się do metalowych drzwi i wszedłem do sali, rzucił się na mnie rycerz, za nim na środku dziwnie niestabilnej podłogi leżał Ankh. Szybko go złapałem i w nogi na podwórzec. Skierowałem się na prawo od wejścia. Znalazłem Czachę. Obok niej była Skrzynia ze strzelającą pułapką. Jakoś uniknąłem przyszpilenia i zabrałem Czerwony Klucz oraz Ładunki do Blunderbussa. Otwarłem czerwoną kratę i wszedłem do komnaty z dwiema Skrzyniami. Siekąc kolejne zastępy zakutych łbów przejrzałem, co się w nich kryło. Zabrałem dwa Uzdrawiacze i Siłę. Przedarłem się do windy i jazda. Na górze jeszcze więcej rycerzyków. Ale i trzy Starspelle znalazłem, i kolejny Magiczny Młot, i dwa Uzdrawiacze nawet. Przez metalowe drzwi wyszedłem na blanki. Przyleciał do mnie rycerzyk i poleciał, tyle że bez główki. W następnej sali to samo spotkało dwóch innych. Wyszedłem na następny kawałek murów obronnych. Skorzystałem skwapliwie z Czachy. Czekał mnie nielichy wysiłek. Musiałem przeskoczyć na odwracającą się platformę i szybko na półkę po prawej. Tam nacisnąłem dźwignię i przez odwracającą się platformę i skoczyłem na przeciwległą półkę. Tam kolejna dźwignia do opuszczenia i skok na trzecią półkę, naprzeciw wejścia. W korytarzu znalazłem windę do następnego poziomu. I nie uwierzycie, nigdzie nie było nawet kropli piwa. Co oni tu piją do diaska?

[center]POZIOM DZIEWIĘTNASTY
DZWONNICA 3
[/center]

Jak zwykle Czacha. Korytarz nie miał podłogi, oj głęboko tam było. Skoczyłem na belkę, odwróciłem się do wejścia i zobaczyłem obok inny korytarz. Przeskoczyłem tam i poszedłem korytarzem. Na końcu leżał Srebrny Miecz. Pojawił się też Czerwony Rycerz. Usiekłem go i wróciłem na belkę. Teraz skoczyłem na następną w głębi. Po lewej zebrałem dwie Bomby. Jak tylko ściana się ruszyła, dałem nogę. Udało się. Miotacz podgrzał nieco chłodną atmosferę lochów. Skoczyłem na następną belkę i przebiegłem przez zapadającą się podłogę. Na rozwidleniu skierowałem się w lewo, skacząc dotarłem na koniec korytarza i zabrałem Ładunki do Blunderbussa. Wróciłem do rozwidlenia i poszedłem na prawo. Trafiłem do korytarza z rycerzem. Jak tylko wprasowałem mu łeb do tułowia, pojawiły się duchy. Ze sześć zawodzących prześcieradeł. Srebro dało im jednak radę. Na końcu korytarza znalazłem Świetlika, dźwignię i windę. Zjechałem nią na dół. Skorzystałem z Czachy i wyszedłem na dziedziniec. Z windy po prawej od wejścia wylazła dziwna rzecz. Wielka zielona dłoń, sklasnąć mnie chciała. Uciekałem po dziedzińcu, a ona za mną, ale ją wmanewrowałem na zapadającą się podłogę i szlag ją trafił. Ja zaś wszedłem w pierwsze drzwi na lewo od wejścia. W komnacie czekało na mnie dwóch rycerzy z kuszami. Usiekłem ich. Nacisnąłem na ścianę po lewej, ale nie wszedłem, zbliżyłem się za to do ściany po prawej i też ją popchnąłem. W głębi wnęki była dźwignia i... co za niespodzianka, dwa zakute łby z kuszami. W środkowym pomieszczeniu odsunęła się ściana i znalazłem pierwszy z trzech przycisków służących do otwarcia wyjścia. Wyszedłem na podwórzec i wlazłem w drugie drzwi po lewej. Dostałem się do korytarza o czerwonych ścianach. Czaił się w nim Czerwony Rycerz, prawiem go minął, ale zachrzęścił nerwowo zbroją. Duży błąd, ale nie miał czasu go żałować. W głębi korytarza spotkałem jeszcze dwóch, szarych. Za nimi była ruchoma ściana i Sekret, w nim Magiczny Młot. Podciągnąłem się do przejścia po prawej i wszedłem w następny korytarz. Znowu, jeden czerwony i dwóch szarych. Reguła jakaś, czy co? Potem korytarz i na końcu drugi przycisk. Zjechałem windą do drzwi i znalazłem się na podwórcu. Wszedłem w kolejne drzwi. Stała Czacha, to skorzystałem. Wjechałem windą na pięterko i zgodnie z regułą, jeden czerwony, dwóch jasnych. We wnęce po prawej jedna dźwignia, na końcu korytarza druga. Zsunął się kamienny blok, wlazłem po nim wyżej. Przeskoczyłem na okno obok i pokręciłem kołem. Teraz z powrotem i wąskim przejściem do ostatniego przycisku. Wróciłem na podwórzec i wszedłem za otwarte wrota zbierając po drodze trzy Uzdrawiacze.

[center]POZIOM DWUDZIESTY
KANAŁY 1
[/center]

Przywitała mnie Czacha. Za nią znalazłem trzy przejścia, ale tylko to po prawej było dostępne. Przed wielkimi kamiennymi stopniami prowadzącymi w dół zobaczyłem na ścianie po lewej ręce otwór. Podciągnąłem się do niego i wszedłem w ciemny korytarz. Co chwilę stopniowo opadał w dół, przy końcu potknąłem się o Bombę. Wtedy też usłyszałem ryki ogrów. Zeskoczyłem z mieczem w ręce i chlast pierwszego w pusty łeb. Potem zabrałem się za drugiego. Jak tylko zginęli, wydostałem się przez kratę do sali obok, zobaczyłem kilka wyjść. To po prawej wychodziło na kamienne stopnie, przy których wszedłem do tunelu. Po lewej miałem wnękę, w której jakiś cuchnący ogr schował sobie Uzdrawiacz. Kiedy po niego poszedłem, pojawił się oburzony właściciel. W zaistniałej sytuacji i ja się oburzyłem, po krótkiej wymianie zdań pozbawiłem go rąk i nóg. Trzecim wejściem dostałem się do labiryntu. Alem się nalatał, zanim znalazłem wszystko, co chciałem. Poszedłem wzdłuż zewnętrznej ściany na prawo. Zarzezałem kilku śmierdzieli, a potem znalazłem odrzwia dębowe. Wszedłem nimi do komnaty z pomostem pośrodku. Na nim jakieś dwa obrzydliwce urządziły sobie konkurs strzelania do celu. Celem byłem oczywiście ja. Podbiegłem do drzwi po przeciwnej stronie. Za nimi była winda, którą dostałem się na wyższy poziom komnaty. Tam przywitał mnie kolejny strzelec, ale miał pecha. Zabrałem mu Czerwony Klucz i wróciłem do labiryntu, wyciągając z tyłka dobry tuzin strzał. Jeszcze was dopadnę psubraty. Poszedłem dalej na prawo, tnąc wszystkich jak popadło i plądrując zwłoki. Za kratami znalazłem dwa korytarze wiodące na górę, ale były zbyt strome i śliskie na moje ciżmy. Na górze widziałem jednak Złoty Klucz. Po chwili znalazłem zapadającą się podłogę, a pod nią teleport, to i się teleportnąłem do sali wejścia. Przebiegłem obok Czachy do wejścia po lewej. Za drzwiami ujrzałem znajomy widok. Pomost i dwa pokurcze z kuszami. Teraz ja zabawiłem się w struganie kogutków. Przebiegłem pomostem do sąsiedniej komnaty. Załatwiłem jeszcze jednego strzelca na pomoście, a potem dwóch na półkach. Zeskoczyłem na podłogę komnaty, by ją zbadać i znalazłem Miotacz Granatów oraz Bombę. Drzwiami dostałem się do windy, a potem przeskoczyłem na pomost i poszedłem dalej. Znalazłem obok windę, wjechałem nią na górę. W korytarzu przy ruchomej ścianie zaczaiły się dwa ogry. Za nimi był tylko jeden z kuszą i Złoty Klucz. Zjechałem po pochylni tam, gdzie leżał Uzdrawiacz. Wróciłem do Czachy i otwarłem trzecie drzwi wiodące na koniec poziomu.
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

Post autor: michael69 »

[center]POZIOM DWUDZIESTY PIERWSZY
KANAŁY 2
[/center]

Winda zjechała na dół. Znalazłem się w wielkiej omszałej sali. Widziałem trzy wyjścia z niej. Najpierw poszedłem na lewo. W załomie korytarza znalazłem Czachę. Zrobiłem co trzeba i wróciłem do windy. Teraz poszedłem na prawo. Na zakręcie natknąłem się na ogra, który pilnował Uzdrawiacza, kawałek dalej było jeszcze dwóch. Z miejsca, w którym się znajdowali były trzy wyjścia. Poszedłem pierwszym po lewej. Korytarz doprowadził mnie do kraty, za którą siedziało dwóch ogrów. Zabrałem im Uzdrawiacz i Fireballa. Kawałek dalej na rozgałęzieniu zobaczyłem przy kracie dwa Ładunki do Blunderbussa. Wspiąłem się po nie i natychmiast uciekłem, zanim deszcz strzałek zamienił mnie w jeża. Poszedłem dalej. Przy studni prowadzącej na niższy poziom zobaczyłem Tarczę przy kracie po prawej. Wskoczyłem po nią i wróciłem zanim dosięgły mnie wystrzelone pociski. Wróciłem do sali z trzema wyjściami. Teraz udałem się do wyjścia na podwyższeniu. Tam natknąłem się na dwa ogry z kuszami, Srebrny Miecz i dwie dźwignie. Opuściłem je i poszedłem do trzeciego wyjścia. Korytarz prowadził w dół. Kiedy znalazłem się opodal, drzwi te otworzyły się ze skrzypem. Za nimi była krypta. Szybko skróciłem o głowę pilnującego ją ogra. Podszedłem do trumny po prawej od wejścia i zabrałem z niej Siłę. Pojawił się duch. Ale nie zniknął, przeżegnałem go Srebrnym Ostrzem, podobnie jak kilku jego kompanów. Z trumien wyjąłem jeszcze dwa Uzdrawiacze, dwa mieszki Ładunków do Blunderbussa i Srebrny Miecz. Wyszedłem z krypty i wróciłem do Czachy. Przeszedłem korytarzem kawałek dalej. Znalazłem się w miejscu, gdzie była Tarcza. Przeskoczyłem na półkę po lewej. Za nią była krata i dźwignia. Obok leżał Blunderbuss. Nacisnąłem dźwignię, a wtedy z kryjówki w powale wydostał się ogr. Tłukliśmy się na jadącej w dół windzie. Fajnie było. Na dole znalazłem jeszcze jedną dźwignię i znów pojawił się ogr. W kryjówce, z której wyszedł znalazłem Skrzynię, a w niej dwie Antymagie. Poszedłem dalej korytarzem siekąc stada ogrów. Na końcu wielkiej sali z kolumnami znalazłem dwie dźwignie. Kiedy je opuściłem, otwarły się drzwi i wyszedłem z poziomu zlatując na łeb razem z kawałkami zapadającej się podłogi.

[center]POZIOM DWUDZIESTY DRUGI
KANAŁY 3
[/center]

Wylądowałem w czymś, co przypominało wnętrze mrowiska. I rzeczywiście z jaj wylęgały się mrówy, wielgachne jak buldogi hrabiego. Zatłukłem pół tuzina, zanim otwarło się przejście. Potem zbadałem ściany. Znalazłem kryjówkęm, a w niej Miotacz Płomieni i dwa Ładunki do niego. Ruszyłem korytarzem, tłukąc mrówy. Niestety, pojawiły się jeszcze jakieś latające jadowite paskudztwa. Pożądliły mnie, aż spuchłem. Ale się nie dałem, wyciąłem i je. Zjechałem po kolejnej pochylni. Rozpłatałem jeszcze parkę insektorów i złapałem flaszkę Antidotum. W korytarzu oprócz mrówy była jeszcze Czacha, kochana moja. A już się denerwowałem, czy ją jeszcze zobaczę. Chwilę później zjechałem jeszcze niżej. Zatłukłem dwa paskudniki i znalazłem kolejny schowek, a w nim Blunderbussa i dwa mieszki Ładunków oraz dwa Antidota. Potem wszedłem do dużej sali, musiałem usmażyć wszystkie insektory, zanim otwarły się drzwi. Za nimi była kolejna pochylnia. Na dole czekał na mnie pajączek, trzeba mu było policzyć nóżki. Nieco dalej w korytarzu po prawej znalazłem dziwny kawałek ściany, kiedy go popchnąłem, wsunął się w głąb. Zaraz za nim po obu stronach korytarza wyniuchałem skrytki. Z jednej wyjąłem Piekielną Machinę i pięć Pocisków do niej. Z drugiej Świetlika, trzy Fireballe i dwa mieszki Naboi do Blunderbussa. Zawróciłem do miejsca, gdzie ubiłem stawonoga. W lewej odnodze pojawił się blok kamienia, po którym wspiąłem się na podwyższenie Znalazłem na nim dwa Antidota. Kawałek dalej po zabiciu jeszcze jednego pająka trafiłem na Sekret. W nim ktoś schował dwa mieszki Naboi do Blunderbussa. Jak na zawołanie przyleciały insektory, zrobiłem grilla, z nich oczywiście. Zauważyłem kawałek zapadającej się podłogi, ale nie stawałem na nią, poszedłem dalej korytarzem. Na zakręcie leżały trzy Razorspelle. Obok było wejście na galerię nad gniazdem królowej. Upiekłem jeszcze kilka latających insektorów i zebrałem co tam tylko miały. Potem zszedłem do królowej. Walka była krótka, jeden celnie umieszczony Great Razorspell i królowa pacnęła jak długa. A ja spokojnym krokiem opuściłem gniazdo. Jedno mnie tylko gnębiło, czy tu nigdzie nie ma kropli piwa?

[center]POZIOM DWUDZIESTY TRZECI
KANAŁY 4
[/center]

Wylądowałem w wielkiej sali z kolumnami. Skorzystałem z Czachy i ostrożnie posuwałem się do przodu. Nagle z prawej wysunęła się Meduza, nie taka galaretowata, wodna, ale najprawdziwsza. Coś na kształt żmijobaby, ale bardziej trująca. Potraktowałem ją serią z Miotacza Płomieni. Poskutkowało, choć śmierdziało jak diabli. Rozejrzałem się wokoło, przy wejściu po obu stronach we wnękach znalazłem Antidota. Ruszyłem na lewo od komnaty, słusznie rozumując, że druga powinna tam urzędować. Dookoła było wiele śladów bytności najstarszej z sióstr. Zastygli w kamieniu wojownicy, muszę być czujny, by nie pójść w ich ślady. Meduza znalazła mnie po chwili, tym razem użyłem Blunderbussa. Teraz przygotowałem się do najważniejszej walki. Przeszedłem przez arkady na środku sali i zastosowałem Antymagie oraz Siłę. Nagle z ciemności wystrzelił snop zielonkawej poświaty i wolno szybował w moją stronę, uskoczyłem w bok, a on skręcił za mną, ja w drugą stronę, on to samo. Zupełnie jak żywy. Pobiegłem w kierunku, z którego się wydobywał, Antymagia sprawiała się dobrze. Nic mi się nie stało, no może z jednym wyjątkiem. Ale to dobrze, bo mam już swoje lata. Dopadłem paskudę i zanim się spodziała, usiekłem na dzwona. Zapadła błoga cisza. Postanowiłem rozejrzeć się po komnacie. Po lewej i prawej stronie arkad były kamienne podesty. Wspiąłem się na nie i zebrałem mrowie dobroci ze Skrzyń: pięć Razorspelli, dwa Fireballe, Bombę i trzy Uzdrawiacze z jednej strony, a z drugiej Miotacz Granatów i trzy Ładunki do niego, Bombę, dwa Fireballe oraz Świnię Bojową. W głębi pomieszczenia znajdował się Sekret, a w nim Ankh oraz Piekielna Machina z trzema Rakietami. Wróciłem do komnaty i wyszedłem drzwiami po przeciwnej stronie od wejścia. Za nimi była następna Czacha. Potem wspiąłem się po skrzyniach na górę, wyeliminowałem dwóch kuszników i opuściłem pomieszczenie wyjściem po prawej. Przeszedłem przez małą komnatę z filarem pośrodku. Za nią był pomost i dwie dziury. Zeskoczyłem do tej po prawej i nacisnąłem dźwignię. Na górze otworzyły się przejścia. Z jednego wypadł ogromny ogr, zabrałem mu Granatnik. Ciekawe, po co tej kreaturze tak skomplikowana broń, przecież to głup. Drugie wejście prowadziło do Przedsionka Ugluka, szamana ogrów. Tam nawiązałem nierówną walkę z czeredą kuszników. Jedni padali, zjawiali się następni. Potem pojawił się sierżant i zwykły ogr. Na końcu wylazł stary, odziany w śmieszną karminową piżamę. O małom się ze śmiechu nie przekręcił, w czym udatnie pomagały mi błyskawice, które miotał w moją stronę. Opanowałem się jednak, osłoniłem Tarczą i dawaj prać dziada. Teleportnął się, jak było gorąco, ale zaraz go dopadłem i zielona posoka zbryzgała kamienie. Jak padł, mogłem spokojnie nacisnąć złoty przycisk na ścianie i zakończyć ten etap podróży.

[center]POZIOM DWUDZIESTY CZWARTY
UMOCNIENIA 1
[/center]

Winda zwiozła mnie na wojnę. Trafiłem wprost na transzeje obronne. Wreszcie robota dla wytrawnego wojaka. Złapałem Blunderbussa i dalej na wroga. W pierwszym okopie były dwa Szczuroludy. Padły po dwóch strzałach na łebka. Wyskoczyłem z transzei i z rykiem rzuciłem się przez zasieki. Bardziej zwracałem uwagę na armaty plujące ogniem niż na ziemię, ale miałem szczęście. Nie nadepnąłem na żadną z gęsto rozłożonych min. W następnym okopie napotkałem gęstszy opór. Czułem się bosko, szczury kwiczały, a ja biegłem dalej niosąc im ołowiana strawę. Nawet kanonierzy zeskoczyli na dół, za co im w duchu dziękowałem, bo oszczędzili mi dodatkowego latania. Wspiąłem się na następny nasyp i pędzę dalej, tym razem przy ścianie, tam jak zauważyłem min nie było. W kolejnym okopie znowu cztery Szczuroludy. Jak tak dalej pójdzie, to zabraknie mi amunicji. Na ścianie okopu zauważyłem dwie dźwignie uruchamiające windy. Zjechałem tą po lewej, patrząc od wejścia. Zabiłem Szczurogra i zabrałem Czerwony Klucz oraz dwa Uzdrawiacze. Po prawej przywitał mnie szczur, w pomieszczeniu tym znalazłem Sekret, a w nim Monetę i dwa Uzdrawiacze. Idąc korytarzem na prawo zatłukłem dwa Szczurogry. Znalazłem się przy windach. Wsiadłem do bliższej od wejścia. Jadąc w górę zobaczyłem półkę po prawej. Przeskoczyłem na nią i dobrze zrobiłem, gdyż pierwsza winda okazała się pułapką. Teraz wjechałem na górę drugim wyciągiem. Znalazłem się na balkoniku nad umocnieniami. Zeskoczyłem na dół i zabiłem grenadiera. Zdobyłem przy tym Srebrny Klucz. Idąc do drugiej ściany wykończyłem jeszcze dwóch pacjentów na umocnieniach. Tam w kącie znalazłem Czachę. Cofnąłem się jeszcze do widocznych przy ścianie zejść i usiekłem dwóch grenadierów. Zabrałem im Granatniki i Ładunki do nich leżące między stanowiskami ogniowymi. Mam ich już tyle, że ledwie chodzę. Uważając na Miotacze Ognia, przedostałem się do drugiej linii obrony. Zaszedłem strażników z boku, tak najbezpieczniej i likwidowałem punkty oporu jeden po drugim. Zeskoczyłem następnie do okopu i usunąłem jeszcze dwóch strzelców. Użyłem złotego przycisku i otworzyłem ruchomą ścianę pośrodku okopu. Za nią w korytarzach zlikwidowałem czaty wroga. Teraz spokojnie wyszedłem z okopu i podszedłem do czerwonych drzwi. Za nimi był koniec poziomu.

[center]POZIOM DWUDZIESTY PIĄTY
UMOCNIENIA 2
[/center]

Dostałem się do następnych fortyfikacji tej podziemnej twierdzy. Użyłem Czachy i skradając się ruszyłem naprzód. Po kilku krokach trafiłem do kwadratowego wgłębienia. Okazało się, że to tajny teleport. Prasnęło mnie do Sekretu na dach jednego z bunkrów. Tam zdobyłem Tarczę. Obejrzałem sobie przedpole, oprócz znanych mi już niespodzianek nie było tam niczego ciekawego. Zlikwidowałem przy pomocy Ognistej Lancy wszystkich obrońców w bunkrach, a następnie przy pomocy dźwigni znajdującej się na środku przedpola wezwałem windę. Dostałem się nią do korytarzy. Poszedłem na prawo. Schodząc w dół natknąłem się na dwóch zaczajonych strażników. Z przyjemnością zakończyłem ich cierpienia. Na dole trafiłem do małej sali. Za nią ciągnął się następny korytarz, dający dostęp do szeregu wind. Te z kolei dowoziły mnie do wnętrza bunkrów. Tłukąc wroga dotarłem wreszcie do tej właściwej, z czaszkami po rogach i nacisnąłem złoty przełącznik. Obok pojawiła się Czacha. Ogromna ściana osunęła się z chrzęstem otwierając nowy sektor. Teraz wróciłem do wyjścia, kładąc następne tabuny obrońców. Szybko podbiegłem do widocznego w oddali bunkra, minąłem go bokiem i po skrzyniach wciągnąłem się na dach. Potem zeskoczyłem otworem do wnętrza. Jak już dałem sobie radę z grenadierami obejrzałem Skrzynie przy wyjściu. Znalazłem w nich trzy Uzdrawiacze i trzy Razorspelle oraz Siłę. Tak wzbogacony przeszedłem przez drzwi wiodące do następnego poziomu.

[center]POZIOM DWUDZIESTY SZÓSTY
UMOCNIENIA 3
[/center]

Zaraz na początku przyplątał się Szczurogr. Zatłukłem śmierdziela i pomajstrowałem przy czterech dźwigniach na podłodze. Otworzyło się przejście na ścianie. W nim pojawiła się jeszcze jedna Czacha. Obok znalazłem cztery Uzdrawiacze. Trafiłem do labiryntu. Pierwszą robotą było wykończenie ogromnie ogromnego szczura. Jeden strzał z bliska Razorspellem powinien wystarczyć. Teraz poszedłem na lewo, tam spadłem do ukrytego sektora. Zdobyłem w nim Szybkość i zwiałem przez teleporter, zanim Miotacze Ognia przerobiły mnie na skwarek. Po prawej od wejścia musiałem załatwić drugiego wielgachnego gryzonia. Potem dostałem się do sali z dwiema dźwigniami i zapadniami, jak mniemam na wielkie szczury. Marna technika. Wszedłem w następne drzwi. Trafiłem do sali, którą z pomostów ostrzeliwały dwa szczury. Podbiegłem do kolejnych drzwi i dostałem się nimi do korytarza, pobiegłem na górę, za drewnianymi drzwiami były wyjścia na pomosty. Odpłaciłem jednemu strzelcowi, następnie wróciłem do korytarza i otwarłem metalowe drzwi obok. Prowadziły do łącznika, w nim siedział jeszcze jeden szczur. Zabrałem mu Czerwony Klucz. Wróciłem do drzwi z czerwoną czaszką. Za nimi rozciągała się duża sala. W rogu po prawej znalazłem Tarczę. Zabrałem się ochoczo do wybijania Szczuroludów. Ze sześć kreatur wysłałem na tamten świat, zanim pojawił się król i jego dwaj goryle. Tradycyjnie już Tarcza plus Siła równa się Śmierć wroga. Spokojniuśko zebrałem trzy Uzdrawiacze i Koronę w Złocie i naciskając złoty przełącznik udałem się na następny poziom.

[center]POZIOM DWUDZIESTY SIÓDMY
INWERSJA 1
[/center]

Jak tylko wylazłem z komnaty, zaczęły mi świstać koło uszu kule z Blunderbussa. Nie wiem, czy szczurzy pomiot tak się mnie bał, czy nie umiał dobrze strzelać, tyle w tym dobrego że nie utłukli mnie od razu. A było ich pięciu. Zabrałem im zapasowe ładunki do samopałów i wsiadłem do windy. Na dole znalazłem Czachę. Obok była krata. Otworzyłem ją i rozpłatałem dwa szczurzyska na plasterki. Wchodzę do komnaty, a tu zza filaru wyskakuje Szczurogr. Co miałem zrobić, utłukłem paskuda. W rogu stały beczki z prochem, wysadziłem je, a pod nimi znalazłem Skrzynię. Trzy Fireballe paskudniki przede mną schowały. Podszedłem do drzwi, ale ściana po lewej wydała mi się dziwna. Nacisnąłem ją, i patrzcie ludziska, Sekret znalazłem, a w nim Ładunki do Blunderbussa. Idę dalej, a tu na końcu następna dziwna ściana. Wylazłem prosto na Czerwony Klucz. Obok były szczury, ale wgapiały się w drugi koniec korytarza. Czekały na mnie, psie juchy. No to je potraktowałem od zadniej strony. Doszedłem do drzwi zbierając co pogubiły, a było tego trochę. Za drzwiami czekał na mnie jeden gryzoń z Granatnikiem. Sam się zastrzelił, zanim go dopadłem, głup jeden. Z kaftana wyjąłem mu Uzdrawiacz i Granaty. Już mu nie będą potrzebne. Otwarłem kratę po prawej i wyszedłem na pomost. Tu się dopiero zaczęło. Walili we mnie z Granatników, jak myśliwi do kaczki. Ledwiem zwiał, najgorzej było na środku pomostu. Potem byli strażnicy, ale z nimi lżejsza była fatyga. Dopadłem drzwi złorzecząc, na czym świat stoi. Portki potargane i nadpalone. Jak ja stąd wylezę? Wlazłem za kratę, podniosłem z ziemi Granatnik i dwa Uzdrawiacze. Potem utłukłem dwóch strażników, którzy wlecieli jak tylko dotknąłem wajchy na ścianie. Wlazłem w korytarz, z którego wyleźli. Tam czekał mnie jeszcze Szczurogr i jakiś zafajdaniec na końcu przejścia. Nacisnąłem następną wajchę i przez kratę dostałem się do centralnego pomieszczenia. Stąd mogłem wyjść tylko jednym wyjściem. Zrobiłem to i przeszedłem do ostatniej kraty na końcu korytarza. To był chwilowy koniec moich zmagań na tym levelu.

[center]POZIOM DWUDZIESTY ÓSMY
INWERSJA 2
[/center]

Wydostałem się na kolejny wąski pomost. Tym razem naszpikowano go Miotaczami Ognia. Alem się naskakał. Dotarłem w końcu do następnych drzwi. Wystarczyło poczekać, aż ogień zgaśnie i przebiec do następnej pułapki. Za nimi dostałem się do Czachy. Co za ulga. Tutaj znowu zaczęła się stara dobra rąbanka. Jak tylko szczury legły na posadzce, przeszukałem Skrzynie. Zdobyłem Uzdrawiacz, Bombę, Starspell i Fireballa. Ruszyłem za następne odrzwia. Za nimi rozgorzała prawdziwa bitwa, powaliłem chyba z dziesięciu gryzoni, zanim wydostałem się z opresji. Wyłazili zza ruchomych ścian. Na końcu korytarza otworzyłem Sekret, w którym zastałem tylko jednego strażnika i Srebrny Klucz oraz Uzdrawiacz. Przez wyjście po prawej dostałem się do windy. Tutaj zobaczyłem upragniony widok, na środku komnaty stała lśniąca Czacha. W korytarzu było kilka ciekawie wyglądających ścian. Środkowa otworzyła się i tak znalazłem skarby: Bomby, Ładunki do Blunderbussa i Monety. Niestety, wypuściłem też z ukrytych cel kilku raptusów. Napaskudziłem tam trochę, to fakt. W głębi korytarza znalazłem pomieszczenie z trumnami. Jak tylko wszedłem, upomniały się o mnie kostuchy. Stado całe. Ledwie się od nich opędziłem. W jednaj z trumien znalazłem po walce Speed, Siłę i Ładunki do Blunderbussa. Za dziwną ścianą z oczami znalazłem następny Sekret. Na środku komnaty znajdował się Srebrny Miecz, ale czułem jakiś podstęp. Zacząłem plądrować Skrzynie. Podchodziłem do nich wzdłuż ścian. Zbierałem Czary, Fireballe i Starspelle. Potem przebiegłem przez środek zwijając miecz, zanim deszcz ostrzy nie wypełnił komnaty. Obok wejścia do komnaty otwarło się przejście do następnej wieży. Za drzwiami czaiły się dwa szczury, postrzelaliśmy sobie, dopóki nie padły. Wsiadłem do windy i zjechałem na dół. Tutaj za kratą po lewej leżała Ognista Lanca, podłoga wyglądała mi na zapadnię. Chcąc porwać Lancę, trzeba by się strasznie spieszyć, a potem uciec zanim się zawali. Wszedłem w największe drzwi i stanąłem twarzą w pyski następnych szczurów. Zrobiłem z nimi porządek, zabrałem Tarczę i dwa Uzdrawiacze. I tak zakończyłem następny etap.

[center]POZIOM DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
INWERSJA 3
[/center]

Na następnym pomoście znalazłem Czachę. Mówiłem już, że to fajna sprawa. Tak dotarłem do następnych drzwi. Za nimi stał pluton egzekucyjny. Trzech strzelców wypaliło, jak tylko otwarłem drzwi. Walnąłem im po granacie i spokojnie przedostałem się dalej. W korytarzu znalazłem cztery ruchome ściany. Za tymi po lewej od wejścia kryły się szczury. Podniosłem ścianę w głębi po prawej, zastrzeliłem stojącego tam palanta, przy okazji detonując beczki z prochem. Potem rozwaliłem gościa czającego się za oknem. Nacisnąłem dźwignie na ścianie. Otwarło się ukryte wejście po lewej, ale był w nim tylko kolejny strzelec, dalszych dwóch czaiło się w korytarzu. Wyeliminowałem ich - uff, ale trudne słowo - i podszedłem do pierwszej ruchomej ściany. W komnacie była kolejna wajcha. Otwarłem nią drzwi na końcu korytarza. Idąc do nich spotkałem kolejnych strzelców. Jak tak dalej pójdzie, oskarżą mnie o wymarcie tego gatunku. Dostałem się w końcu do windy i wjechałem piętro wyżej. Tutaj była Czacha. O bogowie, czyż to znaczy że mam znowu tłuc tych parchów? Po lewej widziałem drzwi. Wszedłem w korytarz, minąłem kratę po prawej i doszedłem do końca. Za ruchomą ścianą był następny korytarz, na jego końcu jeszcze jedna ściana. Wydostałem się obok Skrzyni. Otwarłem ją i nie czekając, co tam jest skoczyłem po Złoty Klucz znajdujący się po lewej na balkoniku. Wracając zgarnąłem ze Skrzyni Świnie, Arc of Power i Uzdrawiacz. Dobrze, że się spieszyłem. Imp w stalowym buciorze chciał mnie zadeptać, ale mu zwiałem. Uciekałem do Czachy. Znowu było pełno szczurzego pomiotu. Pobiegłem w drugą odnogę korytarza. Przy zapadającej się podłodze skoczyłem na półeczkę przy ścianie. Miała ciemniejszy kolor. Towarzystwo zapadło się razem z posadzką i miałem chwilę oddechu. Następną windą dostałem się na wyższe piętro. Ruszyłem w głąb pomieszczenia. Po lewej znalazłem Tarczę i Starspelle. Za mną uformował się kolejny komitet powitalny. Nie czekali aż się odwrócę, walili mi prosto w zadek. To mnie wkurzyło. Dałem im popalić, choć było ich z ośmiu. Nie wyszedłem jednak z pomieszczenia, otworzyłem najpierw kratę i zabrałem z trumien Fireballe, Ładunki do Miotacza, Jetspella i Razorspelle. Potem nakładłem kostusiom. Teraz wybrałem się za drzwi. Jeszcze tylko spotkanie ze szczurem i zaliczyłem kolejny etap.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY
INWERSJA 4
[/center]

Ruszyłem na lewo. Załatwiłem kolejne trzy gryzonie i zabrałem Miotacz Ognia oraz Uzdrawiacze i Tarczę. Wróciłem do wejścia. Teraz czekała mnie droga na prawo. Na końcu korytarza była dźwignia na framudze. Opuściłem ją i zjechałem windą. Na stole w następnym pokoju znalazłem Ładunki do Miotacza Płomieni, ale ktoś wychlał całe piwo, ani kropli nie zostawili, psie męty. Za drzwiami znalazłem pomost do następnej wieży i Czachę. Skorzystałem. Za drzwiami kolejne dwa szczury i dwie drogi. Poszedłem korytarzem w lewo. Zatłukłem wszystkich i z sekretnej Skrzyni wydobyłem Siłę i dwa Uzdrawiacze. Wróciłem i poszedłem na prawo. Ale nie na teleport, tylko w głąb korytarza. Minąłem jakąś windę i dotarłem do końca korytarza, tłukąc każdego wypierdka i zbierając to, co miał w kieszeniach. Pomiędzy kratami była ruchoma ściana, za nią winda. Wjechałem na górę i doszedłem do końca korytarza. Kiedy byłem blisko wyjścia z wieży, zaatakowały mnie z tyłu szczury. Skoczyłem w korytarz i prasnąłem je mieczykiem. Potem nacisnąłem wajchę na murze zewnętrznym. Na ścianie pokazały się strzałki wskazujące na pochodnię. To ani chybi wskazówka. Wszedłem do korytarza obok. Na ścianach były dwie dźwignie. Nacisnąłem tę po prawej. Drzwi się otworzyły, przyjrzałem się drzwiom i zrozumiałem znak na ścianie. Wbiegłem na zapadającą się posadzkę. Ruszyłem na prawo, za drzwiami była dźwignia, teraz na wprost otwartych drzwi, czyli na lewo od wejścia, wajcha, potem do drzwi na wprost wejścia. Uff, zdążyłem. Kolejnymi drzwiami dostałem się do teleportu. Przeteleportnęło mnie do pomieszczenia z kluczem, ale podłoga nie zapadała się. To i dobrze. Wyszedłem z pomieszczenia i otwarłem kratę naprzeciw, by zabrać Uzdrawiacz, Starspell i Ładunki do Blunderbussa. Teraz cofnąłem się do windy, którą jakiś czas temu minąłem i zjechałem na dół. Wszedłem za kratę po lewej, potem za następną i znalazłem Skrzynię, a w niej Uzdrawiacze i Tarczę. Przez okno zobaczyłem dziwne stwory. Teraz wróciłem do windy i otworzyłem prawą kratę. Ruszyłem biegiem, nie oglądając się za siebie. Miałem trzy takie stwory na karku. Dobiegłem do końca korytarza i czując ich ciosy na plecach dopadłem drewnianych drzwi. Uff, to już koniec levelu.
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

Post autor: michael69 »

[center]POZIOM TRZYDZIESTY PIERWSZY
INWERSJA 5
[/center]

Ruszyłem w kierunku środka pomostu, nagle zobaczyłem namalowaną na nim strzałkę. Stanąłem na niej i zeskoczyłem z pomostu tam, gdzie wskazywała. Znalazłem się w Sekrecie, na maleńkiej półeczce. Zdobyłem Niewidzialność. Ho, ho. Może uda mi się ją wynieść do miasta, ale sobie poużywam. Półeczka okazała się windą. Wróciłem na pomost i podszedłem do kraty na wprost wejścia. Niestety, za kratą czaiło się kilka Szczurogrów. Musiałem zużyć Niewidzialność, ale atakując znienacka pokonałem potwory. Na prawym filarze znalazłem dźwignię. Nacisnąłem ją i wszedłem do sąsiedniego pomieszczenia po Złoty Klucz. Teraz wróciłem i otwarłem ścianę na końcu pomieszczenia. Korytarzem doszedłem do miejsca, gdzie były dwie złote kraty. Otwarłem tę po prawej, potem następną i zatłukłem dwa szczurzyska czające się za mną. Potem wbiegłem w wejście, które się otworzyło. Zdobyłem tam Ankh i Ognistą Lancę. Przełączyłem złoty przycisk na ścianie i wróciłem na pomost przy początku poziomu. Teraz przeszedłem do drzwi widocznych po prawej, jeśli patrzeć od wejścia na poziom. Za nimi w okrągłym pomieszczeniu były Skrzynie i Czacha. Skorzystałem z niej, jak tylko w moich kieszeniach zniknęły wszystkie skarby - Fireballe, Uzdrawiacze, Ładunki do Blunderbussa. Pociągnąłem dźwignię na środku pomieszczenia i winda uniosła mnie do góry. A tam rozpętało się piekło. Wokół znajdowały się półki, a na nich szczury z Granatnikami. Odpowiedziałem im pięknym za nadobne. Jak skończyła się kanonada, przeskoczyłem na półkę z wajchą i opuściłem ją. Potem szybko skok z powrotem na platformę windy i skok na drugą półkę z wajchą. Po opuszczeniu jej w odpowiednio krótkim czasie, udało mi się otworzyć kraty. Za kratą po lewej były Ładunki do Piekielnej Machiny i Siła, ale zbierając je zmuszony byłem powtórzyć sekwencję skoków raz jeszcze, ale cóż to jest dla takiego pięknie zbudowanego barbarzyńcy jak ja, zwykłe ćwiczenie. Wydostałem się w ten sposób na prawy balkonik. Nacisnąłem wajchę na ścianie wyłączając ogniste pułapki i zabrałem Czerwony Klucz. Teleportnęło mnie na windę, więc zjechałem na dół, skorzystałem z Czachy i spokojnie opuściłem poziom przez czerwoną kratę.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY DRUGI
INWERSJA 6
[/center]

Przemaszerowałem do końca pomostu i zeskoczyłem na Latającego Żółwia. Spokojnie poszybowaliśmy nad otchłanią, a potem do wnętrza następnej wieży. Tam czekali na mnie strzelcy. Postrzelaliśmy sobie. Trzech ich było, ale zostałem tylko ja. Zeskoczyłem z Żółwia na posadzkę, tam gdzie stały szczury. Na dole widziałem kolejnego Ankha, ale coś mi to śmierdziało pułapką. Otworzyłem wyjście po lewej i załatwiłem szczura i Szczurogra. Potem zabrałem Świetlika. Wróciłem do komnaty z Ankhem. Jak by tu go zabrać, kombinowałem i kręciłem się w koło. Przechodziłem koło proporca i coś mnie tknęło, by go pociągnąć. Zrobiłem to i wyteleportnęło mnie na dół do Ankha, złapałem go i błysk, znowu byłem na górze, a tam w dole morze płomieni. Wyszedłem korytarzem po prawej i trafiłem na Czachę. Ruszyłem dalej trupiąc każdą kreaturę na swojej drodze. Za drzwiami po prawej z półek zdjąłem Uzdrawiacz, Siłę i Speed. Poszedłem dalej, pociągnąłem za następny proporzec i ciach, ukryta Skrzynia, a w niej Fireball i Świetlik. Za rogiem trafiłem też na Bombę. Za dalszymi drzwiami spotkałem dwa Szczu-rogry, potem minąłem kolejne drzwi i wróciłem do punktu wyjścia. Tu skorzystałem z Czachy raz jeszcze. Pociągając kolejny proporzec otwarłem wyjście z tego poziomu.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY TRZECI
INWERSJA 7
[/center]

Na środku pomostu zeskoczyłem w dół na niższy poziom i znalazłem Tarczę. Potem teleportowałem się na górę i doszedłem do następnej wieży. Za drzwiami znalazłem się w korytarzu prowadzącym na prawo i lewo. Nacisnąłem dwie dźwignie zaczynając od prawej i zrobiłem to najszybciej jak mogłem. Potem pobiegłem na lewo. Na końcu korytarza znalazłem teleport. To i się teleportnąłem. Za okienkiem poruszał się jakiś wielgachny robot. Ja jednak nie przyglądałem się tej piekielnej konstrukcji, tylko wsiadłem na Żółwia. Jechałem sobie na nim powoli rozmyślając, cóż takiego mi zgotuje los tym razem. Dotarłem do innej wieży, albo do tej samej. Sam już nie wiem. Przeskoczyłem z Żółwia na balkonik i wszedłem do środka. Tam po prawej zobaczyłem ruchomą ścianę, to i ją otworzyłem. Za nią w kolistym korytarzu znalazłem Bomby. Poszedłem dalej. Za następną ścianą był Granatnik i Ładunki do niego. Też je wziąłem. Klepnąłem w dźwignię, aż jej drążek opadł i wyszedłem przez następne drzwi prosto w teleport. Wizgnęło mną na jakąś półkę. Zebrałem trzy Granaty, a potem postrzelałem trochę w załomy komna ty poniżej, bo wydawało mi się, że to właśnie tutaj widziałem te wielkie Automatony. I dobrze kombinował mój prymitywny łeb, cokolwiek to znaczy. Zeskoczyłem na dół i dobiłem drugiego robota, bo pierwszy już leżał. Pozbierałem co moje i wyszedłem drzwiami. Z trumien wziąłem jeszcze po prawej Ładunki do Piekielnej Machiny, a po lewej Uzdrawiacze. Stłukłem też parę duchów. Nie lubię, jak tak zawodzą za plecami. I znowu się teleportnąłem. Przeszedłem przez odrzwia i znalazłem za ścianą po prawej Sekret, a w nim Ognistą Lancę i Ładunki do Piekielnej Machiny. Potem przespacerowałem się spokojnie do końca kolistego korytarza i zakończyłem poziom. Męczyła mnie tylko jedna myśl. Gdzie tu mają piwo do diaska?

[center]POZIOM TRZYDZIESTY CZWARTY
INWERSJA 8
[/center]

Nie zgadniecie, znowu zeskoczyłem na niższy pomost i znalazłem tam Czachę. Potem podniosłem Uzdrawiacz i teleportnąłem się. Zrobiłem to ostrożnie, bo o mało nie spadłem z górnego pomostu. Znowu spacerkiem udałem się do kolejnej wieży. Tam zdjąłem z ramienia mojego wiernego przyjaciela Blunderbussa i oddałem kilka strzałów do dwóch natrętów czających się na mnie na półkach. Potem uaktywniłem wajchą windę, ale nie zjechałem. Zrobiłem esk...ekte...ekspertyment. I opłaciło się, nie wiadomo skąd wyskoczyły dwa Szczurogry. A ja im Bombkę. Bryzgi doleciały aż do mnie, ale co tam i tak już miałem na sobie bebechy ze stu kreatur. Kaftan do wymiany. Po Szczurograch pojawiły się małe Automatony. Też im dołożyłem, Granatnikiem. Potem zjechałem na dół i zacząłem plądrować Skrzynie. Zacząłem od prawej uważając, by drugi jeszcze żywy Automaton nie przysmalił mi tyłka ogniem. I tak zebrałem ze Skrzyń Granatnik i Amunicję do niego, Ładunki do Piekielnej Machiny, Fireballe, Ankh i Bojową Świnię. Potem wykończyłem Automaton. Jak tylko padł, winda na środku komnaty ruszyła i pojawił się wielki robot. Trochę się z nim pomęczyłem, ale dostałem gada. Piekielna Machina to użyteczny wynalazek. Chociaż z drugiej strony, jak go wykończyłem, to nic nie słyszałem tak wizgała. Ledwie dobiegłem do windy, ta już pędziła w dół czeluści. Kolano sobie stłukłem. Na dole czekał na mnie Żółw. Stanąłem na krawędzi i hop... na jego skorupę. Ruszyłem na spotkanie następnego poziomu.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY PIĄTY
INWERSJA 9
[/center]

Zaczęło się od Czachy. To zły znak, będzie ostro. Żółw sunął powoli i majestatycznie w ciemny korytarz. Złapałem przelatujący Granatnik. Widocznie się przyda. Uzbroiłem się w niego i jadę. Patrzę, a tu bunkry przy ścianach, w nich przyczajone psie krwie i Automatony. No to buch i zaczęło się, popijałem Uzdrawiacze, waliłem do nich i poprawiałem z Piekielnej Machiny, a z bliska z Blunderbussa. Byli też tacy jeźdźcy jak ja, tylko słabiej wyszkoleni. Jak zastrzeliłem drugiego, to postanowiłem przeskoczyć na jego Żółwia. Mój już dość oberwał i nie byłem go pewien. Skacz, gdy pojawi się napis WATCH OUT. I rzeczywiście odleciał pod bunkier, tam się schował. A ja dalej walę ze wszystkiego co mam. Szczury po prawej, Automaton po lewej, albo odwrotnie. Wreszcie zobaczyłem aż dwóch jeźdźców na raz, z lewej i z prawej. Za nimi był koniec mordęgi. Żółw dobił do półki. Przeskoczyłem na nią i ucałowawszy ziemię skorzystałem z Czachy. Teraz ruszyłem biegiem do następnej komnaty. Za wejściem skręciłem na lewo i wpadłem do szybu windy. Poważnie. Tam był Sekret, a w nim Ochłodnik i Ankh. Dobrze, myślę sobie i jazda do następnego szybu po lewej. Drugi Sekret mój: Arc of Power i Amunicja do Piekielnej Machiny i Granatnika. Teraz mogłem zająć się walką z latającymi w kółko Automatonami. Dwa były i dwa skończyły marny żywot. Walcząc z nimi biegałem oglądając arenę i znalazłem przy ścianach kupę użytecznych rzeczy, poważnie Bomby, a nawet Świnię. Tak sobie pomyślałem, że wrócę i skorzystam z Czachy, póki jeszcze mogę. I tak zrobiłem. Dobiłem Automatona i windami zjechały dwa wielkie robociska. To ja chodu w korytarz, wyciągam Piekielną Machinę i łubudu, jak się który pokaże. Za wielkie były pudła, by wleźć za mną to i zginęły. Ale to nie koniec. Teraz pokazały się skorpiony z blachy i drewna. Te mogły tu wleźć. Zatem waliłem z Ognistej Lancy i Granatnika ile się dało. I dało się. Ja żyłem, one nie. Wylazłem na arenę, pozbierałem co się dało i wyszedłem drugim wyjściem.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY SZÓSTY
SMOK 1
[/center]

Wlazłem prosto na rycerza. Dziabnął mnie, a ja mu oddałem i tak się zaczęło. Biegaliśmy po sali kolumnowej, aż tylko ja zostałem na nogach. A było ich z dziesięciu. Na szczęście koło wejścia po prawej znalazłem Srebrny Miecz. On ciął ich dużo lepiej. Wyjście jednak było zamknięte. Po prawej znalazłem ruchomą ścianę, za nią był jakiś pętak i zasłona z ognia. Poczekałem aż Miotacze wyłączą się i hop do środka. W korytarzu była wajcha. Jak ją opuściłem, pokazała się Czacha. Sprytne. Wróciłem do sali kolumnowej i stanąłem na środku. To była winda. Zjechałem na dół. Nie dotykałem wajch na ścianach. Skoczyłem do pomieszczenia, gdy ogień był najsłabszy. W Skrzyniach było mnóstwo wspaniałych rzeczy: Jadowite Ostrze, Uzdrawiacze, Fireballe, Arc of Power, Speed, Siła, Tarcza i Rakiety. Wróciłem na windę i nacisnąłem przycisk po lewej, stojąc twarzą do pomieszczenia ze Skrzyniami. Wjechałem na górę i rozejrzałem się po sali. W rogu po lewej od wyjścia znalazłem jeszcze jedną ruchomą ścianę. Za nią byli rycerze z kuszami. Zaprawiłem ich Granatami. Potem włączyłem złoty przycisk. Ruszyłem dalej kosząc jeszcze trzech naiwniaków po drodze. Ich pan oszczędzi w tym miesiącu na żołdzie. Zabrałem im Złoty Klucz i otworzyłem odrzwia. Trafiłem do windy. Jak jechałem do góry, zwietrzyłem trupi zapach. To pewnie gniazdo bestii, o której tyle się mówi. Złapałem za Jadowity Miecz i użyłem tradycyjnie Siłę i Tarczę, dodając na wszelki wypadek Speed. Stanąłem naprzeciw bestii i zanim coś zrobiła, zdzieliłem ją przez łeb Mieczem, wiedząc iż tylko jej miękkie oczy podatne są na ciosy. I tak się toczyła walka, zanim bestia nie padła w konwulsjach, a ja nie mogłem wreszcie odsapnąć. Nadwyrężyła też moją kolekcję Uzdrawiaczy. Przydały mi się Great Razorspelle. Pomyszkowałem w gnieździe, chociaż cuchnęło tu jak z wychodka za karczmą. Obok wejścia po obu stronach znalazłem komnaty, a w nich Skrzynie i precjoza: Ochłodnik, Ankh, Ładunki do Blunderbussa i Granatnika, a nawet Srebrny Miecz. Potem opuściłem to paskudne miejsce. Przy wyjściu było jeszcze paru rycerzyków, ale widząc, co spotkało ich pana, nie byli już tak rezolutni. Od jednego, który siedział w komórce dostałem Antidotum i Jetspelle. Nie nacieszył się smok oszczędnościami w budżecie, oj nie nacieszył.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY SIÓDMY
SMOK 2
[/center]

Zjechałem windą do komnaty z kolumnami. Przeszedłem przez nią. Na każdej kolumnie był przycisk. Pamiętałem, jak jeden bezręki mówił, że złe naciśnięcie przywoła kapłanki. Trzeba nacisnąć ten z tyłu po lewej. Otworzy się przejście po prawej, w nim jest złoty przycisk aktywujący windę na środku pomieszczenia. Po chwili zastanowienia nacisnąłem kolejne przyciski. Kapłanki i tak mnie dopadną, lepiej tutaj, gdzie znam teren. I dopadły mnie. Użyłem Antymagii i wyciąłem je w pień Srebrnym Mieczem. W rogu znalazłem Rakiety. Potem pojechałem na górę. Tam zobaczyłem dźwignię otwierającą wyjście w długim korytarzu. Zjechałem na dół i pobiegłem za drzwi, nim się zamknęły. Znalazłem się nad gniazdem drugiego smoka. Pobiegłem wąską półką ciągnącą się wzdłuż ściany, w rogach były dźwignie dezaktywujące teleporty i blokujące dostęp do środka areny. Przełączyłem wszystkie cztery i poszedłem półeczką na środek. Tam przełączyłem piątą wajchę otwierając drzwi na dole. Zeskoczyłem, bo uaktywniły się Miotacze na półkach. Tak, czas na smoka. Ruszyłem wzdłuż ścian naciskając złote przyciski, a było ich sześć. Smok się oczywiście pojawił, ale na razie go olałem, wpadłem do pokoiku za drzwiami i pogrzebałem w Skrzyniach. Zdobyłem Uzdrawiacze i Antidotum, a także Tarczę, Speed i Siłę. Ponieważ wcisnąłem wszystkie złote dźwigienki, krata była otwarta i zabrałem Czerwony Miecz, którego obawiała się trzygłowa bestia. Zażyłem Siłę, Tarczę i hajda na gada. Musiałem być cały czas przed nim, bo boki miał silnie opancerzone. Atakowałem, atakowałem, atakowałem a potem on padł. Wydostałem się z areny dzięki teleportowi, który przeniósł mnie na górę do wyjścia. Windą pojechałem na spotkanie trzeciej poczwary.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY ÓSMY
SMOK 3
[/center]

Pobiegłem korytarzem na arenę. Na lewo od wejścia znajdowały się metalowe drzwi, za nimi była winda. Wjechałem nią na drugie piętro i nacisnąłem dźwignię na zewnętrznej ścianie po prawej. W windzie otworzyło się ukryte przejście, a w nim znalazłem Ognistą Lancę i dźwignię. Kiedy ją nacisnąłem, posypał się deszcz ostrzy. Dobrze, że w porę uskoczyłem. Teraz przeszedłem na drugą stronę i nacisnąłem złoty przycisk, pierwszy z trzech. Wybiegłem na pomost i udałem się do drzwi nad wejściem, to znaczy na prawo. Tam znalazłem Ankh i dźwignię. Kiedy ją wcisnąłem, podłoga zapadła się i wylądowałem przy wejściu. Pobiegłem na wprost. Wjechałem na drugie piętro, nacisnąłem drugi złoty przycisk, po czym wróciłem na dół. Pobiegłem na lewo, a tam w rogu zobaczyłem dźwignię, obok za ruchomą ścianą była winda. Wjechałem na podwyższenie, gdzie leżał Ankh i gdzie znalazłem kolejną dźwignię. Ta otworzyła trzeci przycisk, znajdował się na pierwszym piętrze windy, po prawej od wejścia. Naciskając go uwolniłem Czarny Miecz, którym dość szybko powaliłem potwora. Wyjście znajdowało się na wprost wejścia. Tam w sali znalazłem po lewej Sekret, a nim jeszcze jeden Ankh.

[center]POZIOM TRZYDZIESTY DZIEWIĄTY
SMOK 4
[/center]

Na lewo od wejścia stała Czacha. Skorzystałem z niej i ruszyłem za prawo. Dźwignią uruchomiłem ścianę i skierowałem się na lewo, biegnąc przy zewnętrznej krawędzi. Blisko rakiety spadły bloki, podbiegłem do pierwszego z nich i tak uniknąłem spłaszczenia. Za blokami była dźwignia. Nacisnąłem ją i pobiegłem w prawo. Tam znalazłem Srebrny Klucz, z którym wróciłem na prawo. Opuściłem srebrną dźwignię i udałem się dalej na prawo. Windą zjechałem do pomieszczenia poniżej. W korytarzu czyhały na mnie zapadnie. Po prawej, pod wiszącym blokiem, znajdowała się dźwignia. Użyłem jej i opuściłem inny blok. Po nim dostałem się do następnej dźwigni. Ta z kolei otworzyła drzwi. W komnacie o czerwonych ścianach znajdowały się dwie dźwignie, najpierw użyłem tej przy kracie, potem drugiej. Otworzyło się przejście, za nim znalazłem Speed i jeszcze jedną wajchę. Ta z kolei opuściła następne bloki. Wspiąłem się na nie przy ścianie i nacisnąłem ostatnią dźwignię w tym pomieszczeniu. Kolejna czerwona ściana podniosła się i znalazłem Ochłodnik oraz Złoty Klucz. Opuściłem pomieszczenie i dostałem się do następnego korytarza z zapadniami. Przeskoczyłem je i schwytałem w locie Antymagię. Za drzwiami znajdowała się kolejna półka, a na niej kilka teleportów i Czerwony Klucz. Za jego pomocą mogłem dostać się do korytarza z Czerwonym Mieczem, ale było to ryzykowne zadanie. Teleportowałem się na arenę, a z niej na dół. Tam spokojnie pozbierałem wszystkie przedmioty i Czerwony Miecz, postrach Melkora, który nade mną latał. Uzbroiłem się we wszystko, w co tylko mogłem i wróciłem na arenę, by pokonać ostatniego potwora. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, choć nie było łatwo. A kiedy siedziałem patrząc, jak bestia zdycha, nagle w jej boku otworzyły się drzwiczki i wylazł z nich imp.
O w mordę, chyba mu przyłożę...
[center](Opis znaleziony w sieci)[/center]

[center]Obrazek[/center]

[center]NA BARDZO DOKŁADNĄ SOLUCJĘ METAL GEAR SOLID ZAPRASZAM DO STREFY :arrow: VIP [/center]


[center] :ok:
michael69
Obrazek[/center]
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

ODPOWIEDZ