Skup plastiku, sklep sportowy Hantle żeliwne 2x20kg obciążenia żeliwne, sprowadzenie zwłok z zagranicy, praca w policji testy do policji testy policja, Forum policyjne Zobacz jak zostać policjantem i jakie wymagania należy spełnić, agencja modelek, Sklep "GO TO THE SHOP" Super! zniżki, Historia Aukcji USA Copart IAA, Pożyczki pod zastaw nieruchomości, import aut z usa, busy do Niemiec - przewozy do Niemiec - busy do Niemiec pomorskie - busy zachodniopomorskie, Promocje i okazje Playstation

MEN IN BLACK

opisy przejścia poszczególnych misji w grze

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
michael69
-#
Posty: 1811
Rejestracja: czw 15 maja, 2008 08:47
Kontakt:

MEN IN BLACK

Post autor: michael69 »

[center]Obrazek[/center]


[center]MEN IN BLACK[/center]

[center]PROLOG[/center]

Tej nocy miałem cholernie wiele roboty. Papierkowej, a tej nie lubię najbardziej. Na szczęście tuż po północy dostaliśmy zgłoszenie o włamaniu. Zameldowano też o podejrzanych osobnikach kręcących się w pobliżu. Szef nie miał nikogo wolnego pod ręką więc wypadło na mnie. I chwała Bogu, wolę uchylać się przed kulami niż pisać na maszynie.

[center]DOM[/center]

Podjechałem pod chatę i windą dostałem się na drugie piętro. Ruszyłem ciemnym korytarzem, jak tylko minąłem drzwi po lewej, usłyszałem brzęk tłuczonego szkła. Pchnąłem drzwi i ze spluwą w dłoni wpadłem do ciemnego pokoju. Odrobina światła padającego przez okno pozwoliła mi zauważyć, iż brakuje jednego posążka, chyba prekolumbijskiego bożka. Tak mi się przynajmniej wydawało. Po lewej i prawej miałem drzwi do sąsiednich pomieszczeń. Za tymi po lewej coś dziwnie popiskiwało. Pomyślałem, że sprawdzę, co to za świerszczyk tak śpiewa. Przy oknie stał jakiś elegancik. Na mój widok, rzucił się do ucieczki. Kiedy mnie uderzył, zrewanżowałem mu się kilkoma kulkami. Padł, a z ran polała się zielona krew. Słyszałem o niebieskiej krwi, ale zielona? Chyba ze mną coś nie w porządku, albo ten facet nie był człowiekiem. Zastanawiając się nad tym problemem zlokalizowałem źródło niepokojących dźwięków. Na regale stała bomba zegarowa. Jasny szlag! Mieli tu tyle plastiku, że całą chatę mogli wysłać ekspresem na Mira. Razem ze mną. Przyjrzałem się bombie. Raz kozie śmierć... I tak zegar dochodził do końca odliczania. Wyrwałem przewód z lewej strony mechanizmu, gdy zapaliło się światełko na największym polu. Świerszczyk przestał ćwierkać. Uff. Wróciłem do pokoju, gdzie dokonano włamania. Zastałem w nim drugiego krawaciarza. Zdziwił się gościu, ale był dobry w te klocki. Skopałem mu pukiel i nie rozmyślając o zielonej posoce przeszedłem do pokoju po prawej. Facet, który czaił się przy oknie wyciągnął gnata. Walnął bez namysłu. Kula świsnęła mi koło głowy. Lubię raptownych frajerów. Zwłaszcza tych, którzy nie celują. Odpowiedziałem mu pięknym za nadobne. W czasie walki zauważyłem, że za oknem jest ktoś jeszcze. Powaliłem drania i zabrałem mu magazynek amunicji. Chwyciłem jeszcze apteczkę leżącą koło łóżka i skoczyłem do okna.Facet zbiegał po schodach i strzelał na oślep. Potem skoczył na dół. Tam gnojki miały furgonetkę, ale bydle nie chciało odpalić. I dobrze. Zbiegłem po schodkach i podniosłem małą apteczkę, potem skoczyłem z rozbiegu do kubła stojącego obok furgonu. Tylko miękkie śmieci gwarantowały mi, że będę miał po tym skoku całe kości. Ale tam cuchnęło. Ze dwa dni zajmie mi usunięcie tego smrodu, jak przeżyję. Póki co, rozwaliłem obu gości siedząc w kuble, znalazłem też następny magazynek. Potem kopnięciem otwarłem klapę i zeskoczyłem na ziemię. Zanim zabrałem się za przeszukanie zwłok, na karku miałem już następnego amatora cudzej własności. Nie było rady, skopałem następny elegancki tyłek. Zobaczyłem też dwóch następnych, uciekających w głąb zaułka. Ruszyłem za nimi. Martwi mi nie uciekną. Pierwszy miał gnata. Wyeliminowałem go sprawnie, ale drugi uciekł przez parkan. Chciałem go gonić, ale ktoś skoczył mi na plecy. Chyba trafiłem na zjazd mafii, tylu ich tu było. Skopałem mu tyłek i zabrałem chłopakom jeszcze jeden magazynek. Teraz tylko celny kopniak w zardzewiały płot i byłem na następnym podwórzu. Chłopcy włazili po skrzyniach na dach. Jeden widząc, że nie zdąży, zawrócił. Słaby był, wskoczyłem na skrzynie i po nich dotarłem do drabinki.

[center]DACHY[/center]

Na dachu było ich jeszcze dwóch, pierwszy przyskoczył do mnie, a drugi strzelał z daleka, ale albo było dla niego za ciemno albo nie celował, bo przywalił w swojego kumpla. Dobiłem gnojka, zabrałem mu amunicję i zrobiłem trzecią dziurkę w nosie drugiego. Na środku dachu leżała mała apteczka, zabrałem ją, bo wydawało mi się, że czego jak czego, ale wzmocnienia będę potrzebował. Podszedłem do krawędzi dachu w miejscu, z którego strzelał oprych i przeskoczyłem na sąsiedni budynek. Przywitali mnie ogniem. Dwóch. Jeden stał po prawej, drugi w głębi. Załatwiłem ich przy pomocy mojego niezawodnego gnata. Niestety, nie mieli przy sobie niczego ciekawego. Podszedłem do krawędzi dachu i skoczyłem na następny budynek.

[center]PIERWSZY KONTAKT[/center]

Wreszcie dopadłem elegancika w zielonym garniturku. Przynajmniej nie będzie miał na nim plam, jak mu rozkwaszę nochala. Skubany, miał chyba kamizelkę kuloodporną. Nie był jednak pięścioodporny. Jak tylko padł, z boku wyszedł facet w czarnym garniturze. Miał w ręce jakiś błyszczący przedmiot, ale nie mierzył nim we mnie. Postanowiłem go zagadać, przydałby się jeden żywy dowód tego szaleństwa. Podszedłem do podejrzanego, który zachowywał się normalnie. Właśnie zacząłem mówić, gdy błysnęło oślepiające światło i...

[center]KWATERA GŁÓWNA[/center]

Nie uwierzycie, zostałem tajnym agentem oczyszczającym Ziemię z szumowin z Kosmosu. Ale jaja. Centrala też jest niczego sobie. Przejrzałem arsenał. Potem podszedłem do drzwi znajdujących się za mną i wszedłem na strzelnicę. Naciśnij przycisk akcji przy kolumnie po lewej od drzwi. Zadanie było proste. Trzeba walić do obcych z bronią w ręku. Pozostali mogą chodzić spokojnie. Aie jazda. Niestety, zabawa nie może trwać długo. Wróciłem do centrum na pierwszą odprawę. Pomieszczenie pośrodku sali głównej. Tutaj dokonaj wyboru postaci, którą chcesz przejść daną misję. Wysłali mnie do Arktycznej stacji meteorologicznej.

[center]MISJA PIERWSZA
STACJA ARKTYCZNA
[/center]


Musisz sprawdzić przyczyny utraty łączności z bazą polarników prowadzących tajne eksperymenty za kołem podbiegunowym.
Z lądowiska dla helikopterów do budynku bazy prowadziła wąska kładka, przebiegłem kilkanaście metrów, a już zmarzłem na kość. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pierwszego pomieszczenia. Przy drzwiach stał automat z napojami. Zaschło mi w gardle. Wrzuciłem kilka monet, ale nic nie wypadło. Kopnąłem maszynę i wtedy dostałem małą apteczkę. Przeszukałem pomieszczenie. Okazało się, że system zabezpieczeń nie działa. Wszedłem w żółte drzwi na lewo od automatu. W sejfie pod stołem znalazłem flarę. Z taśmy znajdującej się w magnetofonie dowiedziałem się o tajemniczej chorobie, jaka zapanowała w stacji i zniknięciu kilku naukowców. Wróciłem do pierwszego pomieszczenia i wyszedłem drzwiami znajdującymi się naprzeciw wejścia. Znowu znalazłem się na zewnątrz. Cholera, nie mieli jakiejś misji na Karaibach? Przebiegłem kładką do rozstaju dróg. Przede mną był mały baraczek. Wszedłem do niego i znalazłem klucz do pomieszczeń sypialnych. Po wyjściu skierowałem się na lewo. Kluczem magnetycznym otwarłem drzwi i wszedłem do pokoju. Na kanapie leżał typowy brukowiec. Elvis kosmita ostrzegał ludzi przed inwazją z Kosmosu. Znowu ten idiota. Nie umie trzymać języka za zębami. Popchnąłem drzwi po lewej od wejścia. W ciemnej sypialni znalazłem czekan i małą apteczkę. Obok na biurku leżał list. Przeczytałem go, bo mógł zawierać interesujące mnie informacje. I zawierał. Najwidoczniej radiotelegrafista coś znalazł w śniegach, zanim zaginął. Ciekawe tylko, co. Ponoć coś wartościowego. Wróciłem do holu i wszedłem w wąski korytarzyk po lewej. Kończy się drzwiami, za którymi są dwa pokoiki. W pierwszym stały szafki. Nie sprawdzałem ich, póki co. W drugim, gdy przeglądałem szafkę nad zlewem przy drzwiach wypadła mała apteczka i shotgun. Wróciłem do pomieszczenia z szafkami i otworzyłem tę po lewej. Wypadła z niej dyskietka. Ciekawe. Wróciłem do holu i wszedłem w następne drzwi. W ciemnym pomieszczeniu ktoś był. Zaatakował mnie od tyłu krzycząc coś niezrozumiałego. Nie był specjalnie trudnym przeciwnikiem. I miał zieloną krew. Na szafce w rogu ktoś zostawił kartkę: "Nie zapomnij o maszynie". Ciekawe, co to znaczy. W podłodze znajdowała się klapa, podniosłem ją i zszedłem na dół. Używając czekana odrąbałem kawał zamarzniętego mięsa i wyszedłem na dwór. Tutaj czekał na mnie drugi mieszkaniec stacji. Szaleniec rzucił się na mnie, ale szybko go położyłem. Miał przy sobie amunicję do mojej broni. Dziwne. Wszedłem do baraczku, przy drzwiach znalazłem przełącznik awaryjnego zasilania. Dopiero za drugim razem zaskoczył. (Save). Nie miałem tu już nic do roboty. Wróciłem do miejsca, w którym znalazłem klucz. Teraz poszedłem w drugą stronę. Znalazłem dwa wejścia. To po prawej prowadziło do izby chorych. Tam postanowiłem rozpocząć moje poszukiwania. Drzwi otwarły się dopiero, gdy poparłem moje argumenty silnym kopniakiem. W izbie panował mrok, ale szybko zauważyłem apteczkę leżącą na podłodze. Ruszyłem dalej, kiedy byłem blisko stołu operacyjnego, zaatakował mnie następny mieszkaniec stacji. Chyba doktor. Przeszukałem go i znalazłem zestaw do robienia zastrzyków. Z notatek doktora dowiedziałem się o wirusie. Użyłem strzykawki na sobie. Szczepionka powinna mnie chronić. Znalazłem tam jeszcze fiolkę z krwią. Mam wreszcie jakiś dowód. Wyszedłem na zewnątrz. Za następnymi drzwiami kryło się centrum komunikacyjne. Używając antycznego nadajnika wezwałem pomoc. Teraz mogłem wracać do pomieszczeń przy wejściu. Po drodze musiałem jedynie wykończyć zmutowanego zwierzaka. Wszedłem do pokoju, gdzie znalazłem flarę i włożyłem dyskietkę do komputera. Zadziałała. Wróciłem do holu i uruchomiłem ekrany kamer. Na obrazie trzecim zauważyłem ślady prowadzące w śnieg. Postanowiłem to sprawdzić. To było przy baraku z awaryjnym generatorem. Przy ścieżce leżała amunicja MiB. Ruszyłem nowym szlakiem, kiedy nagle lód pode mną się załamał i wylądowałem w podziemnym korytarzu. Ruszyłem w głąb korytarza sprawdzając membrany wejściowe. Przy tej na końcu latał jakiś stwór z paralizatorem. Nie polatał za długo. W następnym korytarzu napatoczył się dziwny koleś. Nie zajął mi dużo czasu. Zebrałem amunicję i wszedłem w wejście na wprost. Boczne prowadziło z powrotem na początek korytarza. Znalazłem się w krętym korytarzu z dwoma stworami. Za następną membraną była sala, gdzie w pojemnikach spoczywały ciała zaginionych ludzi. Między Innymi agenta H. Wyszedłem wyjściem po prawej. W korytarzyku wykończyłem misiowatego aliena i zebrałem apteczkę i amunicję. Trafiłem znów do początkowego korytarza. Wróciłem do pomieszczenia, gdzie były ciała i wszedłem używając tiary przez membranę po lewej. W korytarzu znalazłem następnego obcego, amunicję oraz apteczkę. Na końcu korytarza znajdowało się wejście do centrum kontroli. Wyeliminowałem kolejne latające paskudztwo i wszedłem w drzwi naprzeciw wejścia. Siedział tam wielki obcy. Ledwie mu dokopałem. Zabrałem mu czerwony klucz i dokładnie w tym momencie usłyszałem, jak włącza się sekwencja autodestrukcji. Wróciłem do głównego pomieszczenia. Sprawdziłem pierwsze drzwi po lewej. W pomieszczeniu był obcy, a na podłodze znalazłem dziwny pojemnik i apteczkę. Napełniłem pojemnik w aparacie obok. Zabitemu kosmicie zabrałem niebieski klucz. Z nim dostałem się do drzwi po prawej. Załatwiłem kolejnego kosmitę i obejrzałem plany statku na jego konsoli. Nacisnąłem niebiesko błyszczące kółko na górze ekranu. Cały statek rozbłysnął światłem. Wróciłem do głównego pomieszczenia. Czekał na mnie kolejny obcy. Wymanewrowałem go i uciekłem na korytarz. Na rogu stał transporter. Użyłem go, zanim statek wyleciał w powietrze. Na tym zakończyłem misję.

[center]MISJA DRUGA
AMAZONIA
[/center]

Musisz odnaleźć informatora waszej organizacji i odkryć, co wydarzenia nad Amazonką mają wspólnego z dziwną substancją zdobytą na Antarktydzie.
Dobiliśmy do molo. Ruszyłem ku bramie miasteczka. Pilnowały jej zbiry uzbrojone w broń maszynową. Wolałem z nimi nie zadzierać. Drugi strażnik przeszukał mnie, ale nie znalazł broni. Popchnąłem skrzypiące wrota i znalazłem się po drugiej stronie murów. Po lewej widziałem dom z werandą, bar i hotel. To najlepsze miejsce na rozpoczęcie poszukiwań. W przestronnej sali barowej usłyszałem rozmowę dwóch oprychów. Jeden wspomniał o Francisco. Według niego człowiek o tym imieniu już nie żył. Nie udało mi się podsłuchać wiele więcej. Obaj rzucili się na mnie, ale jakoś sobie poradziłem. Zebrałem z podłogi amunicję normalną i specjalną.
Postanowiłem sprawdzić piętro. W korytarzu stał jeszcze jeden oprych. Nie był rozmowny, więc go wyeliminowałem. Zza pierwszych drzwi dobiegły mnie jakieś szmery. Otworzyłem je z bronią w ręku, ale był tam tylko wystraszony mężczyzna. To nasz informator. Nie chciał jednak nic mówić, dopóki nie załatwię mu biletu na prom. Ruszyłem na wycieczkę po mieście. W głębi ulicy na prawo od kościoła była lecznica. W pokoju po lewej zastałem doktora. Zielonokrwistego. Musiałem go wyeliminować. Zabrałem jego kartę kredytową i apteczkę. Wróciłem do bramy wioski i wyszedłem na przystań. Strażnicy gdzieś zniknęli, na przystani siedział jedynie jakiś obdartus. Na ścianie obok niego wisiał automat do sprzedaży biletów. Kupiłem jeden używając karty kredytowej doktora i zaniosłem go do Francisco. Dowiedziałem się od niego, że klucze do kopalni, w której dzieją się niezwykłe rzeczy znajduje się w kwaterze głównej. Nie powiedział tylko, gdzie jest ta kwatera. Prowadzi do niej Chupacabra. Przypomniałem sobie, że widziałem jego wizerunek na murze za lecznicą. (Save). Poszedłem tam, i rzeczywiście, z tyłu lecznicy mur z namalowanym na nim stworem był ukrytym wejściem. Na podwórku stał wartownik. Twardziel. Użyłem najsilniejszej broni, jaką miałem (5 strzałów) i wszedłem na schody. Tak jak sądziłem, drzwi były zamknięte. Nad balkonikiem po lewej była drabina prowadząca na dach. Skoczyłem tam i wspiąłem się na górę. Na dachu siedział następny wartownik. I jego musiałem zabić. Zabrałem mu apteczkę i klucz do zejściówki. Podniosłem klapę i zeskoczyłem do pokoju. Mieli tu niezły bajzel. Klucz do kopalni leżał na podłodze. Przeszukałem dla porządku biurka. Na jednym znalazłem kartkę z rysunkami jakiejś płaskorzeźby, na drugim faks o poszukiwanym człowieku. Zabrałem go i wyszedłem drzwiami, które prowadziły na podwórze. Stamtąd udałem się do kaplicy. Kapłanowi, który modlił się nad trumną pokazałem faks, a następnie podarowałem mu urnę, jaką dano mi w MiB. Okazało się, że ksiądz to nie człowiek, ale mój stary znajomy Slime. Zanim uciekł, dał mi nową broń. Ruszyłem do kopalni, omijając szukających zaczepki górników. Dalej było trudniej. System ruchomych reflektorów wskazywał strażnikom cel. Jednakże idąc wzdłuż prawej ściany udało mi się bez większego kłopotu dotrzeć do bramy. Wszedłem do chłodnej i mrocznej jaskini. W chwilę później przebiegł obok mnie przerażony górnik. Podszedłem do korytarza, z którego wybiegł. Obok wejścia leżała apteczka. Podniosłem ją, a w sekundę później z mroku wytoczył się obcy, wielki jak góra. Był odporny na strzały, zatem nie pozostało mi nic innego, jak zabrudzić buty. Skopałem drania i przeszukałem zakamarki jego chityny. Znalazłem odcisk twarzy. Wszedłem w korytarz. Leżał tam jeszcze jeden górnik. Biedak miał mniej szczęścia z kosmitą. Zabrałem mu drugi odcisk i nie zważając na latającego wokół kosmitę pobiegłem do drugiego korytarza. Załatwiłem jeszcze jednego palanta i zabrałem mu amunicję, potem ruszyłem do trzeciego korytarza. Ominąłem jeszcze jednego intruza i wpadłem do jaskini pełnej ruchomych platform. Na jednej z nich stał kolejny kosmita z bronią. Zastrzeliłem go stojąc przy krawędzi przepaści, a potem skacząc z platformy na platformę dostałem się na drugą stronę. Zaraz przy krawędzi znalazłem odcisk pumy, o mało nie spadłem, gdy go brałem. Gdy tylko odwróciłem się do wejścia tunelu, zaatakował mnie latający gad. Musiałem go rozwalić, podobnie jak i następnego. Teraz spokojnie wszedłem w korytarz i stanąłem na wprost kamiennych wrót. Przed nimi na podłodze był okrągły otwór, włożyłem do niego kamień z wizerunkiem twarzy i stanąłem na kamieniach 1,2,3,4. Kamienne odrzwia przekręciły się, zatem kontynuowałem. Położyłem wizerunek pumy i wcisnąłem kamienie 7,8,1,2. Aby tego dokonać, musiałem stawać na pozostałych kamieniach, ot taka odmiana. Teraz kolej na trzeci odcisk. Kombinacja kamieni do wciśnięcia: 4,5,6,7. Wrota stanęły przede mną otworem i poczułem się jak Indiana Jones. Wszedłem do świątyni. Zaraz za wejściem czekał na mnie komitet powitalny; dwie latające meduzy i jakiś kosmita, elektryk amator, sądząc z tego co wyczyniał. Zastrzeliłem całe towarzystwo i ruszyłem w głąb budowli, która wcale nie wyglądała na konstrukcję Indian prekolumbijsklech. Znalazłem trochę amunicji i dwie apteczki, w tym jedną małą. Zbiegłem po schodach, ale znalazłem się w małej komnacie o kolistym kształcie, podłoga wyglądała ml dość podejrzanie. Wolałem na nią nie wchodzić. Zawróciłem, by sprawdzić, czy nie przeoczyłem czegoś na górze. I okazało się, że miałem rację, na półpiętrze zaatakował mnie niewidzialny potwór, ale się namachałem zanim go trafiłem. Musiałem szybko wymyśleć jakąś strategię. I wymyśliłem. Namierzałem gada moim pistoletem, a gdy wiedziałem gdzie jest, waliłem w niego jak w bęben. Gdy padł, otwarło się ukryte przejście. W korytarzu czaił się drugi, tym razem widzialny przeciwnik. Po krótkiej walce oddał mi wszystko co miał, w tym małą apteczkę, amunicję i posążek bożka. Zaraz go ustawiłem na dziwnym ołtarzyku w końcu korytarza. Stało tam już pięć małych figurek. Postawiony na środku bożek rzucił cień na białą figurkę, to musi coś znaczyć, pomyślałem, biegnąc na schody. Niestety, tutaj czekały na mnie dwie latające meduzy. Znowu walka i to dość ciężka. Ale jakoś sobie dałem radę. Zbiegłem na dół. Ha, w niszach stały posążki. Poustawiałem je w kolistych zagłębieniach na podłodze, w takiej kolejności jak te, które widziałem wyżej, z tą tylko różnicą, że zamieniłem pozycję białego z czarnym. Stanąłem na środku i zjechałem platformą na dół do jaskini, w której urzędował wielki insekt, musiałem się trochę napracować, zanim mu dokopałem, ale szczęśliwie udało się i mogłem wrócić do centrali.

[center]MISJA TRZECIA
WYSPY FRALESA
[/center]


Musisz pokonać szalonego miliardera Fralesa, który zagraża światu.
Dotarłem łodzią podwodną w pobliże wysp Fralesa, potem musiałem radzić sobie z akwalungiem, a w tej okolicy woda bywa zimna. Dostałem się na małą plażyczkę, tam schowałem sprzęt I natknąłem się na strażnika. Po krótkiej wymianie zdań pozbawiłem go życia. Przechodząc obok biurka, przy którym siedział przeczytałem gazetę, było tam coś o tym, że Frales miał mieszanych rodziców, ziemskoobcych. No tak. Obok była winda, nacisnąłem guzik i ruszyła nie czekając na mnie, musiałem skakać. Na górnej półce czekał drugi strażnik. Bojowy gość, ale jak na mnie za cienki w uszach. Zabrałem mu małą apteczkę. Potem było jeszcze jedno piętro, i jeszcze jedno, a na każdym przeciwnik i przycisk na najodleglejszej ścianie. Trzeba było pobiegać. W końcu dostałem się na szczyt tej piramidy. I tutaj czekał na mnie facet w białym kombinezonie, kawałek dalej widziałem jeszcze jednego. Po załatwieniu strażnika musiałem zająć się wielkim, ale ociężałym obcym, potem miałem już tylko drzwi do otwarcia, co i też zrobiłem. Znalazłem się w wielkiej sali z głową bożka pośrodku. Kamienne rzeźbione płyty rozbłyskiwały pod moimi stopami, kiedy na nie stawałem. Kontemplację tego zjawiska przerwał mi strzelający do mnie obcy, który wychynął zza węgła. Zabiłem go i stąpałem dalej po kamiennych płytach, za każdym nadepnięciem poruszały się lustra na ścianach. Po pewnym czasie wszystkie trzy były zwrócone na zewnątrz. Wtedy nacisnąłem na środku i promienie lasera przesunęły głowę otwierając zejście do następnych komnat. Kombinacja kamieni: 1,3,2,1. Zszedłem do oświetlonego tunelu, w którym dwóch obcych pracowało przy ścianach. Załatwienie ich nie było łatwą sprawą, ale w końcu udało się, chociaż straciłem całą amunicję i nieźle się natłukłem. Znalazłem przy nich małą apteczkę i magazynek amunicji. Na końcu korytarza latały sobie dwie meduzy, ale łatwo je ominąć. Otwarły się drzwi i dostałem się na ażurowy pomost. Skręciłem na lewo. Tu także pracowało dwóch obcych, w tym jeden wielki, zabicie go gołymi rękami to czysta przyjemność. Do drugiego lepiej strzelać, to jakiś marsjański Bruce Lee, jak ci z korytarza. Zabrałem im po walce małą apteczkę, amunicję, i czerwony klucz. Teraz przeszedłem na prawo. Kolejnych dwóch nieziemców i kolejna walka. Na trzeciej platformie jeszcze dwa potworki. Tutaj przynajmniej zdobyłem amunicję. Otworzyłem kluczem drzwi za wielgachnym strażnikiem i dostałem się do następnego korytarza. Tutaj było do zastrzelenia kilku podobnych do tego z sali, w której przesunąłem posąg laserami. Zupełnie jak na strzelnicy w centrali. Zdobyłem też amunicję. Aby wydostać się z tego korytarza, musiałem uaktywnić drzwi. Do tego celu służyły panele na obu końcach korytarza (niebieskie strzałki wskazujące na wyjście). Tak trafiłem do następnego korytarza. Tutaj miałem na karku dwóch kolejnych obcych. Załatwiłem ich nie bez oporu i zdobyłem dużo amunicji i apteczkę. Przy wyjściu czekała mnie kolejna robota z panelem. Na szczęście taka sama. Zszedłem na dół, do następnej sali i zebrałem amunicję zwykłą i specjalną. W następnym pomieszczeniu przebywało dwóch obcych, musiałem ich zlikwidować. Po szczegółowym przeszukaniu znalazłem przy nich amunicję i apteczkę. Teraz odłączyłem lasery po obu stronach korytarza odstrzeliwując kontakty. Potrzebowałem dwóch strzałów na każdy. Ruszyłem do pomieszczeń Biokomputera. Tutaj natknąłem się na wyjątkowo paskudną kreaturę, ale jakoś dałem jej radę. Po walce podszedłem do schodów w tyle po prawej, tutaj po raz pierwszy zobaczyłem Skipa Fralesa we własnej osobie I potężnej zbroi. Po kilku chwilach czczej gadki wpakowałem w niego całą amunicję, jaką miałem. Było mu jeszcze mało, zatem zastosowałem następującą taktykę; obezwładniłem go stunnerem (aparat, który odbiera pamięć musisz go użyć na Skipie co najmniej dwa razy) i kopałem, dopóki się nie otrząsnął. Ale i to drań przeżył, nie pozostało mi nic Innego, jak zmierzyć się z nim na pięści. I tak obroniłem Ziemię.
Teraz czas na urlop, mam już dość tego kosmicznego śmiecia.

(OPIS ZNALEZIONY W SIECI)



[center]Obrazek [/center]

[center] :ok:
michael69
Obrazek[/center]
Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.
Dlatego poniżamy się, wyśmiewając potrzebujących pomocy.

ODPOWIEDZ