Witam. Ostatnio rozmyślałem ile to już PSX-ów przewinęło mi się przez łapska, i w pewnym momencie przypomniała mi się historia z moją pierwszą konsolą. Chciałbym się nią z wami podzielić, i mam nadzieję, że i wy coś napiszecie o swoich przeżyciach z Pierwszą konsolą PSX.
Więc do rzeczy:
Pewnego dnia (w roku około 2006-2007) rozmawiałem z bratem przez telefon (brat mieszka 200km ode mnie), wtedy mój brat powiedział, że chce sobie kupić PS2. Ja powiedziałem mu, że ma dobrze bo ja to nawet o PSX'ie mogę pomarzyć. Mój brat słysząc te słowa powiedział: -Mam tu niepotrzebnego Pleja. Wszystko jest tylko padów nie ma. Chcesz to mogę ci go przywieść przy najbliższej okazji.
Po tych słowach niemal nie zemdlałem. Dostałem totalnego świra na punkcie PSX-a. Kupienie pada zajęło mi jeden dzień. Potem chodziłem do kumpla, który od dawna miał PSX, co aby "wyżulić" od niego jakieś gierki

pamiętam, że dał mi z 6 albo 8 płyt EURO DEMO. Do czasu przyjazdu mojego brata (jakieś 2 tyg. po naszej rozmowie) siedzieliśmy u kumpla i pocinaliśmy w PSX. Aż w końcu nadszedł ten dzień... Mój brat zadzwonił do mamy, że będzie dzisiaj, ale późno w nocy (coś około 24). Ja niezbytnie się tym przejmując czekałem na niego. Gdy przyjechał momentalnie zapytałem czy ma tego Pleja. Wyjął jakieś małe białe "coś", co pierwszy raz na oczy widziałem, i powiedział, że to jest ten PS. Byłem nieco zdziwiony, gdyż kumpel miał "szaraka" a mi brat przywiózł coś zupełnie innego i mniejszego. Jak się później okazało był to PSone a nie PSX, no ale ja się nie znałem ani trochę na tych "technologiach". Ledwo dostałem go do łap już poleciałem do TV mimo, iż moja mama już dawno spała. Z momentem, gdy w telewizorze pokazało się logo SONY, byłem w 7 niebie! Niestety musiałem iść spać, więc niecierpliwie czekałem do rana. Od rana konsolka była katowana w takie gry jak: Driver 2 czy Tekken 3. Po południu jechaliśmy do Cioci, uprzednio wybierając się na cmentarz (był dzień Wszystkich Świętych). Po drodze moja mama zapytała mnie po co biore ze sobą PS'a. Na co mój brat odpowiedział: Będzie grał w Resident Evil na cmentarzu haha. Przejdźmy do "śmierci" konsolki, która zresztą padła z mojej głupoty

A więc pewnego dnia (już nie tego samego, a później) będąc u Cioci odpaliłem Spider-Mana. Niestety gra ładowała się "w nieskońconość" i po wielu próbach nerwy mi wysiadły (ajj... żaluje tego, choć miałem wtedy 11albo 12 lat). Plejak dostał plaskacza na klapke w celu poprawy działania. Jednakże wcale tak się nie stało... W PS'ie płyta przestała się kręcić. Następne próby włączenia kończyły się na 2-óch obrotach płyty i KONIEC. Najwyraźniej zapadł się trzpień, ale chyba z silniczkiem ponieważ zaniosłem go do serwisu to powiedzieli, żę naprawa 90zł, bo trzeba cały laser wymienić. Do dzisiaj myślę, że gdybym wtedy był starszy i to forum by istniało, to PSone żyłby do dziś. Niestety teraz nie ma szans reanimacji, bo dalsze eksperymenty z konsolą przyniosły uszkodzenie gniazda od zasilania, lub czegoś podobnego (konsola nie włączała się, a zasialcz był chyba OK. Poza tym czasem przy podłączeniu przy gnieździe widoczna była isikierka.). Potem PS wylądował rozkręcony w szafie i miał czekać na lepsze lata. Jednak któregoś razu sprzątając wyrzuciłem go, ponieważ stwierdziłem że już do niczego się nie nada. (Płyta główna i laser do naprawy, a obudowa też jakaś piękna nie była). Potem po kilku miesiącach przyszedł czas na kolejnego PS-a jednak tym razem PSX, ale to już inna historia. Dodam tylko na koniec, że "wyczyślciłem" wszystkich kumpli z osiedla którzy mieli PSX lub PSone (kupywałem je od nich). Wszystkie lądowały u mnie, a następnie były sprzedawane i kupywałem po jakimś czasie kolejną. Pamiętam, że sprzedałem dość ładnego PSone z Hulajnogę

Moja głupota... No cóż niemniej jednak niedawno odkupiłem od kumpla mojego starego PSX i nigdy już go nie sprzedam, ani nie "skrzywdzę".
Dzięki dla tych, którzy dotrwali do końca. Piszcie swoje historie bo chyba nadszedł czas aby odkurzyć stare wspomnienia i przypomniec sobie jak to było z pierwszą konsolą.
