Siema!
Jako, że moja konsola padła, postanowiłem się nawrócić i wziąść się za sport

Mam nadzieję, że i wy macie jakieś ciekawe zajęcia, poza forum

i się nimi podzielicie. Możecie tutaj napisać, jaki był wasz największy wyczyn sportowy i co potraficie najlepiej
Zacznę od siebie
Jedyne co tak naprawdę uwielbiam, to jeżdżenie na rowerze

, więc postanowiłem wziąść mojego gruchota i pojechać z kumplami do myślęcinka (las wypoczynkowy z karuzelami, grillem i górkami oddalony od mojej chaty jakieś 5km) Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale po drodze padły mi hamulce (pękła linka, więc nie było mowy o naprawie). No nic jedziemy dalej w głąb na górę myślęcińską (taka średnich rozmiarów górka, poszukajcie sobie w google

) z której mimo braku hamulców chciałem zjechać. Oczywiście zachciało nam się pić, a picia brak i na dodatek w kieszeni pusto. No nic pojechaliśmy więc do źródełka za górą myślęcińską i tam trochę się napiliśmy. Wracając, tuż przy samej górce odpadł mi prawy pedał (bez skojarzeń

) i kumple myśleli, że nici z planów. Jednak ja słynę z porąbanych pomysłów, i poradziłem sobie bez tegoż to pedału/pedała (nie kojarzyć) i jechałem dalej

z górki zjechałem, ale innej, nieco mniejszej i też tylko z połowy, jednak omało nie wpakowałem się do stawu. Dobrze że kierownica była cała. Była bo po tym incydencie skrzywiła się w linii poziomej (nie na bok tylko góra-dół). Jednak co to dla mnie

I tak oto dojechałem do domu (około 5km) w około 30 minut i wcale nie zostawałem w tyle

Uważam to za wyczyn, bo z jednym pedałem to nikt by nie ujechał nawet 10 metrów a ja zjechałem bez niego z górki i jeszcze do domu wróciłem
Zamieszczam też zdjęcia mojego "roweru" po tej całej wycieczce
Powiecie zapewne, że rower nadaje się na złom. Sam chciałem po drodze utopić go w rzece, ale z sentymentu postanowiłem nim dojechać i niebawem wziąść się za naprawę

Kolejna misja niemożliwa, przede mną, bo rower na pewno naprawię
Czekam na wasze opowieści i liczę na miłe przyjęcie tego tematu

W końcu jak to mówią -
SPORT TO ZDROWIE!